gdy mieliśmy kury miałam kilka lat ale nie przypominam sobie, żeby były wszy i pierwszy raz słyszę taką teorię więc nie wiem
Tak to prawda, że są. Ostatnio słyszałam od pewnego gościa, który ma yorka i kury że mu ciągle podaje jakieś preparaty na pchły, wszy itp. Mówił, że wystarczy aby ten pies przebiegł się po trawie gdzie chodzą kury i znów jest to samo.
Kurze wszy są chyba bardzo malutkie i mają jasno brązowy kolor.
Wiek: 41 Dołączyła: 12 Sie 2009 Posty: 275 Skąd: Leżajsk
Wysłany: 15-09-2013, 10:16
a nie można takim kurom zastosować jakiejś profilaktyki? jakieś frontline chicken line
agusia1974 [Usunięty]
Wysłany: 18-09-2013, 00:10
ja mam kury i psy i nic się nie dzieje mało tego w tym roku doszły nam następne małe bo sie wylęgły,mało tego przechodzą na drugi plac, i psy siedzą i patrzą na nie nic im nie robiąc Całe życie mieszkałam w bloku ale teraz poznałam co znaczy mieszka w domku. Fakt że więcej obowiązków ale jak zimno to sobie napalę a w bloku czekasz,aż łaskawie włączą ogrzewanie
Dla mnie kurza kupa jest najgorsza, gorsza niż jakakolwiek psia, gorsza jest jedynie chyba ludzka, Ami niestety jak jesteśmy u mamy to lubi podjadać kurze kupy. Ostatnio była taka sytuacja, siedzimy wszyscy w kuchni popijając herbatkę a ja czuję ze zalatuje kurzą kupą, więc nakazałam wszystkim po kolei oglądać buty ale wszyscy mieli czyste i wtedy podeszła do mnie Ami i sapała mi w twarz i wszystko się stało jasne. Posiliła się na podwórku kurzą kupą, śmierdziel jeden
_________________ "Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś"
Suczka urodziła się:
Dołączył: 01 Mar 2013 Posty: 244 Skąd: z wolnosci słowa
Wysłany: 18-09-2013, 10:47
Cytat:
jak zimno to sobie napalę
ogień płonący w kominku w zimne wieczory jest po prostu bezcenny... jakiś atawizm chyba bo mogę patrzeć w płomienie jak zahipnotyzowany
W standardowym bloku takie możliwości raczej nie istnieją. Mieszkam w domku od 5 lat i już nie wrócę do blokowiska ...
Moją ostatnią zmorą spędzającą mi dosłownie sen z powiek są studenci mieszkający mi nad głową. Moje nerwy są przez z nich mocno nadszarpywane non-stop. Ciągłe imprezy, posiadówki, rozmowy do późnej nocy i słuchanie muzyki tak, że jestem zmuszona słuchać też. Właścicielka mieszkania wynajęła im to mieszkanie, oczywiście bez remontu, za małe pieniądze. Więc podłogi są tak liche, że kiedy chodzą to u mnie naczynia w szafkach drżą. Ale najgorsze, że oczywiście szczęśliwa pani wyprowadziła się na wieś nie zostawiając żadnego kontaktu do siebie, umyła ręce i zadowolona że bierze kasę pewnie żyje sobie w spokoju a ja muszę się użerać z tymi gnidami. I nie pomagają ciągłe wizyty, prośby, tłumaczenia że jest środek tygodnia, że mąż wcześnie wstaje, że jestem w ciąży i potrzebuję spokoju, przecież oni są młodzi i muszą się wybawić. Przez tych ludzi znienawidziłam własne mieszkanie i odechciewa mi się żyć. Nie wiem już co robić
_________________ "Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś"
Trzeba być cierpliwym... Poczekaj do porodu, a wtedy w czasie sesji na pewno będą w 7 niebie słuchając płaczu dziecka i usiłując jednocześnie ogarnąć cokolwiek z podręczników. Nie bardzo jest wyjście z sytuacji. Tzn możesz iść do studentów po 2 dniach spokoju i powiedzieć, że potrzebujesz zgody właściciela w związku z pracami remontowymi i wymianą rur - wtedy pewnie dostaniesz numer właścicielki a wtedy Kill em
Z 2 strony co zrobisz jak Ci dziecko będzie płakało 3-5 h w nocy bo będzie miało kolkę (nie to żebym Ci życzył, ale się zdarza) a studenci będą przychodzili i prosili o uszanowanie ciszy nocnej?
Grunt wg. mnie to nie eskalować.
Aha odrobinkę offtopując - wszedłem w ten temat bo myślałem że będzie tu coś o labkach w bloku. Czy jest może na forum taki temat? z góry dziękuję
Myślę, że co innego kiedy dziecko płacze bo ma kolkę inną sprawą są też remonty a całkiem inne jest świadome i celowe zakłócanie ciszy nocnej. Bo kiedy dziecko płacze to dorosły może jedynie próbować je uspokoić i jest to wg mnie tzw sprawa losowa a kiedy ktoś słucha głośnej muzyki lub imprezuje po nocach to jest jego własne zachowanie i wybór przede wszystkim.
Widzisz Jerry, to jest tak, że coś co jest dla studentów mieszkaniem na chwilę dla mnie jest moim domem na całe życie, więc chciałabym czuć się komfortowo w tym miejscu i móc odpocząć.
Ja też kiedyś żyłam na wynajmie, ale cisza nocna to była dla nas świętość, jeśli chcieliśmy się pobawić i poimprezować to wychodziliśmy bo mieliśmy świadomość, że pod nami żyją ludzie z 2 dzieci, którzy pracują i mieszkają w tym miejscu na stałe. Więc chyba jest to kwestia posiadania pewnej kultury...
_________________ "Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś"
Mój labrador: Teyla
Suczka urodziła się:
30.09.2009
Mój labrador: Fido
Pies urodził się:
15.06.2009
Mój labrador: Daisy [*]
Suczka urodziła się:
20.06.2007 - 26.10.2009
Wiek: 38 Dołączyła: 21 Mar 2010 Posty: 8525 Skąd: Wrocław
Wysłany: 21-10-2013, 18:25
katerina napisał/a:
Myślę, że co innego kiedy dziecko płacze bo ma kolkę
a ja uważam, że nie - każdy potrzebuje spokoju i każdego drażni co innego.
Ja nie lubię jak naokoło płaczą mi dzieci - niezmiernie mnie to irytuje i przeszkadza w pracy.
Nie znaczy to oczywiście, że chodzę po sąsiadach i na każde chlipnięcie ich dzieci robię awanturę.
Niemniej jednak kiedy córka sąsiadki płakała, a właściwie darła się z każdej możliwej okazji bo jest maksymalnie rozpieszczonym dzieckiem to zwróciliśmy im uwagę.
Nie znaczy to też oczywiście, że masz tolerować nocne hałasy, i jeśli zdarzają się między 22 a 6 rano to najzwyczajniej dzwoń na policję i tyle.
Na skrzypiącą podłogę też raczej nie mają wpływu.
Takie uroki życia w bloku - oni będą musieli żyć z płaczącym dzieckiem za ścianą, a Wy z nimi. Jakiś tam kompromis trzeba wypracować.
Ja osobiście nie lubię bardzo podejścia "ja i moje dziecko potrzebujemy ciszy, a jak im się nie podobają hałasy u nas to niech się wyprowadzą".
Takie uroki życia w bloku, niestety.
_________________ They gave me a Labrador Retriever cause other Angels
were busy Pies może być dowolnej rasy, pod warunkiem, że jest
to labrador
Mój labrador: PUMA
Suczka urodziła się:
18.09.2009
Dołączyła: 13 Sie 2011 Posty: 4943 Skąd: Wrocław
Wysłany: 21-10-2013, 18:41
A ja mam za ścianą chorych umysłowo ludzi (dorosły syn wraz z matką) i życie z nimi jest cholernie ciężkie. Ktoś powie, ale przecież są chorzy, więc można im to wybaczyć. Znosiłam wiele z ich strony na początku kiedy się wprowadzili - krzyki wraz z przekleństwami, histeryczne nocne śmiechy, zbyt głośną muzykę itp. Później sprawa poszła do przodu, na klatce schodowej mamy skrzynkę z korkami, oni zakradali się i wyłączali nam i innym sąsiadom z piętra wszystkie korki - nie było to przyjemne gdyż wiadomo, że w ten sposób sprzęt elektroniczny się psuje przy takich częstotliwościach, a poza tym raz straciłam przez to ważną pracę z komputera podczas której byłam pisania i nie zdążyłam jej zapisać... przez długi czas mówiłam sobie "to chorzy ludzie, potrzebują pomocy"... ale na dłuższą metę tak się po prostu nie da tego tolerować. Ostatnio miarka się przebrała, robiliśmy mały remont w łazience i zmienialiśmy m.in toaletę, starą wystawiliśmy na 1 dzień na korytarz bo musieliśmy poczekać na robotników, którzy go zabiorą i wywiozą. Późnym wieczorem ok. 23 wystraszył mnie bardzo głośny huk na korytarzu, od razu wyjrzałam - mamy światło na czujnik ruchu (zainstalowany specjalnie przez spółdzielnie po naszych zgłoszeniach sprawy z korkami) i zobaczyłam, że to Oni chowają się do swojego mieszkania... na korytarzu wszędzie walały się szczątki zdemolowanej toalety ! nie wytrzymałam już i od razu zaczęłam pukać do ich drzwi, na początku nie chcieli mi otworzyć, ale uparta ze mnie istota i w końcu wyszła Matka, kazałam jej to sprzątać i ogólnie przyznam, że nie zachowywałam się miło, ale nerwy puściły. Do kobiety nic nie docierało co do niej mówie, to wszystko jak walka z wiatrakami. Policja już nie raz tam była, dostali przymusowe leczenie, ale jak widać bez skuteczne... mogłabym posądzić ich o zniszczenie mienia na Policji, ale przecież nie będę walczyć o stary kibel...
Ja jednak będę upierać się przy swoim, dziecko które ma kolkę zazwyczaj nie ma jej dlatego, że jest rozpieszczone, dzieje się to przez kilka miesięcy po narodzinach kiedy dziecko ma jeszcze powiedzmy mały kontakt ze światem. I nikt mi nie wmówi, że noworodka można postawić na jednej szali z rozbrykanym 20-latkiem!!! Poza tym wcale nie jest powiedziane, że skoro spodziewam się dziecka to będzie się ono drzeć dniami i nocami przeszkadzając biednym studentom w życiu. Nie mam też takiego zdania, że skoro ja tu mieszkam na stałe a oni wynajmują to ja mogę wszystko a oni nic. Ale trzeba się zachowywać jak człowiek, jeśli ktoś zwróciłby mi uwagę, że robię coś co mu przeszkadza to zwykła przyzwoitość nie pozwoliłaby mi powtarzać tego zachowania. A tutaj sytuacja jest prosta, mówię jak do słupa soli a oni swoje.
Obym kiedyś mogła się wyprowadzić w spokojniejsze miejsce.
_________________ "Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś"
a ja uważam, że nie - każdy potrzebuje spokoju i każdego drażni co innego.
Ja nie lubię jak naokoło płaczą mi dzieci - niezmiernie mnie to irytuje i przeszkadza w pracy.
100% zgody!
Nie można do tematu podchodzić na zasadzie Kalego i tego ze moja racja jest mojsza niz Twoja.
Ja od zawsze mieszkam w bloku - faktem jest ze w wyjątkowo cywilizowanym więc pewnie niektóre problemy są mi obce. Ale były i płaczące dzieci i skomlące psy i balety tydzień w tydzień u kumpli i ktoś robił imprezy w najmniej dla mnie dogodnym momencie do zakłucania mi ciszy i rozpraszania mnie i zdarzyły się jakieś imprezy u mnie. Fakt faktem nigdy nie robiłem imprez w tygodniu - zawsze w dodatku w piątek, bo wiedziałem że sąsiedzi zdążą się wyspać jeszcze w niedzielę przed męczącym tygodniem. Ale zasada jest taka, że nikt na żadną policję nie dzwoni, a jak już jest skrajna przeginka to idzie się osobiście do sąsiada i się sprawę załatwia spokojną rozmową.
Mój labrador: Teyla
Suczka urodziła się:
30.09.2009
Mój labrador: Fido
Pies urodził się:
15.06.2009
Mój labrador: Daisy [*]
Suczka urodziła się:
20.06.2007 - 26.10.2009
Wiek: 38 Dołączyła: 21 Mar 2010 Posty: 8525 Skąd: Wrocław
Wysłany: 21-10-2013, 21:56
katerina, co innego noworodek z kolkami, a co innego wymaganie, aby zawsze było cicho tak, żeby Twoje dziecko mogło spać. Sorry, ale chociaż Twoje dziecko jest dla Ciebie Twoim całym światem inni nie mają takiego punktu widzenia.
Wiadomo, że dziecka z kolką się nie uciszy, i to inni mieszkańcy powinni mieć na uwadze - pisałam o kompromisach.
Nie fer jest jednak prezentowana przez Ciebie postawa pt: " mojego dziecka nie da się uciszyć bo je boli i płacze - powinni to zrozumieć i być cicho, żeby dzidzia mogła pospać". Ja raczej preferuję coś w deseń tego: "co prawda moje dziecko boli i nie jestem w stanie temu zapobiec, i super, że się nie skarżą, ale skoro muszą tego słuchać, to ja rozumiem, że i oni mają prawo czasami zrelaksować się słuchając głośnej muzyki czy przyjmując gości..." - wszystko oczywiście w granicach rozsądku, nie non stop, o odpowiedniej porze itp. Ja też słucham muzyki głośno od czasu do czasu pomimo tego, że w bloku są maleńkie dzieci.
Rozumiem, że nie masz ochoty słuchać tego non stop, więc w razie nadmiaru dzwoń na policję i tyle. Jeśli historia będzie się powtarzała policja znajdzie właścicielkę mieszkania i to jej zostanie zwrócona uwaga.
Na chwilę obecną mam wrażenie, że wymagasz od kogoś ciszy, a w razie hałasu u Ciebie nic się nie dzieje. Takie odnoszę wrażenie - może jest mylne, no ale tak to odczuwam.
_________________ They gave me a Labrador Retriever cause other Angels
were busy Pies może być dowolnej rasy, pod warunkiem, że jest
to labrador
Źle mnie rozumiecie i mam wrażenie, że linczujecie. Nie ma u mnie czegoś takiego jak "w razie hałasu u mnie" bo tego hałasu nie ma, zdarzało się, że sąsiedzi pytali czy żyjemy. A prawda jest taka, że mam świadomość, że za ścianą mieszkają żywi ludzie i kiedy chcę posłuchać głośnej muzyki zakładam słuchawki. Oczywiście nie wymagam żeby wszyscy żyli pod moje dyktando, dzień to dzień, jeden remontuje drugi słucha muzyki trzeci odkurza i ok. Ale ja tu nie piszę, że chcę żeby panowała idealna cisza przez cały czas tylko że imprezy u moich sąsiadów potrafią zdarzać się w 3 z 5 pracujących dni tygodnia a nocne rozmowy potrafią trwać do 4 nad ranem. A policji jeszcze nie wzywałam z tego prostego powodu, że się boję co będzie następnego dnia czy moi kochani studenci nie będą się mścić bo zdarzały się już z ich strony teksty "i co mi zrobisz" a jakby nie było nie znam ludzi. Za to znam podejście prewencji do pewnych rzeczy...
_________________ "Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś"
Ok teraz troszkę inaczej przedstawiłaś sprawę.
Pisałem gdzieś wyżej, pierwszy lepszy sposób na zdobycie danych właścicielki - wydaje się dość skuteczny byle nie po imprezie bo mogą skumać że nie o wymianę rur idzie...
Co do wzywania prewencji - jak zadzwonisz na straż miejską, to mandaty mają niewyjęte z tymi dogadać po ludzku się po prostu nie da.
Co do "a co mi zrobisz" - w tym lepsi od kobiet są chłopaki, narzeczeni, mężowie i nie chodzi o robienie czegoś - ale w ludziach da się szybko wyrobić świadomość, że Wy jesteście "z tąd" a oni są tu gośćmi czysta psychologia. Jak z psem - systematyczność i zaskakiwanie.
Czasem też jeśli stosunki są napięte warto pogadać i spróbować "ten ostatni raz" - na spokojnie nie wylewanie żali tylko konstruktywne pogadanie że do pracy chodzicie, że impry spoko i nawet chętnie do nich z flaszką wpadniecie* na kolejną byle nie w środku tygodnia i że tupanie słychać
Pamiętam jak zacząłem być częstym gościem u mojej lepszej połówki. Z chłopakami w bloku bardzo szybko byliśmy w dobrych stosunkach. Za to pewnego ranka gdy odpaliłem motocykl (tłumiki fabryczne nic nie tuningowane nie jest jakiś szczególnie głośny choć od samochodu na pewno głośniejszy) podszedł starszy pan z pieskiem i zaczął się na mnie prawie drzeć że tu pod blokiem o 7 rano dzień w dzień muszę odpalać i że hałas. Zamiast się z gościem pokłucić (i zrobić aferę, że jego pies systematycznie leje mi na pokrowiec od motocykla co widziałem przez okno) uśmiechnąłem się i powiedziałem że przykro mi że mu ten dźwięk przeszkadza, że przepraszam, ale nie jestem w stanie odtoczyć 250 kg motocykla 2 przecznice dalej żeby go odpalić i że jak tylko się zagrzeje to odjeżdżam. Facet był nadal zły, co widziałem. Od tego dnia zawsze jak go widziałem grzecznie mówiłem mu dziń dobry i jak podbiegł piesek to go głaskałem. Facetowi było zwyczajnie w świecie głupio że tak na mnien askoczył i widziałem to za każdym razem przez około miesiąc. potem sam sie zaczął uśmichać i mówić pierwszy dziń dobry. Psychologia bloku jest zawsze podobna czy to blok z patologią czy z porządnymi ludźmi. Można prowadzić wojny, można i chamów uczłowieczać. Każdy jakiś tam wstyd ma... trzeba go tylko w ten wstyd trafić
* Z tym wspólnym piciem flaszki nie chodzi mi o to żebyś z nimi faktycznie flaszkę piła(choć gdyby się stosunki poprawiły to wspólny drink z sasiadami czemu nie ), tylko o to żebyś do nich dotarła, stała się swojakiem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum