forum.labradory.org

Szkolenie - Obedience - tak czy nie?

Ania-Ceres - 24-02-2009, 12:21
Temat postu: Obedience - tak czy nie?
mam dylemacik...

Chodzę z Ceres do przedszkola, do K9 Dog Training Center, uczymy się przy boku p. Marka Fryca. Myślimy o Obedience, choć p. Marek próbował nas zniechęcić na wszystkie sposoby: że to cyrk, że to żmudna praca jeśli chce się osiągnąć naprawdę mistrzowskie wyniki i tak wymieniał wymieniał wymieniał...

a wiecie że im bardziej coś sie zabrania to tym bardziej zaczyna smakować ]:)

i nie wiem co robić, bo zacząć ćwiczyć obedience trzeba było już. Ceres jest strasznie mądra, bardzo szybko sie uczy, p. Marek chciał żeby ktoś nam zrobił zdjecia na jego stronę bo ładnie Ceres wspólpracuje...

nie wiem co robić...

ktoś z Was ćwiczył? ćwiczy? Jak to jest w rzeczywistości? Po co ludzie ćwiczą? Chyba nie dla nagród bo to ma chyba charakter podobny do wystaw, więc co najwyżej karma - no i uznanie w psim świadku..

a może o czymś nie wiem? oświećcie mnie proszę...

Gerard - 24-02-2009, 14:04

Tak, ćwiczyć. Kolejny powód, dla którego warto pracować z psem znajdziesz w tym artykule:
http://www.labteam.pl/?relacje=1&id=9

gusia1972 - 24-02-2009, 14:12

ja mam doświadczenie z innym sprtem psim :)
ale tu też czytałam o obiedence http://labradory.info/vie...=5006&start=690

Ryniu - 24-02-2009, 15:59

Ania-Ceres, ja uważam, że jak tylko chcesz to warto próbować, nie widzę przeciwskazań. Agility to może młodym labkom zaszkodzić na stawy, ale obedience? Nie wiem czemu odmawia.
BarbaraS - 24-02-2009, 21:13

Ania-Ceres napisał/a:
ktoś z Was ćwiczył? ćwiczy? Jak to jest w rzeczywistości? Po co ludzie ćwiczą? Chyba nie dla nagród bo to ma chyba charakter podobny do wystaw, więc co najwyżej karma - no i uznanie w psim świadku..

a może o czymś nie wiem? oświećcie mnie proszę...

Jestem zdumiona. Zdumiona postawą trenera.
Ja miałam do czynienia z zupełnie innym podejściem, przyszłam do szkoły żeby pomogli mi nauczyć psa posłuszeństwa a stanęło na tym że wciągnęli nas w obedience (także PT). Po prostu pewnego dnia po zajęciach trener (Jacek Lewkowicz, szkoła Hitt-Dog w Krakowie) podszedł do mnie i powiedział -"jest taka sprawa, za dwa tygodnie będą zawody obedience w Krośnie i dziś po południu mamy dodatkowy trening, ja bym was chętnie widział w takich zawodach". I tak się zaczęło, trwa do dziś. Owszem, trochę osiągnięć mamy na swoim koncie ale dla mnie nie to jest najważniejsze - najważniejsza jest systematyczna praca z psem która procentuje w codziennym życiu, także fajne urozmaicenie życia.
Myślę że szkoła Marka Fryca nie jest jedyną w Twoim rejonie(domyślam się że to Śląsk). Poszukaj takiej która Ci chętnie pomoże lub spróbuj uczyć samodzielnie. To nie jest wcale takie trudne. Pozdrawiam.

BlueDiego - 25-02-2009, 00:12

Najwiekszym błędem popełnianym przez większość opiekunów psów (szczególnie posiadaczy pierwszego psa), jest chaotyczne i nieprzemyślane szkolenie. :-o
Np.: pierwszy zachwyt klikerem i szkoleniem na smaczki (najszybsze i najwcześniejsze efekty pracy w domu) powodujący "uzależnienie" psa od tego sposobu szkolenia. Po wyjściu "w teren", przy nauce psa pracy retrievera, są duże związane z tym kłopoty i konieczność przestawienia psa na inną specyfikę szkolenia (pracę psa typu posłusznościowego a nie intuicyjnego). Szkolenie obedience jest szkoleniem specyficznym uczącym psa wielu rzeczy pozytywnych jednak nie mających w większości praktycznego znaczenia. Kto kiedy widział psa chodzącego po ulicy w sposób uprawiany przez zawodników z obedience?
Dlatego ja rozumiem zastrzeżenia tego trenera (byc moze on ocenił też możliwosci pieska i opiekuna). Decydować się na takie szkolenie trzeba świadomie... ;]
Bywa tak, że szkolenie w pewnej dziedzinie, może wykluczyć szkolenie w innych dziedzinach i to trzeba wziąć pod uwagę... :)

Gerard - 25-02-2009, 00:34

BlueDiego napisał/a:
Kto kiedy widział psa chodzącego po ulicy w sposób uprawiany przez zawodników z obedience?

BlueDiego :-) , to robi się tak, że pies pracujący w ringu posłuszeństwa, ma inne komendy do pracy w ringu i inne na "cywilnych" spacerach. Nie wydaje mi się, żeby posłuszeństwo, nawet posłuszeństwo sportowe, mogło przeszkadzać psu w pracy w łowisku. Moim zdaniem jest zupełnie odwrotnie. Pies posłuszny, bez ociągania respektujący komendy przewodnika, to tylko zaleta, również w łowisku i podczas konkursów pracy psów myśliwskich. Owszem, retriever pracujący w polu musi wykazać się pewną samodzielnością, umiejętnością obserwacji, szczególnie umiejętnością zapamiętywania miejsca upadku strzelonej zwierzyny i nie może tak jak pies sportowy w ringu, być cały czas wpatrzony w przewodnika, ale zapewniam Cię, że
one (psy), potrafią to dokładnie rozróżnić. Wiedzą jak się zachować w polu i jak w ringu posłuszeństwa :-) .

Na dowód tego co piszę, zapraszam Cię do obejrzenia filmiku pod tytułem "Trening-Ludwig" ze strony http://www.labteam.pl/?relacje=1&id=41
Terier prezentowany na tym filmie to doświadczony pies poszukiwawczo-ratowniczy z OSP w Gdańsku. Pies i jego przewodniczka mają niepoślednie osiągnięcia w służbie ratowniczej, o których możesz przeczytać tutaj: http://www.zach.psysportowe.pl/
Inny dowód to suka, bohaterka tekstu, do którego dałem link na początku tej dyskusji.
Tą samą sukę możesz zobaczyć na filmikach w tym artykule http://www.labteam.pl/?uz...=1&id=10&id2=17
Starty w zawodach obi zupełnie jej nie przeszkadzają w pracy w łowisku i podczas konkursów pracy psów myśliwskich.

BlueDiego - 25-02-2009, 08:05

Trudno jest dyskutować z miłośnikami danej dziedziny, na temat ich działalności, a tak właśnie postrzegam zespół Labteam. Moim zdaniem jest to działalność bardzo pożyteczna i dla wielu posiadaczy labków może być przydatna, nawet wielce. Ale przeciętny posiadacz pieska tej rasy może mieć inne podejście do szkolenia psa i inny sposób wartościowania jego osiągnięć. Nie każdy chce stawać do zawodów i nie każdy chce uczyć psa niepraktycznych rzeczy. Większości całkowicie wystarcza posłuszeństwo psa na spacerach (chodzenie na luźnej smyczy lub bez smyczy, przywołanie i kilka innych podstawowych umiejętności). :D Zapewniam Cię, że takich jest większość właścicieli labków.
Dlatego napisałem, że rozumiem stanowisko trenera psów.. :)
P.s. Niektóre zasady konkursowe są kuriozalne (np. wydatne obniżanie ocen psom, które otrząsają się po wyjściu z wody). Jest to jak najbardziej naturalna czynność, po co z tym walczyć? Ważne jest, by pies przy tym nie wypuszczał aportu z kufy... Chyba że aport odbiera pani(pan) ubrany w odzież Adidasa?! :)

sodalis - 25-02-2009, 08:11

BlueDiego napisał/a:

P.s. Niektóre zasady konkursowe są kuriozalne (np. wydatne obniżanie ocen psom, które otrząsają się po wyjściu z wody). Jest to jak najbardziej naturalna czynność, po co z tym walczyć? Ważne jest, by pies przy tym nie wypuszczał aportu z kufy... Chyba że aport odbiera pani(pan) ubrany w odzież Adidasa?! :)

Nie uważasz, że otrząsając się z kaczką w kufie jest ryzyko, że pies ją uszkodzi?
Dochodzi jeszcze kwestia, że czasem pies przynosi kaczke jeszcze żywą - myśle, że otrząsanie się przez niego w takiej sytuacji dobre nie jest.
Zresztą większość psów przynajmniej moich ma tendencje do odkładania kaczki na czas otrząsania się, dlatego ja zdecydowanie wole od razu uczyć nie otrząsania sie co znowu bardzo trudne nie jest. :haha:

mala85 - 25-02-2009, 08:14

a czy może ktos wie czy we Wrocławiu jest jakaś szkółka "Obedience". Kurcze cos takiego też może być ciekawe. Jak oglądam te wszystkie filmiki to jestem pełna podziwiu dla psiaków jak ich właścicieli :shy:
BarbaraS - 25-02-2009, 09:51

BlueDiego napisał/a:
Nie każdy chce stawać do zawodów i nie każdy chce uczyć psa niepraktycznych rzeczy. Większości całkowicie wystarcza posłuszeństwo psa na spacerach (chodzenie na luźnej smyczy lub bez smyczy, przywołanie i kilka innych podstawowych umiejętności). :D Zapewniam Cię, że takich jest większość właścicieli labków.
Dlatego napisałem, że rozumiem stanowisko trenera psów.. :)

Ania chyba jednak jest zainteresowana posłuszeństwem sportowym, ja mogę ją tylko do tego zachęcać bo sama się w to bawię ze swoim psem i uważam to za znakomity sposób na spędzanie czasu z psem któremu trzeba zapewnić możliwość pracy. Każdy ma inne możliwości by takie czy inne zajęcia organizować psu.
Większości właścicieli labów wystarczy by pies przychodził na wołanie i nie ciągnął na smyczy, trzeba by jednak zapytać samych psów czy im to także wystarczy.

[ Dodano: Sro 25 Lut, 2009 ]
BlueDiego napisał/a:
Dlatego napisałem, że rozumiem stanowisko trenera psów.. :)

Na ile ja się orientuję Marek Fryc preferuje obronę sportową a przecież Ania ze swoim labkiem IPO trenować nie będzie.

Gerard - 25-02-2009, 11:34

BlueDiego napisał/a:
Nie każdy chce stawać do zawodów i nie każdy chce uczyć psa niepraktycznych rzeczy. Większości całkowicie wystarcza posłuszeństwo psa na spacerach (chodzenie na luźnej smyczy lub bez smyczy, przywołanie i kilka innych podstawowych umiejętności)

Ale tu naprawdę nie chodzi o udział w zawodach i o laury na nich zdobywane. Chodzi o samą pracę z psem, która jak nic innego, najlepiej wiąże psa z człowiekiem, no może poza michą ;-)
Masz całkowitą rację pisząc, że błedem jest jest chaotyczne i nieprzemyślane szkolenie, często łapanie kilku srok za ogon, jak się to mówi. Bowiem są takie psie profesje, których równoległy trening, wzajemnie się wyklucza. Ale moim zdaniem nie dotyczy to posłuszeństwa, które jest podstawą, chyba każdego rodzaju szkolenia. Nie bez znaczenia jest tutaj rownież fakt, że labrador to pies bardzo uniwersalny. Przewodniczka teriera, z filmiku, do którego dałem link, ma rownież labradora, starszego od teriera, emerytowanego, doświadczonego psa ratowniczego, mającego na koncie wiele akcji ratowniczych, nawet poza granicami naszego kraju. Ten sam labrador z powodzeniem startowal rownież w zawodach obiedience i był również psem używanym w dogoterapii.

BarbaraS - 25-02-2009, 11:41

Gerard napisał/a:
Chodzi o samą pracę z psem,

Właśnie :) Zawody to dobry sprawdzian, możliwość wyłapania błędów w szkoleniu.
BlueDiego napisał/a:
Ale przeciętny posiadacz pieska tej rasy

To rasa nieprzeciętna, zasługująca na nieprzeciętnego opiekuna(posiadacza) :P

BlueDiego - 25-02-2009, 17:09

Gerard napisał/a:
Chodzi o samą pracę z psem, która jak nic innego, najlepiej wiąże psa z człowiekiem, no może poza michą ;-)

Ja również podpisuję się pod tym stwierdzeniem, ale niekoniecznie musi to być obedience. :) Natomiast bardzo wskazane dla każdego labka jest szkolenie PT.
BarbaraS napisał/a:

Właśnie :) Zawody to dobry sprawdzian, możliwość wyłapania błędów w szkoleniu.

Zależy to od tego co kto lubi, dla niektórych mogą to być zawody.. :)
Dla mnie najważniejsze jest moje zadowolenie z osiągnięć psa i zaspokojenie jego potrzeb. Niczego nikomu nie muszę udowadniać. I zupełnie mi nie zależy na udziale w zawodach, który to czas mogę znacznie lepiej spędzić, wyjeżdżając z psem w "nowy teren". :haha:
A co do wspaniałości tej rasy... Kaja ma dużo większe szanse mnie przeżyć niż ja ją.. Ale następny mój pies, choć Kaja jest wspaniała (lepsza niż się spodziewałem),na pewno nie byłby labradorem.. :D :-P

Gerard - 25-02-2009, 18:32

BlueDiego napisał/a:
ale niekoniecznie musi to być obedience. :) Natomiast bardzo wskazane dla każdego labka jest szkolenie PT.

Jedno i drugie to posłuszeństwo :-)
Do tego Obi na poziomie klasy "0" to pikuś w porównaniu z programem PT. Nie wiem co masz przeciwko obedience? :-) Naprawdę myślisz, że pies, który trenuje obedience, po ulicy chodzi przy nodze tak jak w ringu posłuszeństwa? :-)

aganica - 25-02-2009, 22:00

BlueDiego napisał/a:
),na pewno nie byłby labradorem
OOOOO..to mnie zaskoczyło ..myślałam że kto jak kto ale Ty ?..do ostatnich dni zostaniesz przy labkach .
Dlaczego następny to nie labrador?

BlueDiego - 26-02-2009, 06:50

aganica, jestem realistą, znam swój organizm, a jednocześnie poznałem labradory jako rasę.. Jak myślisz, czy będąc ponad 70 letnim schorowanym człowiekiem byłbym dobrym pańciem dla labkowego szczeniaka? Toż to wulkan energii i kłębek emocji!!
Jedynie to skłaniałoby mnie do innego wyboru... Ale wolałbym już zestarzeć się z Kają i być z nią (włóczyć się z nią) do samego końca.. :haha: :papa:

aganica - 26-02-2009, 08:20

BlueDiego napisał/a:
byłbym dobrym pańciem dla labkowego szczeniaka? Toż to wulkan energii i kłębek emocji!!
Idealnym , już nie wspomnę , jak taki wulkan odmładza . :haha:

[ Dodano: Czw 26 Lut, 2009 ]
A tak na poważnie , to doskonale rozumiem Twoje podejście .Sama rąk nie czuję i czasami chce mi się płakać gdy Fionka chce się bawić a mnie juz sił brakuje .Na domiar złego gdy to moje szczęscie coś sobie ubzdura w głowie to , nie ma zmiłuj .Z uporem maniaka dąży do celu a pańci coraz częściej ....sił brak. :<

Ryniu - 26-02-2009, 09:06

aganica napisał/a:
Idealnym , już nie wspomnę , jak taki wulkan odmładza .

odmładza i nie da się wyspać ;) Ale ja zauważyłem, że Pola jest bardzo cwana i do tego niesamowicie szybka i odważna. U nas niestety nie ma obednice, ale agility jest i chyba skorzystamy :)

aganica - 26-02-2009, 09:16

Ryniu napisał/a:
agility jest i chyba skorzystamy
My chociaż PT...bo w innym wypadku mała nas wykończy .. :-> gejzer jeden . :D
fankafanty - 26-02-2009, 14:25

Ryniu napisał/a:
Ale ja zauważyłem, że Pola jest bardzo cwana i do tego niesamowicie szybka i odważna. U nas niestety nie ma obednice, ale agility jest i chyba skorzystamy :)

WOW co ja czytam ;D

Ania-Ceres - 27-02-2009, 02:38

Witam ponownie, dzięki za odpowiedzi, dają wiele do myślenia :)

po pierwsze, myślę o jakimś sporcie, z tego względu, że godząc się na labradora czytałam wiele o tej rasie i podstawowa rzecz, to fakt, że te psy lubią pracować, leży to w ich naturze, i wiem że Ceres byłaby nieszczęśliwa, gdyby po skończonym kursie PT siedziałaby po całych dniach na kanapie, bo cóż możnaby innego robić... A chcę żeby Ceres była szczęśliwym psem bo i ja wtedy będę szczęśliwa (jak można żyć spokojnie widząc jak pies się męczy...:( )

stąd też pomyślałam o obedience, choć faktycznie coraz więcej myślę o tym jak o cyrku, bo tak naprawdę to co się uczy psiaka, to wykorzystuje się to tylko na ringu, nie ma to zastosowania w codziennym życiu (ostatnio nawet zapytałam p. Marka czy te psiaki z obedience na co dzień tak chodzą wpatrzone w oczy właściciela? - oczywiście że nie...). Stąd też obedience wydaje mi się coraz bardziej jakąś zachcianką właściciela... na dpdatek w K9 sporo szkolenie kosztuje...

Agility? Fajna sprawa, bardzo mi się to spodobało, ale z labkiem można zacząć ćwiczyć stosunkowo późno - jak urośnie i będzie wiadomo, że nie ma problemów zdrowotnych. Poza tym labki są dość "duzymi i ciężkimi" psiakami więc trudniej konkurować z psiakami o lepszych predyzposycjach. No chyba że ćwiczymi sobie tylko dla własnej przyjemności...

Myślałam też o dogoterapii, lubię pomagać innym, ale to też długa droga i znowu koszta...

Tropienie, myślistwo - nie znam się na tym kompletnie...

IPO - odpada, wiadomo...

jest coś jeszcze do wyboru?

co do Ceres - jest bardzo zrównoważonym psem i cholernie mądrym i cwanym, uczy się szybko i co najważniejsze - ja jej poświęcam sporo czasu..

co do "nadawania się" psa jak i mnie jako opiekuna do obedience, to spytałam p. Marka Fryca co myśli o naszym duecie: pies owszem, każdy się nadaje, a moim sprawdzianem będą zawody... czyli brak konkretnej odpowiedzi, choć ostatnio poprosił mnie o jakieś zdjęcia z Ceres - "bo bardzo ładnie współpracujemy" i wkleiłby sobie na strone szkoły...

nie wiem co myśleć...doradzajcie mi dalej :)

a jeśli ktoś wie - to jaki jest koszt obedience w Krakowie? dojeżdżam z Luszowic, więc do Katowic jak i do Krakowa mam prawie tę samą drogę...


piszcie, piszcie... czas wybierać :)

Gerard - 27-02-2009, 09:04

Ania-Ceres napisał/a:
stąd też pomyślałam o obedience, choć faktycznie coraz więcej myślę o tym jak o cyrku, bo tak naprawdę to co się uczy psiaka, to wykorzystuje się to tylko na ringu, nie ma to zastosowania w codziennym życiu

Bardzo się mylisz :-)
Przeczytaj uważnie regulaminy PT i obedience i wskaż takie konkurencje PT, których nie ma w obedience. Wydaje mi się, że takich nie ma. Pozostawanie w miejscu, chodzenie przy nodze na smyczy i bez smyczy, przywołanie, aport, siad w marszu i waruj w marszu, odszukiwanie przedmiotu własnego (na wyższym poziomie), itd., itd. Różnica polega jedynie na metodyce szkolenia. W obi są klasy, 0, 1, 2 i mistrzowska. Żeby przejść do klasy wyższej, para, pies i przewodnik musi prezentować odpowiedni poziom, co weryfikuje się na zawodach. Nie chcę powiedzieć, że rożnica polega rownież na poziomie szkolenia, bo to mogłoby być krzywdzące, dla wielu osób, zajmujących sie szkoleniem PT, ale prawda jest taka, że znakomita większość psów kończąca kurs PT, po wyjściu za bramę ośrodka szkoleniowego, jest tak samo ........niewyszkolona jak przed szkoleniem.
Gdybyś miała okazję zobaczyć na żywo zawody PT a poźniej zawody Obi, wtedy wszystko stałoby sie jasne.
Poniżej wklejam linki do czterech filmików. Popatrz na nie i sama wyciągnij wnioski.

1/ Zawody PT
- dobrze wyszkolony pies

http://www.youtube.com/watch?v=2QzDvXibrvk

- trochę gorzej wyszkolony pies

http://www.youtube.com/wa...feature=related

2/ Zawody OBI
- dobrze wyszkolony pies

http://www.youtube.com/watch?v=6sDhB21pDpM

- troche gorzej wyszkolony pies

http://www.youtube.com/watch?v=zixfuZ5ZfgE

Widzisz jakieś różnice w sposobie poruszania się po ringu dobrze wyszkolonych psów w zawodach PT i Obi? :-)
Różnica leży głownie w kwalifikacjach osoby szkolącej i naszym mylnym wyobrażeniu o tym jak powinien pracować pies po PT :-)

Ania-Ceres - 27-02-2009, 14:46

hmmm...

filmików z obi widziałam wiele, i naprawdę robią niesamowite wrażenie...

Ania-Ceres napisał/a:
stąd też pomyślałam o obedience, choć faktycznie coraz więcej myślę o tym jak o cyrku, bo tak naprawdę to co się uczy psiaka, to wykorzystuje się to tylko na ringu, nie ma to zastosowania w codziennym życiu


tutaj miałam na myśli to, co znowóż powiedział mi p. Marek Fryc, że pod obi uczymy psa tych podstawowych komend (siad, waruj, noga etc, etc) ale w inny sposób, czyli z odpowiednią stabilizacją głowy, ciała...- nie wystarczy żeby pies po prostu szedł przy nodze, i jak mi powiedział: przez to szkolenie psiaki są trochę zaniedbane w życiu codziennym, żeby "nie mieszać im w głowie", trzeba używać innych komend (np. klapnij, leżeć, idziemy)... tak czy siak wyszło na to, że obi jest tylko i wyłącznie przydatne na ringu, a w życiu codziennym trzeba sobie inaczej radzić...


poza tym, przy okazji zweryfikuję: czy trenowanie z psem stabilizacji głowy może trwać do 3 miesięcy? i czy żeby jechać na zawody trzeba minimum 1,5 roku pracy z psem?

tak naprawdę treningi i żmudna praca mnie nie przerażają, bo sama byłam kiedyś zawodnikiem więc wiem co znaczy cierpliwość, poświęcenie etc...


i jakie są tego koszta? w przypadku szkoły Marka Fryca wychodzi półtora roku po 200zł co daje jakieś 3600zł...(minimum) (do tego nakaz ubierania koszulek "firmowych" podczas zawodów, na forach podpisywanie się z nazwą klubu (strasznie nielubianego zresztą), lojalka...)

znacie lepsze szkoły? albo szkoły w których powiedzą od razu czy się z Ceres nadajemy czy nie?

BarbaraS - 27-02-2009, 18:38

Ania-Ceres napisał/a:
pod obi uczymy psa tych podstawowych komend (siad, waruj, noga etc, etc) ale w inny sposób, czyli z odpowiednią stabilizacją głowy, ciała...

Sposób w jaki uczy się psa "pod obi" ma na celu uzyskać przede wszystkim psa pracującego chętnie, z radością. O żadnej, specjalnej stabilizacji głowy czy t.p. nic mi nie wiadomo, oczywiście bardzo dobrze widziany i punktowany jest kontakt z przewodnikiem(kwestią dyskusyjną jest czy ma to być kontakt wzrokowy czy po prostu widoczna więź). Ja specjalnie nie przywiązuję wagi do kontaktu wzrokowego a coś tam udało nam się osiągnąć w tej dziedzinie. Starty w obedience nie przeszkadzają mi brać udziału w zawodach PT czy tych najtrudniejszych, w/g regulaminu MPPT. W żaden sposób posłuszeństwo sportowe nie przeszkadza mi w życiu codziennym, komendy są takie same jak te których używam na zawodach. Może bardziej życie codzienne czasem psuje mi to co udało się wypracować w szkoleniu sportowym. Tu mam na myśli to że czasem ktoś z domowników ma psa pod swoim okiem i pewne rzeczy robi niewłaściwie. Ale z tym był problem na początku, teraz już nikt nie jest w stanie zepsuć mi psa.
Był czas kiedy występowałyśmy w koszulkach z logo swojej szkoły, obecnie jest to zabronione. Nikt jednak nigdy nie nakazywał koszulek zakładać, przecież można nauczyć psa samodzielnie i wystartować reprezentując wyłącznie siebie. Czy ktoś widział żebym ja na jakimkolwiek forum podpisywała się z nazwą swojego klubu? A przecież z jakimś klubem(szkołą właściwie) jesteśmy związane.
Czy potrzeba aż 1,5 roku treningu by wystartować? No z tym się absolutnie zgodzić nie mogę, sama wystartowałam po 1,5 miesiąca naszego pobytu w szkole. Co prawda debiut nie był udany ale przynajmniej oswoiłam psa i siebie z ringiem i miałam jakąś podstawę do analizy błędów. Naprawdę nie potrzeba aż tyle czasu by zaliczyć prosty program zerówki obedience, prostszy niż egzamin PT który średni pies zaliczy po 3 miesiącach szkolenia.
No i nic nie poradzę na to jeśli ktoś zechce szkolenie psa w kierunku posłuszeństwa nazwać cyrkiem. Dla mnie praca z psem, nieważne jaki kierunek ktoś sobie obrał nic wspólnego z cyrkiem nie ma. I niech każdy przy swoim zdaniu zostanie jeśli taka wola. Ja mogę tylko zachęcać bo wiem na czym to polega ale nie biorę na siebie misji uszczęśliwiania nikogo.

[ Dodano: Pią 27 Lut, 2009 ]
Ania-Ceres napisał/a:
czy się z Ceres nadajemy czy nie?

Uważam że tego nie da się stwierdzić od razu, moim zdaniem każdy pies się nadaje do szkolenia w posłuszeństwie, więcej problemów mają sami przewodnicy ale nauczyć się każdy może z czasem jeśli chęci nie brakuje. Ogólnie nauczenie psa różnych umiejętności musi być długotrwałe i potrzebna jest tu cierpliwość. Zbyt duża dawka ćwiczeń powoduje zmęczenie i znużenie psa więc siłą rzeczy wszystko musi być w czasie rozłożone. Obedience ma to do siebie że zaczyna się od najprostszych ćwiczeń i im wyższa klasa tym ćwiczeń jest więcej, są trudniejsze i także surowiej oceniane. Przygotowanie psa do startu w klasie międzynarodowej (trzeciej) to jakieś 4 lata minimum. Wiadomo że do takiego etapu nie każdy dojdzie ale można się pobawić przez jakiś czas.

Ania-Ceres - 27-02-2009, 20:14

BarbaraS napisał/a:
oczywiście bardzo dobrze widziany i punktowany jest kontakt z przewodnikiem(kwestią dyskusyjną jest czy ma to być kontakt wzrokowy czy po prostu widoczna więź)


no tak, ja do tej pory znałam obraz obi tylko w punktu widzenia Marka Fryca. Natomiast jeśli da się osiągnąć dobre wyniki bez zbędnego cyrku, gdzie kontakt wzrokowy to nie wyuczony sposób trzymania pyszczka a po prostu widoczna więź - tak jak napisałaś - to mnie to jak najbardziej odpowiada :) po prostu nie zależy mi na ''męczeniu'' psa a na dobrej zabawie, która będzie sprzyjała rozwojowi więzi pomiędzy mną a moją Ceres.

BlueDiego - 27-02-2009, 21:07

Pamiętaj o tym Ania-Ceres, że labki muszą otrzymać, dla zdrowia fizycznego i psychicznego,"swoją" porcję ruchu (zabawy), co zajmuje też pańci pewną ilość czasu dziennie.. :D :papa:
BarbaraS - 27-02-2009, 21:32

BlueDiego napisał/a:
labki muszą otrzymać, dla zdrowia fizycznego i psychicznego,"swoją" porcję ruchu (zabawy), co zajmuje też pańci pewną ilość czasu dziennie.. :D :papa:

Zwłaszcza młody labek tak z pół etatu powinien panci zająć :P

Gerard - 28-02-2009, 01:17

Ania-Ceres napisał/a:
przez to szkolenie psiaki są trochę zaniedbane w życiu codziennym

To Aniu nie do Ciebie, a do p.Fryca. Trudno wymyślić większą bzdurę :-D

BarbaraS - 28-02-2009, 10:03

Ania-Ceres napisał/a:
jeśli da się osiągnąć dobre wyniki bez zbędnego cyrku,

Jak wcześniej napisałam nie przykładam się za bardzo do tego patrzenia w twarz ale przyznać muszę że ma to też swoje zalety - pies wpatrzony w przewodnika nie rozgląda się na boki i nic go nie rozprasza. Nie powiem, chciałabym by mój pies też tak się we mnie wpatrywał :)
"Cyrkowanie" z psem też nie jest złe, Figa bardzo lubi się uczyć różnych sztuczek, to się robi na wesoło bo przymusem niczego się tu nie osiągnie. Bawi się pies, bawię się ja...

Gerard - 28-02-2009, 10:41

BarbaraS napisał/a:
Jak wcześniej napisałam nie przykładam się za bardzo do tego patrzenia w twarz ale przyznać muszę że ma to też swoje zalety - pies wpatrzony w przewodnika nie rozgląda się na boki i nic go nie rozprasza..

Kontakt wzrokowy z psem nie jest sztuką dla sztuki. Często zapominamy o tym szkoląc młodego
psa i dajemy "niewyuczone" komendy, jak ja to nazywam, do zadu psa. Powtarzamy je, często powtarzamy wielokrotnie, i w ten sposób uczymy psa, że one nic nie znaczą, albo zaczynają znaczyć dla psa zupełnie co innego niż dla przewodnika. Pies przede wszystkim rozumie mowę ciała a dopiero później zaczyna rozumieć znaczenie słów, czyli zaczyna kojarzyć wykonywaną czynność z komendą, którą mu dajemy. Ale to wymaga wielokrotnych powtórzeń. Dlatego nawet pies myśliwski, od którego oczekuje się pewnej samodzielności w podejmowaniu decyzji, najpierw musi być nauczony posłuszeństwa i rozumienia znaczenia komend.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group