Przyjaciele forum Zgłoszenie
FAQFAQ    SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  ProfilProfil
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  Chat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Reanimacja psa
Autor Wiadomość
ppaula2 


Dołączyła: 28 Mar 2009
Posty: 2422
Skąd: Za górami za lasami
Wysłany: 29-11-2011, 12:42   Reanimacja psa

Popłakałam się oglądając ten filmik :(
http://www.cda.pl/video/1...mierajacego-psa
_________________
"Próżnoś repliki się spodziewał,
Nie dam Ci przytyczka, ani klapsa
Nie powiem nawet pies cię je..ł
bo to.. mezalians byłby dla psa.."
boski J. Tuwim"
 
 
Bora 


Dołączyła: 26 Lis 2007
Posty: 4631
Skąd: Polska
Wysłany: 29-11-2011, 13:20   

Ta reanimacja została źle wykonana,ale też ciężko mi sie oglądało ten film:( Cud że tego psa ocucili. Tyle czasu bez oddechu.

Myśle że to warto obejrzeć. Tak na wszelki wypadek http://www.youtube.com/watch?v=vxd1iTVrqZw
 
 
ppaula2 


Dołączyła: 28 Mar 2009
Posty: 2422
Skąd: Za górami za lasami
Wysłany: 29-11-2011, 13:38   

Bora, wiem, że źle.
Ale myślę, że dzięki próbom tego człowieka psiak przeżył.
Nie chodziło tu o techniki reanimacyjne tylko o przeżycie :(
_________________
"Próżnoś repliki się spodziewał,
Nie dam Ci przytyczka, ani klapsa
Nie powiem nawet pies cię je..ł
bo to.. mezalians byłby dla psa.."
boski J. Tuwim"
 
 
inkapek 
Paulina&Neska



Mój labrador: Neska
Suczka urodziła się:
21.11.2005r.

Wiek: 41
Dołączyła: 28 Lis 2007
Posty: 4151
Skąd: Teraz Czaplinek
Wysłany: 29-11-2011, 13:47   

Bora, bardzo ciekawy filmik, dzięki.

ppaula2, jak ja się boję śmierci moich psów...
_________________

 
 
 
ppaula2 


Dołączyła: 28 Mar 2009
Posty: 2422
Skąd: Za górami za lasami
Wysłany: 29-11-2011, 14:39   

inkapek napisał/a:


ppaula2, jak ja się boję śmierci moich psów...

Ja dopiero przy tym filmiku zdałam sobie sprawę, że moje też kiedyś odejdą :cring:
I nie wiem co gorsze.
Nagła śmierć nie wiadomo kiedy czy uśpienie psiaka z powodu nieuleczalnej choroby.
W pierwszym przypadku mniej cierpi pies, ale za to my nie mieliśmy czasu się pożegnać.
W drugim najczęściej pies się wycierpi ale za to my mamy czas się na to przygotować.
Ahhhh
Ciężki temat :(
Na szczęście mam nadzieję, że jeszcze kupa szczęśliwych lat przed nami :)
_________________
"Próżnoś repliki się spodziewał,
Nie dam Ci przytyczka, ani klapsa
Nie powiem nawet pies cię je..ł
bo to.. mezalians byłby dla psa.."
boski J. Tuwim"
 
 
AnIeLa 



Mój labrador: Asior
Pies urodził się:
27.06.2005 -08.02.2021

Wiek: 37
Dołączyła: 18 Wrz 2008
Posty: 7378
Skąd: Nowa Sól
Wysłany: 29-11-2011, 14:48   

ppaula2 napisał/a:
W pierwszym przypadku mniej cierpi pies, ale za to my nie mieliśmy czasu się pożegnać.


Taki przypadek jest o tysiąckroć lepszy.

Przy śmierci psa nie chodzi o Nas - o ludzi. Chodzi o to by zwierze nie cierpiało. Nie ważne ile czasu damy sobie kosztem cierpienia zwierzęcia, zawsze będzie dla Nas za wcześnie na śmierć przyjaciela.
_________________
"Mieszańce chroni więc sama natura, psy rasowe chroni mądry dobór hodowlany, "rasowych bez rodowodu" nie chroni nikt i nic. O tym naprawę nie wolno zapominać!"
 
 
 
Bora 


Dołączyła: 26 Lis 2007
Posty: 4631
Skąd: Polska
Wysłany: 29-11-2011, 15:25   

ppaula2 napisał/a:
Ale myślę, że dzięki próbom tego człowieka psiak przeżył.

Tak, też mi się wydaje, że dzięki tym zabiegom psu udało się przeżyć. Z tego co pamiętam, ten pies chorował na serce, właścicielka nie była świadoma jego choroby.


Ja wiele razy myślałam jak to będzie... przeżyłam śmierć mojego pierwszego psa (suka została uśpiona) a i tak pamiętam to do dziś. Myślę że każde zwierze, jak odchodzi zabiera ze sobą kawałek naszego serca, ślad zostaje.
 
 
tenshii 
Ania & labradość



Mój labrador: Teyla
Suczka urodziła się:
30.09.2009

Mój labrador: Fido
Pies urodził się:
15.06.2009

Mój labrador: Daisy [*]
Suczka urodziła się:
20.06.2007 - 26.10.2009

Wiek: 38
Dołączyła: 21 Mar 2010
Posty: 8525
Skąd: Wrocław
Wysłany: 29-11-2011, 15:33   

Ja musiałam uśpić swoje myszki, królika, dwa psy, nie liczę szczeniaka, który umarł na nosówkę - to było ze 20 lat temu.
Każda śmierć zwierzęcia boli tak samo :(
_________________
They gave me a Labrador Retriever cause other Angels
were busy

Pies może być dowolnej rasy, pod warunkiem, że jest
to labrador
 
 
 
ppaula2 


Dołączyła: 28 Mar 2009
Posty: 2422
Skąd: Za górami za lasami
Wysłany: 29-11-2011, 16:11   

AnIeLa napisał/a:
ppaula2 napisał/a:
W pierwszym przypadku mniej cierpi pies, ale za to my nie mieliśmy czasu się pożegnać.


Taki przypadek jest o tysiąckroć lepszy.

Przy śmierci psa nie chodzi o Nas - o ludzi. Chodzi o to by zwierze nie cierpiało. Nie ważne ile czasu damy sobie kosztem cierpienia zwierzęcia, zawsze będzie dla Nas za wcześnie na śmierć przyjaciela.

Też mi się tak wydaje.
Ale po śmierci teściowej która chorowała na raka (nie długo, bo 3 miesiące) zaczęłam się zastanawiać co lepsze (dla bliskich oczywiście a nie dla umierającej osoby) i chyba doszłam do wniosku patrząc na to ciut z boku, że ten czas na przygotowani się i pożegnanie był bardzo ważny.
Stąd też moje myślenie. Ale myślenie ze strony mnie i moich uczuć.

Ja tylko raz uśpiłam psa i to nie swojego a swoich teściów. Ulżyłam mu w cierpieniu ale długo nie mogłam się z tym pogodzić :(

Że też świat musi być tak skomplikowany......

Bora napisał/a:
ppaula2 napisał/a:
Ale myślę, że dzięki próbom tego człowieka psiak przeżył.

Tak, też mi się wydaje, że dzięki tym zabiegom psu udało się przeżyć. Z tego co pamiętam, ten pies chorował na serce, właścicielka nie była świadoma jego choroby.

A znasz tą historię?
Bo ja przypadkiem trafiłam na tą stronę i zastanawiałam się co się stało, że pies umierał?
_________________
"Próżnoś repliki się spodziewał,
Nie dam Ci przytyczka, ani klapsa
Nie powiem nawet pies cię je..ł
bo to.. mezalians byłby dla psa.."
boski J. Tuwim"
 
 
Bora 


Dołączyła: 26 Lis 2007
Posty: 4631
Skąd: Polska
Wysłany: 29-11-2011, 19:22   

ppaula2 napisał/a:
A znasz tą historię?

Tak "zgrubsza"
Ten pies trafił na szkolenie, od jakiegoś czasu chorował na serce, o czym właścicielka nie wiedziała. Zasłabł na zajęciach, stracił przytomność, przestał oddychać, serce stanęło. Właścicielka wpadła w panikę i histerię, dopiero szkoleniowiec pomógł psu (co widać na filmie). Po tym wypadku właścicielka przebadała psa, okazało się że to choroba serca, na którą często cierpią boksery.
 
 
Małgosia35 



Mój labrador: Gustaw vel Gucio ( Magnum Mera Vallis )
Pies urodził się:
21.06.2017

Mój labrador: Klocek
Pies urodził się:
15.01.2009

Mój labrador: Max ( Grom Sodalis )
Pies urodził się:
20.07.2014

Wiek: 50
Dołączyła: 23 Paź 2011
Posty: 3193
Skąd: Bergen op Zoom-NL
Wysłany: 29-11-2011, 21:45   

ppaula2 napisał/a:
pies się wycierpi ale za to my mamy czas się na to przygotować.

Niewiem czy na to można się przygotować.. :(
Usypiałam swojego pierwszego psa,miala prawie 14 lat,od szczeniaczka była schorowana wraz z wiekiem coraz bardziej i dokuczliwiej.
Trafiliśmy na super weterynarza,takiego z prawdziwego zdarzenia,z powołania,o wielkim sercu..
Asta była usypiana w domu.Mieliśmy czas ,aby się z nią pożegnać.
Od przyjazdu weta do nas Ona chyba wiedziała...
Płakaliśmy jak dzieci,było to tak ciężkie przeżycie ,że niemożliwe jest to opisać :cring:

Mimo ,iż wiedzieliśmy już od jakiegoś czasu ,że trzeba się nad tym zastanowić,nad takim rozwiązaniem,to jednak nic mniej to nie boli i chociaz człowiek zdaje sobie sprawę,ze tak naprawde nie ma innego wyjścia to ten fakt nic mniej nie boli..
Rozstajemy sie przecież z najlepszym przyjacielem,z członkiem rodziny,z kimś kto był z nami czasem wiele lat..
Nie przygotowujemy się..mamy tylko świadomość ,ze coś takiego w krótkim czasie nastąpi..
_________________

 
 
bietka1 



Mój labrador: Sara i Nero (nie lab)
Suczka urodziła się:
18.05.2006

Wiek: 61
Dołączyła: 21 Cze 2008
Posty: 806
Skąd: prawie Gdańsk
Wysłany: 29-11-2011, 22:28   

Byłam na kursie I pomocy dla psów, ćwiczyłam na fantomie, ale szczerze mówiąc nie wiem, czy w razie potrzeby zdołałabym zachować zimną krew i prawidłowo zadziałać...
A co do pożegnania ze śmiertelnie chorym psem - udało mi się wywalczyć, żeby wet przyjechał do naszego domu. Weci z wielu klinik odmawiali eutanazji w domu tłumacząc się przepisami, zgodził sie w końcu wiejski weterynarz, i to on z wielką empatią pomógł nam przez to przejść. Do tej pory pamiętam to straszne uczucie, kiedy ja wciąż głaskałam młodego, bo 5 letniego Maksia przepraszając go za to, że przegraliśmy z chorobą, a jego już nie było.... Takiej nagłej, bolesnej pustki w sercu nie przeżyłam nigdy wcześniej. Liczę kolejne lata moich obecnych psów, biegam z każdą błahostką do weta i wciąż myślę o tym, że i z nimi kiedyś przyjdzie mi się rozstać...
 
 
zuzia 



Mój labrador: Lunia (*)
Suczka urodziła się:
14.04.2008r. - 16.11.2018 r.

Mój labrador: Dżok (*)
Pies urodził się:
ok. 2000r. - 19.08.2014 r.

Wiek: 42
Dołączyła: 09 Sty 2008
Posty: 1049
Skąd: Lublin
Wysłany: 29-11-2011, 22:57   

Moja pierwsza sunia odeszła niespodziewanie dla mnie, dlugo chorowała, ja byłam mała i nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji, o jej odejściu dowiedziałam się po fakcie. Bardzo żałowałam że się z nią nie pożegnałam, że nie powiedziałam jej tylu rzeczy... Druga sunia też chorowała, ja byłam już starsza i świadoma sytuacji, to było okropne, spałam z nią na podłodze, najpierw modliłam się żeby wyzdrowiała, a przez ostatnie 2 tygodnie błagałam Boga żeby jej ulżył i zabrał do siebie. Musiała zostać uśpiona i przyznam szczerze że bardzo długo nie moglam sobie z tym poradzić, czas jaki miałyśmy żeby się pożegnać nic nie pomógł, było tylko gorzej. I tak nie zdążymy powiedzieć wszystkiego co byśmy chcieli, a podjęcie decyzji że teraz to już jest czas kiedy trzeba zakończyć cierpienie jest niewyobrażalnie trudne :(

[ Dodano: 29-11-2011, 23:19 ]
Nie znam dobrze anatomii psa, czy bok na którym lezy pies nie ma znaczenia, bo ta bokserka leżała chyba na lewym boku, masowana była z prawej strony. Jak to jest u psów?
_________________

 
 
inkapek 
Paulina&Neska



Mój labrador: Neska
Suczka urodziła się:
21.11.2005r.

Wiek: 41
Dołączyła: 28 Lis 2007
Posty: 4151
Skąd: Teraz Czaplinek
Wysłany: 30-11-2011, 10:04   

bietka1, czytając twojego posta poryczałam się...ja pożegnałam już dwa psy i do tej pory płaczę jak oglądam ich zdjęcia.
_________________

 
 
 
Weronika_S 



Mój labrador: Olaf
Pies urodził się:
22.05.2008

Wiek: 39
Dołączyła: 29 Cze 2011
Posty: 857
Skąd: Warszawa
Wysłany: 13-03-2012, 14:34   

niestety mam doświadczenie w tym temacie bo musiałam kiedyś reanimować swojego psa :cring: :cring: jedyne co mogę powiedzieć to to,że zapomina się wtedy o wszystkim czego się nauczyło czy przeczytało,działają odruchy.Nam na szczęście się udało,ale pies był parę minut nieprzytomny i myślałam,że to już koniec :( nie da się też przygotować na odejście przyjaciela czy bliskiego..
 
 
Rysia88 
Gaba&Okruszek



Mój labrador: Atos
Pies urodził się:
5.09.2011

Wiek: 35
Dołączyła: 06 Paź 2011
Posty: 2028
Skąd: Płock
Wysłany: 13-04-2012, 14:59   

Przypadkowo trafiłam na ten wątek.... :(

Ja niestety mam za sobą śmierć psa po długiej chorobie oraz śmierć nagłą na którą nikt nie był przygotowany...

Oba te doświadczenia są dla mnie traumatyczne. Każdego dnia o tym myślę. Często ryczę.

W pierwszym przypadku pies miał ponad 16 lat - chorował około roku... nie uśpiłam go, mimo tego że wet mówił, że to jedyne już wyjście - nie umiałam podjąć tej decyzji.... wiecie dlaczego? ja cały czas miałam nadzieję, że tak jak to czasem bywa u ludzi znajdzie się lek - coś co pomoże...nie traciłam nadziei...teraz myślę, że to był mój egoizm - nie umiałam się z nim rozstać - bo jak?? jak miałam się pożegnać z psem który był dla mnie oparciem przez prawie całe moje życie? chciałam by jak najdłużej był ze mną.... do dzisiaj czuję ostatnie uderzenia jego serca.... pamiętam jak wtulona w jego zmarłe ciało wyłam jak głupia... :cring: Na początku jego choroby trzeba było go reanimować bo stracił przytomność - z całej rodziny zimną krew zachował tylko mój brat który uciskał na klatkę...

W drugim przypadku pożegnałam 10 miesięcznego szczeniaka.... w ogóle nie byłam na to przygotowana..trauma nie z tej ziemi... nawet nie umiem o tym wszystkim składnie pisać....

Mimo wszystko wcale nie myślę o tym, że kiedyś może Tośka zabraknąć.
_________________
Pamiętając o przeszłości, tworzę przyszłość...

Galeria Atosa: http://forum.labradory.or...der=asc&start=0
 
 
elaania 


Mój labrador: Taker
Pies urodził się:
20-03-2015

Wiek: 34
Dołączyła: 03 Gru 2017
Posty: 16
Skąd: Warszawa
Wysłany: 16-01-2018, 23:34   

Nigdy nie myślałam że można robić reanimację psu.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group


POMAGAJĄ NAM

POLECAMY


logo portalu - wejdź