Mieszkalam w bloku w Polsce, potem juz w UK wynajmowalismy mieszkanie w kamienicy, od dwoch lat mamy swoj dom ze sporym ogrodem i .... mam nadzieje, ze zycie nigdy wiecej nie zmusi mnie do mieszkania w bloku.
Czasem narzekam po co mi taka wielka chalupa, bo mnostwo sprzatania, koszenie trawy itd ale posiadanie swojej wlasnej przestrzeni wynagradza i szybko przegania te mysli.
Mój labrador: Hermiona (*)
Suczka urodziła się:
30.08.2003-02.05.2018
Mój labrador: Fiona (*)
Suczka urodziła się:
23.01.2008-12.12.2019
Mój labrador: LOVE STORY Lualaba(*)
Pies urodził się:
14.09.2008-19.06.2022
Dołączyła: 31 Paź 2008 Posty: 9794 Skąd: Warszawa
Wysłany: 13-09-2013, 08:26
mibec napisał/a:
mam nadzieje, ze zycie nigdy wiecej nie zmusi mnie do mieszkania w bloku.
Piszcie tak ... piszcie.. te słowa utwierdzają mnie w przekonaniu o słuszności mojej decyzji.
Ciężkie miesiące przed nami bo ..budowa, borykanie się z wykonawcą ale... by coś mieć, najpierw trzeba pocierpieć
A to ciekawe co piszecie bo te prace wokół domu zawsze sprawiały mi frajdę. Pamiętam jak wszyscy razem zbieraliśmy ziemniaki (rodzice mieli niewielkie gospodarstwo) a później robiliśmy ognisko albo mama robiła pyszną kolację dla wszystkich, jak wiosną razem siedziałyśmy w ogródku, a zimą fakt, czasem śnieg taki że trudno się było wydostać ale widok pobliskiego lasu z oszronionymi gałęziami albo wycieczki na pobliską górkę żeby pozjeżdżać na worku wypchanym sianem. To są takie wspomnienia, które ogrzewają do końca życia. Jakieś prozaiczne zajęcia typu rozpalenie w piecu czy odśnieżenie chodnika wręcz cieszyły.Teraz w bloku niestety takie rzeczy się nie zdarzają. Mam takie wrażenie, że ciągle muszę chować tą potrzebę własnej przestrzeni do kieszeni, ustępować, znosić hałasy. Czuję się jak zwierzę, które kiedyś żyło na wolności a teraz zostało złapane w klatkę. A już nie wspomnę o Ami, która na codzień jest już raczej stateczną damą a kiedy wyrwiemy się na wieś to biega jak dziki byk na rodeo
_________________ "Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś"
Mój labrador: Frida
Suczka urodziła się:
12.02.2013
Wiek: 35 Dołączyła: 09 Sty 2013 Posty: 483 Skąd: Nowy Dwór Mazowiecki
Wysłany: 13-09-2013, 08:34
Ja też całe życie mieszkałam w bloku, ale pierwsze 20 lat w takim ze sporym podwórkiem, gankiem itd. nie było to typowe blokowisko, można było wyjść na dwór, posiedzieć. Potem rodzice postanowili zmienić mieszkanie i trafiłam do prawdziwego 'pekinu' - nowe budownictwo, w którym wszystko słychać, mnóstwo ludzi, dzieci drące się pod oknem itd itp.. Mieszkałam tam jednak tylko półtorej roku. I teraz od roku mieszkam w innym miejscu, też w bloku, nie jest źle, i tak się cieszę, ze mam gdzie mieszkać sama z tż, zamiast z rodzicami, albo jeszcze gorzej - z teściami
Ale moim marzeniem jest domek, chociażby z malutkim ogródkiem;) Segment chociaż!
Też często chodzę z psem i oglądam te domki innych ludzi i też im zazdroszczę w duchu:)
Może kiedyś... może zrobię oszałamiającą karierę i będzie mnie stać
aganica, dacie rade - choc mnie przerazala budowa, dlatego kupilismy stary dom; za to mamy duzy ogrod, a nowe dzialki budowlane w naszej okolicy z reguly sa malenkie
katerina napisał/a:
te prace wokół domu zawsze sprawiały mi frajdę
ja tylko czasami narzekam, ale chyba kazdy ma takie momenty, generalnie lubie sobie pogrzebac w ogrodku, skosic trawke, poprostu robic cos dla siebie - po calym tygodniu spedzonym w biurze, milo popracowac na swiezym powietrzu
Marzeniem na przyszlosc jest farma, tylko ze to juz spory naklad finansowy i nie wiem czy sie uda, ale caly czas wracam do rozmyslan o moich owieczkach, kozkach i wielkiej gromadzie psow - moze kiedys....
Pies urodził się:
Wiek: 36 Dołączyła: 24 Lis 2008 Posty: 2491 Skąd: z nikąd
Wysłany: 13-09-2013, 09:48
ja od dzieciństwa mam swój dom i ogród, no i piękne okolice do długich spacerów. Tylko jeziora jeszcze brakuje . Nie wiem czy dałabym się namówić do mieszkania w bloku. Moja siostra 23 lata mieszkała w domu teraz od 5 lat mieszka w Kołobrzegu w bloku. Stwierdza że życie w bloku jest dużo wygodniejsze. Nie trzeba się martwić o palenie w piecu zimą żeby ciepło było, czy nagrzaniu wody w junkersie, tak samo nie trzeba kosić trawy , odśnieżać chodnika zimą itp - czyli znalazłoby się parę plusów. Ja chyba mimo wszystko wolę swój plac, koszenie czy odśnieżanie to sama przyjemność .
Co do sąsiadów w bloku siostra miała takich że w głowie się nie mieści. Jedna Pani była chora psychicznie, zapukała kiedyś do mojej siostry, ona jej drzwi otworzyła a Pani stoi pokazuje że podcięła sobie nadgarstki i żeby jej pomóc. Dobrze że szwagier zachował spokój i szybko zawiózł kobietę do szpitala bo by się wykrwawiła. Normalnie historie jak żywcem wyciągnięte z horroru.
_________________
Ostatnio zmieniony przez effcyk 13-09-2013, 09:49, w całości zmieniany 1 raz
Mój labrador: Rico (Wanaheim Sodalis)
Pies urodził się:
13/01/2013
Wiek: 35 Dołączyła: 28 Kwi 2013 Posty: 1080 Skąd: Warszawa
Wysłany: 13-09-2013, 09:48
Sarrai napisał/a:
Ja też całe życie mieszkałam w bloku, ale pierwsze 20 lat w takim ze sporym podwórkiem, gankiem itd. nie było to typowe blokowisko, można było wyjść na dwór, posiedzieć. Potem rodzice postanowili zmienić mieszkanie i trafiłam do prawdziwego 'pekinu' - nowe budownictwo, w którym wszystko słychać, mnóstwo ludzi, dzieci drące się pod oknem itd itp.. Mieszkałam tam jednak tylko półtorej roku. I teraz od roku mieszkam w innym miejscu, też w bloku, nie jest źle, i tak się cieszę, ze mam gdzie mieszkać sama z tż, zamiast z rodzicami, albo jeszcze gorzej - z teściami
Ale moim marzeniem jest domek, chociażby z malutkim ogródkiem;) Segment chociaż!
Też często chodzę z psem i oglądam te domki innych ludzi i też im zazdroszczę w duchu:)
Może kiedyś... może zrobię oszałamiającą karierę i będzie mnie stać
Mam to samo z planach
Dzieciństwo mieszkałam w domku, ale był wynajmowany więc potem przeprowadzka do własnego już mieszkania w bloku. Jako dziecko nie widziałam różnicy, teraz jako osoba zdałoby się dorosła widzę różnice. W sumie w bloku wygodnie, choć faktycznie dobijające są ciągłe remonty gdzieś jednak często chciałoby się wyjść w lato na ogródek... postawić dmuchany basen, leżak, poopalać się, a wieczorkiem na własnym podwórku zrobić grilla, wypić do tego piwko piesek by miał kawałek swojego terenu no fajnie, no ale właśnie... może kiedyś jakaś gwiazdka z nieba spadnie i pozwoli na spełnienie marzenia
Ja z kolei od urodzenia mieszkam w tym samym domu rodzinnym - w najmniejszej, najspokojniejszej dzielnicy miasta i nie zamieniłabym tego na mieszkanie w bloku nigdy. Bardzo sentymentalnie podchodzę do tego domu, bo buowali go moi pradziadkowie i dziadkowie własnymi rękoma. Nie potrafiłabym ot tak go opuścić czy sprzedać i mam nadzieję, że sytuacja życiowa nigdy mnie do tego nie zmusi. To prawda, że mając dom ciągle coś trzeba robić w nim lub na zewnątrz ale to wszystko wynagradza widok łąki za oknem i lasu na wzgórzu zaraz po przebudzeniu, wyjście latem w pizamie, kapciach i z filiżanką kawy na ogród, własne grządki warzywne i to poczucie swobody - dla mnie i teraz dla psa - bezcenne. A co do odległości i konieczności dojazdów wszędzie to fakt, bez samochodu byłoby ciężej ale też dało się przeżyć. Wiosną i latem półgodzinny spacerek i jestem w centrum miasta
Pies urodził się:
Wiek: 36 Dołączyła: 24 Lis 2008 Posty: 2491 Skąd: z nikąd
Wysłany: 13-09-2013, 10:01
edyta9119 napisał/a:
To prawda, że mając dom ciągle coś trzeba robić w nim lub na zewnątrz ale to wszystko wynagradza widok łąki za oknem i lasu na wzgórzu zaraz po przebudzeniu, wyjście latem w pizamie, kapciach i z filiżanką kawy na ogród, własne grządki warzywne i to poczucie swobody - dla mnie i teraz dla psa - bezcenne. A co do odległości i konieczności dojazdów wszędzie to fakt, bez samochodu byłoby ciężej ale też dało się przeżyć. Wiosną i latem półgodzinny spacerek i jestem w centrum miasta
od razu wyobraziłam sobie siebie Dokładnie jest tak samo.
Pies chyba też jest szczęśliwy że ma swój ogród, nie wyobrażam sobie teraz go w bloku. Wiem, że po tylu latach spędzonych na własnym placu byłby nieszczęśliwy zamknięty w 4 ścianach z wyjściem 2 czy 3 razy dziennie. To już jest kwestia tego gdzie pies się wychował. Mój napewno nie zaadoptowałby się teraz do mieszkania w bloku. To już taki charakter wolnego ptaka
Ja gdybym miała ogród to oprócz psów miałabym też kury
ja nie lubie ptactwa; na pewno jaja od takiej kurki chodzacej po wlasnym ogrodku lepsze, ale i tak wole te ze sklepu
effcyk napisał/a:
Nie trzeba się martwić o palenie w piecu zimą żeby ciepło było, czy nagrzaniu wody w junkersie
ja sie nie martwie - ogrzewanie i wode mamy na gaz; jeden klik i cieplo w domku choc marzy mi sie prawdziwy kominek w salonie, ale niestety poprzedni wlasciciel zamurowal komin i wstawil kominek gazowy.
Wiek: 34 Dołączyła: 12 Lip 2013 Posty: 107 Skąd: Warszawa
Wysłany: 13-09-2013, 10:08
Ja całe życie mieszkałam w domku jednorodzinnym pod Warszawą. Po skończeniu studiów licencjackich przyszedł czas aby wyprowadzić się od rodziców i.... nie mogę się do mieszkania w bloku przyzwyczaić.
Owszem w domu z ogrodem było dużo do roboty - ale praca w ogródku była przyjemnością, szczególnie jak robiło się to z psem zawsze okazja do zabawy
nie ukrywam, że łatwiej było też psa uczyć czystości i zapewnić mu zajęcie (znoszenie szczeniaka z 6 piętra - bezcenne ).
W bloku przeszkadza mi to, że wielu ludziom nie odpowiada posiadanie zwierzaka, ciągle ktoś się o to czepia. No i o inne rzeczy - że radio głośno, że drzwi do windy zamykam głośno etc. Słychać też innych ludzi (jak krzyczą na dziecko ).
Ja od dziecka mieszkam w domu. Teraz w trakcie studiów w bloku.
Faktycznie, mieszkając w domu, jest ten plus, ze nie trzeba martwić się sąsiadami, żeby ktoś nie miał o coś pretensji, grill czy ognisko kiedy się chce itp.
Ale dla mnie wyjazd na studia i mieszkanie w bloku, było uwolnieniem się od zasad panujących u mnie. I sama nie wiem, w tym momencie, gdzie mieszka się lepiej.
Marzy się kiedyś swój dom, szczególnie mojemu tż, który od dziecka mieszka w bloku.
Ale mamy działkę zaraz obok rodziców, więc ja podchodzę do tego z dystansem.
Pies urodził się:
Wiek: 36 Dołączyła: 24 Lis 2008 Posty: 2491 Skąd: z nikąd
Wysłany: 13-09-2013, 10:31
mibec napisał/a:
ja sie nie martwie - ogrzewanie i wode mamy na gaz; jeden klik i cieplo w domku choc marzy mi sie prawdziwy kominek w salonie, ale niestety poprzedni wlasciciel zamurowal komin i wstawil kominek gazowy.
jasne że można mieć na gaz. Wodę też ogrzewamy latem włączając junkers, i za 5 -10 min jest wrzątek. Zimą jak w piecu się pali to woda automatycznie też jest gorąca. Natomiast mieszkamy w bardzo starym aczkolwiek bardzo ładnym domu, który trzeba zimą opalać w piecu. Myśleliśmy o ocieplaniu gazem bo wygodniejsze, ale wychodzi to dużo drożej jak zakupienie węgla i drewna na okres zimowy.
Ale mimo to i tak wolę domek .
Fajnie mieć kury ale przy dużym podwórku, żeby można było je odgrodzić bo zostawiają takie niespodzianki na trawniku że jak się wdepnie to buty do prania i smród nie z tej ziemi
_________________ "Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś"
Ja całe życie mieszkam w dużym domu z wielkim podwórkiem. Jestem tak przyzwyczajona do dużych przestrzeni, że dłużej jak tydzień w ciasnym bloku nie wytrzymuję. Od października do czerwca studiuję, więc wtedy w domu nie mieszkam. Obecnie w akademiku, ale to takie małe mieszkanko- 2 pokoje, kuchnia, łazienka, wc i korytarzyk maleńki. Ciężko mi sobie wyobrazić na takiej małej przestrzeni psa. No chyba, że z małych ras, ale labek by się pewnie też udusił. Praktycznie na każdy weekend przyjeżdżam do domu. Głównie z tęsknoty za Sarą. Wokół jest wszystko co jej do szczęścia potrzebne. Pola, gdzie nikt nie chodzi, lasy i całkiem niedaleko stawy. No i ten podwórek po którym turlają się niezliczone ilości plastikowych butelek, bo to jedno z ulubionych zabaw Sarenki
W dużym domu mogłam sobie pozwolić na wygospodarowanie pomieszczenia gdzie ubrudzona i niekiedy mokra psina czasem sobie schnie, albo czeka przed kąpielą. Nie zawala już całego domu tylko tam może przeczekać w wygryzionym przez siebie samą legowisku
Wiek: 39 Dołączyła: 29 Cze 2011 Posty: 857 Skąd: Warszawa
Wysłany: 13-09-2013, 12:33
A mi się tam podoba mieszkanie w bloku niczym się nie martwię poza płaceniem rachunków,mam duży taras i tam namiastkę ogrodu,mogę rano wyjść z kawą i napić się jej wsród roślin,mam fajnych sąsiadów,na których mogę liczyć,jest komu podlać rośliny,przypilnować mieszkania jak nas nie ma.A imprezy blokowe jak się lata z piętra na piętro na kielicha czy rozbijanie biwaku łącznie z namiotem na tarasie bezcenne
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum