Widzę że na tym forum zdanie inne niż niektórych użytkowników najwyraźniej bardzo boli...
Jakim prawem możecie oceniać mnie i to co robię?
W ŻADNYM poście nie oceniłam źle Quaddo, w Ż A D N Y M. Pisałam ogólnie, nawiązując do tematu, lecz nie bezpośrednio o autorce.
Proszę nie wmawiać mi głupot.
Mało tego, za każdym razem chwaliłam troskę pani Quadda o psa!
klaudia1234 napisał/a:
nie zrobiłam bo go kocham. Kocham jak członka rodziny, jak mojego tatę, mamę babcie, ciocie, wszystkie dzieci i wszystkie bliskie mi osoby. Jak mogłam oddać jednego z nas, to jest fair?
No i tu właśnie zarzucasz Quaddo, że nie kocha swojego psa. Jak w takim razie możesz pisać że jej nie oceniasz[/quote]
haha, ja coś w tym zdaniu komuś zarzucam? akurat tam napisałam to co JA robię i czuję względem mojego psa. J A., nie Quaddo!
Jeszcze raz proszę czytajcie ze zrozumieniem!
deadend, Zarzucasz mi to że nie napisałam wbrew swojej woli słodkiego pocieszenia dla quaddo? miałam skłamać, aby zadowolić Was I Panią Quaddo?
Jeżeli Waszym zdaniem to jest w porządku, to gratuluję wam rozsądku...
Widzę że niektórym użytkownikom świetnie wychodzi naskakiwanie i obrażanie innych.
I możecie pisać sobie że to ja oceniam, lecz w ŻADNYM poście bezpośrednio nie oceniłam Quaddo, tylko to jak WIĘKSZOŚĆ ludzi powierzchownie traktuje psy.
Natomiast Wy w każdym poście bezpośrednio plujecie na moją osobę jadem, tylko dlatego że mam odmienne od waszego zdanie...
Czegoś tu nie rozumiem... Skoro to jest forum ogólnodostępne, dla użytkowników kochających labradory, to dlaczego ja nie mogę wypowiedzieć własnego zdania w sposób kulturalny i przemyślany?
Skoro niektórzy forumowicze chcieliby zrobić z tego miejsca słodką kawierenkę dla ludzi, którzy czasem postępują lekkomyślnie (broń Boże nie napisałam tu o Quaddo) to proszę bardzo!
Może najlepiej będzie zebrać ludzi o jednakowych poglądach i rozmyślaniach i utworzyć z tego miejsca forum dla wybranych, jednomyślnych?
Przepraszam że się uniosłam, ale patrzeć na głupotą i nietolerancję nie mogę. Jeżeli kogoś uraziłam, moja wina.
Natomiast zdania i tak nie zmieniam. Ludzie zbyt przedmiotowo i powierzchownie traktują psy i równie szybko się ich pozbywają. (mowa o ogólnej sytuacji psów, nie o tej konkretnej)
Wysłany: Dzisiaj 14:20
Widzę że na tym forum zdanie inne niż niektórych użytkowników najwyraźniej bardzo boli...
Nie tylko na tym niestety,niby fora są do dyskutowania,ale czasem nie warto dyskutować,juz nie raz o tym się przekonałam.
Już nawet nie pisze o tym,ze miewam trudne sytuacje,że czasem mój pies siedzi 14 godzin w domu sam bo koleżanki córka zapomni przyjść i go wyprowadzić,ech,już nie pisze o tym,ze koszt jego leczenia w ostatnim czasie przekraczał koszt mojej pensji,bo po co.To jest mój problem i tylko mój.
Przekonałam się już że wielokrotnie trza odpuścić pisanie swojego zdania.
_________________
klaudia1234 [Usunięty]
Wysłany: 07-08-2015, 17:17
anna34, Dzięki że chociaż Ty jedna masz podobne zdanie do mojego.
Już myślałam że zostanę spalona żywcem za wypowiedzenie własnego zdania.
Wiek: 42 Dołączyła: 12 Sie 2009 Posty: 275 Skąd: Leżajsk
Wysłany: 07-08-2015, 22:57
klaudia1234 napisał/a:
Skoro niektórzy forumowicze chcieliby zrobić z tego miejsca słodką kawierenkę dla ludzi, którzy czasem postępują lekkomyślnie (broń Boże nie napisałam tu o Quaddo) to proszę bardzo!
w temacie Quaddo walisz wypracowaniami potępjając konkretne zachowania, oceniając itp i tak pięknie podkreślasz za każdym razem, że to nie odtyczy Quaddo, to po co to tutaj piszesz? do kogo w końcu pijesz? nikt tu nie pyta o ocenę postawy "jakichś ludzi, innych, broń boże nie Quaddo". Słodka kawiarenka? Załóż wątek na takie rozkminy, toż po to jest forum! Poleje się hejt i błoto, słodko nie będzie a co niektórzy się dowartościują.
anna34 napisał/a:
czasem mój pies siedzi 14 godzin w domu sam
gratuluję.
Jest też różnica między psem 2-letnim a 8-letnim.
Mój labrador: Hermiona (*)
Suczka urodziła się:
30.08.2003-02.05.2018
Mój labrador: Fiona (*)
Suczka urodziła się:
23.01.2008-12.12.2019
Mój labrador: LOVE STORY Lualaba(*)
Pies urodził się:
14.09.2008-19.06.2022
Dołączyła: 31 Paź 2008 Posty: 9815 Skąd: Warszawa
Wysłany: 08-08-2015, 10:16
Miałam się nie wypowiadać w tym temacie bo .. to bardzo trudny problem.
Wiele razy się zastanawiałam nad losem swoich psów. Wiele razy byłam na granicy załamania.
Tylko dlatego, że Hercia jest bardzo stara i chora. Fionka ma agresje lekową i jest nieobliczalna a Lovelas cóż ........arthroza - drogie leki .. Pewnie by ktoś go adoptował gdybym mu jajek nie wycięła bo ma wyrobione uprawnienia i ..
Po prostu , moje psy nie są adopcyjne, gdyby było inaczej, gdybym miała taką możliwość jak ma Quaddo .. na pewno bym im poprawiła świat, dała bym szansę na lepsze życie, bo je bardzo kocham.
Jestem stara, mam bardzo chorego męża i często muszę go prosić by na powrót ze szpitala wziął taksówkę bo ja nie mogę go odebrać, bo muszę wyjść z psami.Wiele spraw, wiele problemów, życie kopie na maksa każdego.
Jeden ma szansę je poprawić, drugi musi trwać w tym szambie jakie mu los uszykował.
Quaddo oddaj psa póki możesz, póki masz szansę polepszyć mu życie.Pies nie rozumie dlaczego jest jak jest............Przyzwyczai się do nowych ludzi, nowego domu i będzie szczęśliwy.
A Ty to jakoś przeżyjesz, wypłaczesz morze łez ale.. będziesz wiedziała, że zrobiłaś wszystko co mogłaś.
Mój labrador: Teyla
Suczka urodziła się:
30.09.2009
Mój labrador: Fido
Pies urodził się:
15.06.2009
Mój labrador: Daisy [*]
Suczka urodziła się:
20.06.2007 - 26.10.2009
Wiek: 39 Dołączyła: 21 Mar 2010 Posty: 8526 Skąd: Wrocław
Wysłany: 08-08-2015, 12:33
anna34 napisał/a:
deadend napisał/a:
gratuluję.
Jest też różnica między psem 2-letnim a 8-letnim.
A myślisz,że jeśli byłby 2 latkiem to coś by to zmieniło w moim postępowaniu? bo ja nie sądze.Miał 6 jak jego pan wyjechał.
jakbyś przy tym miała niespełna roczne dziecko i brak faceta, który wysyła pieniądze to sytuacja zapewne wyglądałaby inaczej. Szczególnie jeśli na głowie wisiał by rozwód i inne problemy...
Chopper siedzi sam czasami długo ale jest starszy i, schorowany, i to dużo zmienia... te sytuacje są bardzo różne
[ Dodano: 08-08-2015, 13:41 ]
I żeby nie było to z tym facetem, który wysyła kasę chodziło mi o to, że masz dodatkowe źródło dochodu, za które możesz choćby wynająć czasami petsittera, a Quaddo i w kwestii finansowej została sama
_________________ They gave me a Labrador Retriever cause other Angels
were busy Pies może być dowolnej rasy, pod warunkiem, że jest
to labrador
klaudia1234 [Usunięty]
Wysłany: 08-08-2015, 17:47
To że Chopper jest starszy nic nie zmienia. Potrzebuje tyle samo miłości, bliskości człowieka i wsparcia co inne psy. Mało tego. Moim zdaniem fakt że jest choru uświadamia mnie że musi mieć więcej poświęconego czasu i uwagi co zdrowy pies! Akurat doskonale wiem, bo mam psa z tą samą chorobą, bardziej lub mniej zaawansowaną. Są takie dni kiedy mój pies leży i nie ma na nic siły, ale potem nadchodzi taki czas, kiedy ma ochotę na wodne szaleństwa z zabawkami.
Nie można oceniać kogoś kogo się nigdy nie widziało na oczy. deadend, Kolejny raz proszę o zejście z tonu. Nie uważam że jesteś jakąś super znającą mnie osobą, która może mnie pouczać i wypowiadać się o mnie i o moim życiu...
Podsumowując to wszystko i tak uważam że ludzie nie powinni pozbywać się zwierząt. Są lepsze i gorsze dni (sama o tym coś wiem) nawet gdy jest strasznie ciężko, potem zazwyczaj jest lepiej. Oddanie psa to najprostrze wyjście, ale czy najlepsze?
( I tak wiem co mówię. Gdy byłam w szpitalu, moje zwierzęta dostawały tylko jeść i były wyprowadzane na podwórko. Nie miały żadnej uwagi, poświęconego czasu, spacerków, nic. Taka sytuacja utrzymywała się przez kilka tygodni, ale ja w tamtej chwili nie wiedziałam ile takie coś może potrwać. Po pewnym czasie było coraz lepiej. Gdy wyszłam ze szpitala na nowo zajmowałam się psami i innymi zwierzakami. Gdybym oddała je w tamtym momencie, nigdy bym sobie tego nie wybaczyła)
Gdy jest strasznie źle, zawsze potem będzie tylko lepiej. Oddać psa to nie sztuka, bo każdy w mniej lub bardziej humanitarny sposób może to uczynić. Sztuką jest to że nawet w tak z pozoru nierozwiązywalnej sytuacji, będziemy potrafili utrzymać swoją psio - ludzką rodzinę razem...
Mój labrador: Teyla
Suczka urodziła się:
30.09.2009
Mój labrador: Fido
Pies urodził się:
15.06.2009
Mój labrador: Daisy [*]
Suczka urodziła się:
20.06.2007 - 26.10.2009
Wiek: 39 Dołączyła: 21 Mar 2010 Posty: 8526 Skąd: Wrocław
Wysłany: 08-08-2015, 18:05
klaudia1234 napisał/a:
To że Chopper jest starszy nic nie zmienia. Potrzebuje tyle samo miłości, bliskości człowieka i wsparcia co inne psy.
akurat chodziło o to, że nie ma siły aż tyle biegać co całkiem zdrowy młody pies, a pewnie mu nawet tyle nie wolno, i nie niszczy w domu gdy zostaje sam. Nie słyszałam nigdy od Ani aby zdemolował mieszkanie, a pies Quaddo potrafi.
Żadnemu psu nie odmówiłam nigdy potrzeby miłości...
klaudia1234 napisał/a:
Sztuką jest to że nawet w tak z pozoru nierozwiązywalnej sytuacji, będziemy potrafili utrzymać swoją psio - ludzką rodzinę razem...
Napisz więc przykładowy plan tygodnia matki małego dziecka, właścicielki wymagającego psa, matki pracującej i mającej szereg innych problemów.
Zainspiruj Quaddo do innego rozwiązania, a może i inna kobieta w takiej sytuacji kiedyś z rej rady skorzysta.
_________________ They gave me a Labrador Retriever cause other Angels
were busy Pies może być dowolnej rasy, pod warunkiem, że jest
to labrador
klaudia1234 [Usunięty]
Wysłany: 08-08-2015, 19:52
Żaden plan i żadna filozofia nie jest tutaj potrzebna. Oczywiście na pewno samotnej matce z malutkim dzieckiem jest trudno. Czasami pewnie nawet bardziej niż bardzo. Co nie zmienia faktu że w momencie w którym Quaddo ( i wszyscy inni właściciele psów, którzy są w podobnej sytuacji) podjęła decyzję o kupnie psa, powinna być świadoma obowiązków jakie ją czekają i ewentualnych strat. Powinna przewidzieć to że kiedyś może stać się tak, że będzie jej trudno zajmować się psem. W końcu każdy właściciel psa bierze na siebie takie ryzyko. Każdy w swoim życiu przynajmniej kilka razy dostanie porządnego kopa i jest mu bardzo ciężko. I zapewniam że praktycznie nikt z tego powodu nie oddaje swoich bliskich. To się tyczy wszystkich - matek z dziećmi, matek bez dzieci, osób chorych śmiertelnie, ludzi, którzy stracili bliską osobę... Jeżeli każdy robiłby tak "jest mi trudno to cię oddam" niezależnie od tego czy jest to pies, kot czy człowiek, to nasze życie nie miałoby najmniejszego sensu...
I żeby było jasne, nie mówię tutaj tylko o bohaterce tego tematu, ale o wszystkich ludziach, którzy zostali postawieni w podobnej sytuacji..
Powinna przewidzieć to że kiedyś może stać się tak, że będzie jej trudno zajmować się psem
jasne... wiekszosc ludzi planuje ze zycie im sie posypie w drobny mak. Jakby wiedziala, ze dojdzie do rozwodu to by slubu nie brala, to by psa nie brala, moze nawet dziecka nie miala.... Zycie jest parszywe, dla jednych mniej, dla drugich bardziej.
W przypadku Quaddo ( I podobnych przypadkach) zatrzymanie psa to egoizm i nic wiecej - na prawde uwazasz ze psu byloby lepiej gdyby zostal z nia? z minimalnymi spacerami, pelnymi stresu, ciaglej nerwowce itd zamiast traffic do domu, w ktorym bedzie mial warunki do ktorych jest przyzwyczajony?
Dlaczego tak strasznie sie upierasz przy zdaniu ze psu zrobiono krzywde? Wiekszosc psow latwo akceptuje zmiane warunkow, adaptuja sie bardzo szybko, to czlowiek cierpi, bo oddal...
Sztuką jest to że nawet w tak z pozoru nierozwiązywalnej sytuacji, będziemy potrafili utrzymać swoją psio - ludzką rodzinę razem...
A ja myślę ,że to nie sztuka tylko czysty egoizm . Nie popieram oddawania zwierząt ,większość tych przypadków to zwykłe ściemniactwo typu alergia czy urodzenie dziecka . Ale w życiu są różne sytuacje ,nie można wszystkich wrzucać do jednego worka. Nie da się przewidzieć wielu sytuacji ,biorąc psa człowiek musiałby przewidzieć swoje życie na 15 lat do przodu ...
Psu nie wytłumaczysz ,dlaczego ma mniej spacerów do których był przyzwyczajony,dlaczego ma o połowę mniej swojej pani na co dzień i dlaczego siedzi sam ,kiedy niedawno jeszcze było inaczej..
W imię czego skazywać psa na gorsze życie niż miał do tej pory ? Jeśli ktoś nie widzi absolutnie wyjścia z danej sytuacji ,tak mu się posypało życie ,to znalezienie psu nowego domu jest także przejawem miłości do tego psa.
Mój labrador: Teyla
Suczka urodziła się:
30.09.2009
Mój labrador: Fido
Pies urodził się:
15.06.2009
Mój labrador: Daisy [*]
Suczka urodziła się:
20.06.2007 - 26.10.2009
Wiek: 39 Dołączyła: 21 Mar 2010 Posty: 8526 Skąd: Wrocław
Wysłany: 09-08-2015, 10:57
klaudia1234, teraz to juz ostatecznie pojechałaś.
Nie patrzysz na życie realnie. Stawiam, że to kwestia wieku. Ja 10 lat temu też byłam taką walcząca idealistka... a potem realia dużo zweeyfikowaly.
Czasami nie warto upierać się jak osiolek...
_________________ They gave me a Labrador Retriever cause other Angels
were busy Pies może być dowolnej rasy, pod warunkiem, że jest
to labrador
Nie patrzysz na życie realnie. Stawiam, że to kwestia wieku. Ja 10 lat temu też byłam taką walcząca idealistka... a potem realia dużo zweeyfikowaly.
To ja umre realistką zapewne,bo choć sytuacje miewam ciężkie w życiu(nie tylko w kwestii psa) to nadal myślenie mi się nie zmienia w tychże kwestiach
To tak gwoli rozładowania
_________________
klaudia1234 [Usunięty]
Wysłany: 09-08-2015, 12:40
klaudia1234 napisał/a:
Powinna przewidzieć to że kiedyś może stać się tak, że będzie jej trudno zajmować się psem
jasne... wiekszosc ludzi planuje ze zycie im sie posypie w drobny mak. Jakby wiedziala, ze dojdzie do rozwodu to by slubu nie brala, to by psa nie brala, moze nawet dziecka nie miala.... Zycie jest parszywe, dla jednych mniej, dla drugich bardziej.
[/quote]
Nigdzie nie napisałam że miała przewidzieć że dojdzie do rozwodu i straci swoją drugą połowę. Człowiek to nie jasnowidz...
W zdaniu, które zacytowałaś, chodziło mi o to że każdy właściciel psa, kota, rodzic dziecka, decydując się na taki obowiązek jakim jest rodzicielstwo, lub posiadanie psa, powinien być świadomy tego że życie nie zawsze jest kolorowe. Że można stracić pracę, mieszkanie, zachorować na nieuleczalną chorobę, stracić wsparcie w rodzinie... Co wtedy z dzieckiem, co z psem?
Gdybym wiedziała że zachoruję, nie wiem czy podjęłabym się posiadania tylu zwierząt ile mam obecnie. Przed zaadoptowaniem Nera, miałam już pierwsze symptomy bólowe, wiedziałam że coś jest nie tak. Przed odebraniem psa obiecałam sobie tylko jedno: że bez względu na wszystko będę zajmować się nim tak, aby to on był szczęśliwy i miał zapewnione godne życie.
I każdy na tym forum może mnie krytykować, oceniać i mieszać z błotem "bo przecież jeżeli jest ci bardzo ciężko to możesz oddać psa" oczywiście że mogę, pozostałe zwierzęta też. Czy to będzie dla Nera dobre? Tylko ja znam do końca jego historię i wiem że w ciągu swojego życia ten pies zmieniał swój dom kilkanaście razy. W chwili gdy przyjęłam go pod swój dach, postanowiłam że co by się nie działo on zostanie u mnie do końca swoich dni.
I oczywiście, historia Quaddo nie jest taka sama jak moja i Nera, jasne.
W tych wszystkich wypocinach chodzi mi tylko o to że ludzie nie potrafią walczyć o swoje zwierzęta. Gdy napotykają trudności od razu je oddają nie zważając na to że my dla naszego psa jesteśmy całym światem. Oczywiste jest to że czasami, gdy człowiek jest ciężko chory, pozostaje mu kilka miesięcy życia to oddaje swojego psa do nowego domu. I ta sytuacja moim zdaniem jest jedyna (albo prawie jedyna), która usprawiedliwia oddanie swojego czworonoga komuś innemu.
Jeżeli uważacie że dla psa dobrobyt, "moczenie dupki" i super dobra karma są najważniejsze, to dlaczego psy towarzyszą przez całe swoje życie bezdomnym ludziom?
Kiedyś znałam takiego bezdomnego człowieka, który zawsze siedział w jednym miejscu w mieście. Człowiek ten miał swojego psa. I nie, nie był to też bezdomny pies. Bezdomny człowiek miał go od 5 lat zanim jeszcze zostali bezdomni. Po wyrzuceniu na ulicę, nie mieli co jeść, często ich jedynym pokarmem był suchy chleb i czasami kefir. Pies nie miał super karmy, super spacerków, ani super ciepłego domku. Przy mrozie - 20 leżał ze swoim panem na chodniku i wcale nie było mu źle, ponieważ najważniejsza osoba jego życia była przy nim. Wielokrotnie organizacje zajmujące się ochroną zwierząt chciały temu psiakowi znaleść dom. Jego właściciel godził się na to. Pies jechał do domu oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów, ucieczka z niego i znalezienie drogi do swojego pana zajęły mu dwa dni. Pomimo tego że tam miał królewskie warunki, wybrał swojego pana i zimną ulicę.
Dlaczego? Bo psy kochają swoich ludzi nie za super warunki, tylko dlatego że po prostu to są "ich" ludzie.
Oczywiście można teraz pisać wywody, że to niehumanitarne, nieludzkie i egoistyczne trzymać psa w minimalnych warunkach. Może i tak, ale jeśli pies kocha swojego człowieka ponad wszystko to lepiej jest go siłą trzymać w luksusach?
Jeżeli uważacie że to tylko właściciel cierpi to jesteście w błędzie. Pies nie rozumie dlaczego został oddany i baaaardzo długo tęskni, czasami nawet do końca życia. Może nie dawać po sobie tego poznać, bawić się, cieszyć, ale gdy spotka swojego dawnego pana na ulicy jest gotów zostawić swoich "luksusowych nowych ludzi" i pójść do swojego "biednego pana" byle tylko być z nim.
I dlatego nie do końca rozumiem jak można oddać swojego pupila tylko dlatego że jest ciężko? Każdemu jest ciężko, jednemu mniej, innemu bardziej, ale nikt z tego powodu nie wyzbywa się rodziny...
Być może Quaddo postąpiła rozsądnie oddając swojego pupila, nie neguję tego. Zrobiła to po części z miłości do swojego psa.
Tylko jeżeli wszyscy pozbywali by się członków swoich rodzin, bo jest ciężko, to prawdopodobnie nikt nie miał by ani zwierząt, ani dzieci...
Wiek: 42 Dołączyła: 12 Sie 2009 Posty: 275 Skąd: Leżajsk
Wysłany: 09-08-2015, 16:04
Łza si e w oku zakręciła, ale sporo tutaj teorii, które do mnie nie przemawiają. Skąd wiesz co pies czuje, jak i ile tęskni? Skąd wiesz, że każdy pies tak samo?
Wiele osób odczytuje psie emocje przez pryzmat własnych, ludzkich.
Porównanie z bezdomnym takie sobie - z bezdomnym pies jednak jest cały czas, jest też non stop, że tak powiem "na spacerze", jest na zewnątrz, chodzi, biega, często jest w centrum uwagi swojego opiekuna, w tej biedzie są razem... a jedzenie... wiele psów ma jedzenie w głębokim poważaniu i zje tyle ile jest konieczne - śmiem stwierdzić, że pies taki jak labrador, stworzony by być aktywnym, biegać po polach, lasach, współpracować z człowiekiem i także "moczyć doopkę"- zamknięty w mieszkaniu po kilka / kilkanaście godzin, odrzucony na bok - ma gorzej, ma źle, beznadziejnie i nawet nie chcę sobie tego wyobrażać, nawet, jeśli jego właścicielom wydaje się, że to z wielkiej miłości fundują mu takie życie.
Spójrzmy może na psy na łańcuchach, skoro już tak się rozpędzamy z porównaniami - jaki to jest syf - (ale w sumie czemu? idąc tym tokiem myslenia, przecież mają "swojego" człowieka, nie potrzebny im dobrobyt i lepsze warunki - jeśli wypuścimy takiego psa z łańcucha, z dredami, jedzącego jakąś breję - on też wróci, zawsze. Pobiega po okolicy i wróci, prawdziwa miłość? a może coś innego?) a psy pozamykane w mieszkaniach, czasem w klatkach, wiele godzin bez możliwości wyjścia i załatwienia swoich potrzeb - te są kochane, bezpieczne a właściciele tacy dumni, tacy świadomi i skłonni do poświęceń! (i nie chodzi mi o psy, które przeczekują w ten sposób np czas pracy właściciela,a potem idą na dłuuugi spacer - chodzi mi o psy, którychj na ten długi spacer nikt nie zabierze, bo nie ma takiej możliwości.
klaudia1234 napisał/a:
klaudia1234 napisał/a:
Powinna przewidzieć to że kiedyś może stać się tak, że będzie jej trudno zajmować się psem
klaudia1234 napisał/a:
Nigdzie nie napisałam że miała przewidzieć że dojdzie do rozwodu i straci swoją drugą połowę. Człowiek to nie jasnowidz...
Serio? nigdy nie pisałam, że to co pisałam to napisałam...coś w ten deseń.
Cały czas powtarzasz, że nie masz nic do Pani Quaddo, że to nie do niej się odnosi bezpośrednio a jednoczaśnie piszesz takie wywody w jej temacie. Myślę, że jeśli tu wejdzie i to przeczyta, będzie jej jeszcze bardziej przykro i ciężko (jeśli jest osobą, która się przejmuje wypowiedziami obcych ludzi, których nawet nie widziała na oczy). Nie sposób nie wziąć do siebie takich wypowiedzi we własnym temacie. No, ale to nie słodka kawiarenka przecież, co nie?
klaudia1234 napisał/a:
deadend, Kolejny raz proszę o zejście z tonu.
- raz prosiłaś dopiero, kolejny możesz teraz. Ale już nie zamierzam odpowiadać bo mam co innego do roboty niż jakieś internetowe walki z wiatrakami, więc nie fatyguj się.
Ostatnio zmieniony przez deadend 09-08-2015, 16:18, w całości zmieniany 1 raz
Skąd wiesz co pies czuje, jak i ile tęskni? Skąd wiesz, że każdy pies tak samo?
Wiele osób odczytuje psie emocje przez pryzmat własnych, ludzkich.
Kurcze no nie mam serca oddać swojego nawet na pare dni,bo mogłabys zobaczyć jak tęskni mój pies,co czuje i jak przeżywa rozstanie ze mną,z nami.
Owszem ja też,ale zapewne nie mniej czy więcej niż mój pies a tak samo przezywamy rozstanie ze sobą.
Ostatnio musiałam oddać go na 13 godzin do hotelu,leżał na przedpokoju w tymże hoteliku,nie zjadł nawet pól chrupka,na spacer wyszedł wyciągnięty siłą,sama właścicielka hoteliku przyznała,ze pierwszy raz widziała tak smutaśnego psa u nich.
Wiek: 42 Dołączyła: 12 Sie 2009 Posty: 275 Skąd: Leżajsk
Wysłany: 09-08-2015, 16:26
anna34 napisał/a:
pierwszy raz widziała tak smutaśnego psa u nich
Więc nie każdy jest taki. To Ty widzisz jak jest u Was i co jest najlepsze dla Twojego psa, co byłoby większym złem. Ty widzisz, że rozłąka byłaby dla niego bardzo ciężka. Mój Mały też jest taki "emocjonalny", mam wrażenie, ze tęskniłby bardzo i przeżywał każdą rozłąkę, zaś Riko niestety - od zawsze mam wrażenie, że jemu wszystko jedno, kto jest na kocu smyczy - byle wyprowadzał na spacery i dawał żreć (a powinno być odwrotnie, bo to Riko był od początku pępkiem świata, zanim nawet pojawił się syn, inny pies).
Chopper do tego stopnia jest uzależniony tylko od nas,że nie pójdzie na spacer z nikim innym niż my dalej niż wkoło bloku,nawet z moim bratem którego kocha chyba nawet tak jak nas.
A u kolezanki gdzie jest sunia z którą spaceruje i bawi się od urodzenia prawie potrafi po 2 godzinach zostania bez nas dostać biegunki na zawołanie ze stresu a w lżejszym przypadku stać pod drzwiami nawet 2 godziny póki ona nie skapituluje i nie odprowadzi go do domu.
On woli siedzieć sam w domu,ale byle to był jego dom
_________________
klaudia1234 [Usunięty]
Wysłany: 09-08-2015, 16:42
anna34 napisał/a:
On woli siedzieć sam w domu,ale byle to był jego dom
Otóż to. Dla niektórych i tak będzie jednak najważniejsza teoria o "niemoczeniu doopki" brak ruchu"
Tak, to wszystko jest ważne, ale najważniejsze dla psa jest to żeby jego pan był razem z nim. Nawet raz na kilka godzin. Może jeść sam chleb, nie chodzić na spacery, nie bawić się. Po prostu pan jest najważniejszy.
Odnośnie przykładu z bezdomnym, pies zbyt dużo ruchu nie miał, jego pan siedział prawie cały czas w tym samym miejscu. Pies ten był mieszańcem Husky, więc rasa równie aktywna co Lab a może i bardziej...
[ Dodano: 09-08-2015, 17:45 ]
anna34 napisał/a:
On woli siedzieć sam w domu,ale byle to był jego dom
Otóż to. Dla niektórych i tak będzie jednak najważniejsza teoria o "niemoczeniu doopki" brak ruchu"
Tak, to wszystko jest ważne, ale najważniejsze dla psa jest to żeby jego pan był razem z nim. Nawet raz na kilka godzin. Może jeść sam chleb, nie chodzić na spacery, nie bawić się. Po prostu pan jest najważniejszy.
Odnośnie przykładu z bezdomnym, pies zbyt dużo ruchu nie miał, jego pan siedział prawie cały czas w tym samym miejscu. Pies ten był mieszańcem Husky, więc rasa równie aktywna co Lab a może i bardziej...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum