Wiek: 32 Dołączył: 18 Maj 2014 Posty: 6 Skąd: Łódź
Wysłany: 16-08-2014, 09:21 Jak radzicie sobie z atakiem silniejszej rasy?
Siemka, nie mam jeszcze labka, ale w najbliższej przyszłości na pewno się pojawi. Nigdy nie miałem psa i wiele rzeczy jest dla mnie mocno abstrakcyjnych Ostatnio ugryzł mnie bernardyn. I tak się zacząłem zastanawiać, jak w ogóle reagujecie w takich sytuacjach. Mieszkam w terenie gdzie jest dużo zieleni/lasów i sporo ludzi puszcza tam pieski bez smyczy i kagańca. Jeśli ktoś by puścił takiego amstaffa, pitbulla, rottweilera itd to wydaje mi się, że mógłby zrobić wielką krzywdę labradorowi. Może przeceniam zdolności bojowe takich agresywnych ras, ale chyba nawet człowiek nie ma szans za bardzo z czymś takim. Miałbym złapać takiego pitbulla za nogi z tyłu? To chyba jakby się odwrócił to odgryzłby mi głowę Zakładam oczywiście, że z takim agresywnym psem na spacer wyszedł jakiś dzieciak, albo ktoś kto nie ma wystarczająco siły, aby wspólnie odgonić te psy. Czy takie sytuacje się zdarzają?
Mój labrador: Rajan
Pies urodził się:
05.10.2005-13.07.2013
Mój labrador: Ziller
Pies urodził się:
11.04.2013
Wiek: 54 Dołączyła: 15 Sie 2008 Posty: 447 Skąd: Gdańsk
Wysłany: 16-08-2014, 11:27
Tak takie sytuacje mają miejsce ,są bardzo stresujące . Właściciele psów agresywnych czesto sami sa agresywni lub uważają ze skoro inny pies moze biegać luzem to ich tez .
Kiedy żył Rajek zaatakował nas cane corso ktory wyrwał się włascicielowi ,było strasznie .Leczyłam Rajego ponad miesiąc ,sprawę załatwiliśmy polubownie bez ingerencji sądowej .
Parę dni temu na psią plaze przyszło małzenstwo z akitą trzymali go na smyczy inne psiaki w tym Zill podeszły obwąchać nowego i wszstko było fajnie do chwili kiedy facet nie szrpnął akti na smyczy ...... oberwało się Zillowi który postanowił się bronić ja tez oberwałam od akity . Zill ma drasnięte ucho a ja ogromne siniaki na przedramieniu . Nasze laby nie są agresorami ,starają się bronic ale w starciach z innymi psami nie maja szans . My musimy miec oczy szeroko otwarte , unikać zagrożen , myśleć i przewidywać sytuację za innych mniej rozgarniętych właścicieli .
Ciągle zapominam o gazie pieprzowym na takie sytuacje .
Mój labrador: Hermiona (*)
Suczka urodziła się:
30.08.2003-02.05.2018
Mój labrador: Fiona (*)
Suczka urodziła się:
23.01.2008-12.12.2019
Mój labrador: LOVE STORY Lualaba(*)
Pies urodził się:
14.09.2008-19.06.2022
Dołączyła: 31 Paź 2008 Posty: 9815 Skąd: Warszawa
Wysłany: 17-08-2014, 06:18
iwonadp napisał/a:
Ciągle zapominam o gazie pieprzowym na takie sytuacje .
I zapomnij na stałe
Gaz nie jest dobrym rozwiązaniem.
Po pierwsze... podczas ataku innego psa, nie jesteśmy w stanie racjonalnie myśleć.
Nie zastanawiamy się nad odległością, kierunkiem wiatru,polem rażenia.
Możemy go zaaplikować tak sobie jak i swojemu psu.
Jeżeli, koniecznie musimy mieć taki wspomagacz to... kupujemy żel pieprzowy a nie gaz.
Ja takowy posiadam, chociaż zawsze zapominam go zabrać na spacer
Miałam sytuację, gdy mój pies był pogryziony przez drugiego, silniejszego psa /sama nieźle oberwałam/ uwierzcie mi...w takich sytuacjach nie myśli się o użyciu gazu.
Czym się różni gaz pieprzowy od żelu w użyciu? Przyznam też kupiłam gaz, bo koło domu mamy las i łąki i często pojawiają się dziki, na które mój staruszek szczeka. Jest też atakowany przez labradora w kolczatce , bardzo agresywnego , mimo smyczy. Niestety czasami pojawiają się też amstafy , sama się ich boję , Yogi to wyczuwa i zaczyna szczekać, mam ten gaz w kieszeni ,
Gaz działa jak dezodorant w postaci mgły dlatego przy okazji można swojego piula i siebie sprykać jak pryska sie pod wiatr. Żelem pryska się strumieniem i osadza sie konkretnie na celu .
Mój labrador: Bella
Suczka urodziła się:
14.05.2014
Dołączyła: 07 Sie 2014 Posty: 37 Skąd: strzelce opolskie
Wysłany: 19-08-2014, 08:45
Naszego kochanego, spokojnego yorczka zagryzł wściekły i głupi pies sąsiada... bez powodu bez uprzedzenia, uciekł włascicielowi z posesji, jaki włąsciciel - taki pies,,,
bałam się o moją córkę, stała obok, widziała wszystko i nic nie mogła zrobić...gdybym tam wtedy była, chyba zabiłabym tego kundla mimo całej miłości do zwierzat ...
teraz mamy labka, sunię 3 mce, sąsiad nie pozbył się pswojego agresora mimo próśb, dzieci nie chcą wychodzić z małą poza ogród i nie dziwię się, wszyscy żyjemy w strachu że znów ucieknie ten zabójca i tym razem zrobi krzywdę mi i naszej Belli, jak mam wygrać z sąsiadem? gdy doszło do pogryzienia małego nie zgłosiłam tego na policję, błąd ale oni i tak by nic nie zrobili. Teraz nie wiem jak zmusić sąsiada do oddania psa? sąsiadki zaczęły mówić że kiedyś i ich psy były już pogryzione przez tamtego ale żyją, jestem zdesperowana, kupić żel pieprzowy? to okropne ale nachodzą mnie myśli aby ochronić bezpieczeństwo dzieci i otruć psa sąsiada... wszyscy na ulicy gdzie mieszkam wiedzą że tamten pies ma problem z psychiką, nie ostrzega i jest nieobliczalny, kiedyś znów zrobi krzywdę temu kto stanie na jego drodze gdy ucieknie.
Mój labrador: Elza
Suczka urodziła się:
20 styczeń 2014
Dołączyła: 20 Lut 2014 Posty: 112 Skąd: Holandia
Wysłany: 21-08-2014, 19:01
Ja mieszkam obecnie w Holandii i z agresywnymi psami doczynienia nie mam. Mieszkam tu kilka lat a jeszcze ani razu nie spotkałam psa bez właściciela dlatego tez spacerujemy bez obaw ale gdy tylko Pojedziemy do Polski zawsze sa jakieś problemy albo agresywne psy sąsiadów lub psiaki biegające po wsi samopas . Powinny byc w Polsce wysokie kary dla właścicieli takie same jakie sa w Holandii
Mój labrador: Dora - za Tęczowym Mostem [*]
Suczka urodziła się:
5.05.2001 - 27.09.2014
Mój labrador: Gloria
Suczka urodziła się:
23.09.2014
Dołączył: 02 Paź 2014 Posty: 49 Skąd: Warszawa
Wysłany: 04-10-2014, 23:39
aganica napisał/a:
iwonadp napisał/a:
Ciągle zapominam o gazie pieprzowym na takie sytuacje .
I zapomnij na stałe
Gaz nie jest dobrym rozwiązaniem.
Po pierwsze... podczas ataku innego psa, nie jesteśmy w stanie racjonalnie myśleć.
Nie zastanawiamy się nad odległością, kierunkiem wiatru,polem rażenia.
Możemy go zaaplikować tak sobie jak i swojemu psu.
Jeżeli, koniecznie musimy mieć taki wspomagacz to... kupujemy żel pieprzowy a nie gaz.
Ja takowy posiadam, chociaż zawsze zapominam go zabrać na spacer
Miałam sytuację, gdy mój pies był pogryziony przez drugiego, silniejszego psa /sama nieźle oberwałam/ uwierzcie mi...w takich sytuacjach nie myśli się o użyciu gazu.
O! Mądrość przez Ciebie przemówiła. Noszę na sobie blizny po 14 walkach z agresywnymi psami o przetrwanie moje i mojej Labradorki, a nigdy nie użyłem gazu, choć mam go zawsze ze sobą. Nie użyłem nie dlatego, że nie myśli się w kryzysowej chwili o jego użyciu, ale właśnie dlatego, że się myśli i analizuje w dziesiętnych częściach sekundy. Gazem można nieraz więcej szkody wyrządzić swojemu psu, niż atakującemu nas.
W kryzysowej chwili polecam wszystkim nie gaz, lecz kultową scenę z „Wejścia smoka”, gdy Bruce Lee zapytany o to, jaka jest jego technika walki odpowiada, że jest to technika walki bez walki, po czym odwiązał cumę z łódką i odprawił w siną dal agresywnego osobnika chcącego z nim walczyć.
Polecam wszystkim zoopsychologię, a nie szykowanie się do walki w sensie fizycznym. Agresywny pies pragnący nas zaatakować daje wystarczająco dużo sygnałów już z oddali, aby umieć to dostrzec i spróbować uniknąć zwarcia. Ale oczywiście przyznaję, że nie zawsze jest to możliwe. Jam człek cichy i spokojny, pokojowo nastawiony do wszystkiego, ale po wejściu z psem do lasu przeistaczam się w survivalowca i wszystkie zmysły rozpoczynają u mnie pracę nad jednym - aby mój pies był bezpieczny. I jak dotąd wszystkie moje psy nigdy nie wiedziały, co to jest pogryzienie, mimo że raz weszliśmy nawet na wilka, albo może to raczej on wszedł na nas.
Wycieczka z psem w teren niby powinna być przyjemnością dla wszystkich, ale tak naprawdę dla nas, ludzi, jest to wyzwanie i niemała służba na rzecz naszego psa, aby był bezpieczny. Odpowiedzialnym właścicielom tłumaczyć tego nie trzeba; mniej odpowiedzialni uczą się tego nieraz w burzliwy sposób.
Mój labrador: Rajan
Pies urodził się:
05.10.2005-13.07.2013
Mój labrador: Ziller
Pies urodził się:
11.04.2013
Wiek: 54 Dołączyła: 15 Sie 2008 Posty: 447 Skąd: Gdańsk
Wysłany: 05-10-2014, 12:25
Troche zmienie kontekst tematu Jak radzić sobie z agresją właścicieli psów . Myslałam ze po latach jestem uodporniona ale teraz rodzi sie nowa fala włascicieli modnych małych ras . Piesek mały wiec nie wymaga socjalizacji a zabrac go mozna wszedzie , mały moze wszedzie biegac , ma dyspenze na szczekanie i obszczekiwanie wszystkiego no bo jest mały . Małe pieski zazwyczaj chodzą w szeleczkach na " podnosniku automatycznym " w razie czego taki własciiel naciska guzik w smyczy / o ile pisina jest na smyczy / i kołowrotek zwija smyczke a piesek niczym agent 007 winduje sie w góre .Cały proces odbywa sie przy wielkim wrzasku operatora kołowrotka " zabierzcie tego psa ,jak taki wielki pies moze podchodzić do mojego ", "skopie go zaraz ". To sytuacja kiedy wiekszy pies w celach poznawczych podbiega do małego.
Kiedy mały podbiega do wiekszego , mozna usłyszec" taki pies /duży / powinien chodzić na smyczy i w kagańcu " ,nie dociera ze prawo łamiemy w takim samym stopniu pies to pies .
Ale nic to bedziemy teraz chodzić w las a nie nad morze, tam są normalne psy , dzikie zwierzęta przeprowadziły sie w wiekszosci na osiedla ludzkie więc w lesie spoko bezpiecznie .
Pies urodził się:
Wiek: 36 Dołączyła: 24 Lis 2008 Posty: 2487 Skąd: z nikąd
Wysłany: 05-10-2014, 17:05
u nas z kolei problemem stało się prowadzenie dużych agresywnych psów przez małe / nastoletnie dzieci. Sama mam dość agresywnego psa do innych psiaków, ale spokojnie daję sobie z nim i jego siłą radę. Natomiast jak widzę 10 latka z amstaffem albo 14 latkę z Donkiem, który chce zjeść na swej drodze wszystko to zastanawiam się czy rodzice tych dzieci choć trochę myślą.
Wczoraj przykładowo poszłam z psem i moją mamo do sklepu. Chciałam stanąć za rogiem marketu razem z psem i zaczekać z nim, aż moja mama skończy zakupy. O zgrozo, nie zauważyłam wielgachnego przywiązanego do barierki owczarka, który od razu się na nas rzucił. W ostatniej chwili odskoczyłam i psa swojego odciągnęłam, przeszliśmy na drugi koniec. Za 10 minut wychodzi dziewczynka może z 13-14 lat z koleżanką, odwiązuje swojego psa a ten jak hulnął do nas, tak dziecko ledwie go utrzymało. Nestor mój o ile w tym momencie wykazałby się pewnie agresją ( u niego zasada brzmi agresja za agresję) , był zwyczajnie zmęczony wcześniejszym spacerem po polach, poszczekał i na całe szczęście się uciszył.
Często trafiam, szczególnie na owczarki ze zwichrowaną psychiką. To nie jest nawet agresja typu poszczekam postraszę, one się rzucają z takim jazgotem, że człowiek zapomina jak się nazywa.
Tak z innej beczki : swoja drogą czy ta rasa ostatnio nie "zmutowała" ? sąsiad kupił od kogoś prywatnie sukę DON - psiak ma DOPIERO 5 miesięcy a jest większa od mojego psa ( mój 63cm w kłębie) . Coś wzorca licho się te psy trzymają.
Mój labrador: Dora - za Tęczowym Mostem [*]
Suczka urodziła się:
5.05.2001 - 27.09.2014
Mój labrador: Gloria
Suczka urodziła się:
23.09.2014
Dołączył: 02 Paź 2014 Posty: 49 Skąd: Warszawa
Wysłany: 05-10-2014, 17:17
effcyk napisał/a:
Często trafiam, szczególnie na owczarki ze zwichrowaną psychiką.
To jest istna makabra w dzisiejszych czasach. W warszawskiej Żoliborskiej Klinice Weterynaryjnej mają nawet takie powiedzonko - kto w naszej dzielnicy kupuje owczarka niemieckiego ten prędzej lub później ląduje u nas na aplikowanie leków uspokajających lub na konsultacje z zoopsychologiem. Ja mam to samo w moim otoczeniu. Te owczarki zaprzeczają nawet fundamentom zoopsychologii - zero sygnałów ostrzegawczych przed atakiem tylko atak w sekundę. Zaatakował mnie jeden taki, który aż się zerwał ze smyczy, gdy był przywiązany. Hodowcy (czytaj masowi producenci) tych psów powinni zgnić w lochach.
Pies urodził się:
Wiek: 36 Dołączyła: 24 Lis 2008 Posty: 2487 Skąd: z nikąd
Wysłany: 05-10-2014, 17:53
Alamo, dla mnie ta rasa jest zepsuta bardzo. Poczynając od wyglądu zewnętrznego - wręcz tragicznego kątowania i jeżdżenia zadem po ziemi, na charakterze rasy kończąc. Tendencja " im większy i robiący ogromne wrażenie" jest widoczna nie tylko u labradorów ale i u owczarków.
Tyle, że to u owczarków zauważam, że poza wyglądem mutanta przetrąconego kijem w okolicach lędźwiowych , zapomina się także o charakterze rasy. Nie wytrzymałabym psychicznie z psem, który na głupi szelest od razu zrywa się z jazgotem - jakże charakterystycznym dla owczarków jazgotliwym ujadaniem. A tylko takie niestety w mojej okolicy owczarki mieszkają - a muszę przyznać że 8 przedstawicieli tej rasy, tylko na ulicy na której mieszkam ja ( swoją drogą dość krótkiej ulicy) daje pewne pole do obserwacji tych psów.
iwonadp napisał/a:
Myslałam ze po latach jestem uodporniona ale teraz rodzi sie nowa fala włascicieli modnych małych ras . Piesek mały wiec nie wymaga socjalizacji a zabrac go mozna wszedzie , mały moze wszedzie biegac , ma dyspenze na szczekanie i obszczekiwanie wszystkiego no bo jest mały
u nas małe mają przywilej, chodzą bez smyczki .... kiedyś szły sobie dwie panie plotkując co nie miara. Szły z dwoma pieskami, psiaki nie zapięte oczywiście. Wiedziałam że będzie ciekawie. Jeden trzymał się z dala, ale drugi był bardzo zainteresowany moim psem, który przyjaźni z innymi psami nie zawiera. W tym momencie proszę panią o zapięcie swojego psa, ewentualnie zawołanie, wzięcie na ręce i ominięcie nas. Pani na to " oj tam oj tam, przecież Pani trzyma swojego". Strasznie wkurzyłam się tą jej ignorancją. Powiedziałam w złości " Pani ryzyko, mój pies ma 40kg wagi, ja 50 kg także sama Pani rozumie ... " ( ja wiem, że utrzymam swojego psa mimo wszystko, ale ta Pani o tym nie wiedziała). Chyba zrozumiała aluzję, jak spojrzała na mega spiętego labradora w pozycji bojowej, który nie wyglądał na psa chcącego poznać nowych psich kumpli. Zebrała swojego chomika komentując coś pod nosem.
Psiaki dużych ras jakie spotykamy są raczej pod kontrolą, to znaczy na smyczy - ale jak wspomniałam wcześniej, problem jest w tym, kto jest na drugim końcu tej smyczy....
Mój labrador: Dora - za Tęczowym Mostem [*]
Suczka urodziła się:
5.05.2001 - 27.09.2014
Mój labrador: Gloria
Suczka urodziła się:
23.09.2014
Dołączył: 02 Paź 2014 Posty: 49 Skąd: Warszawa
Wysłany: 05-10-2014, 18:23
effcyk napisał/a:
Alamo, dla mnie ta rasa jest zepsuta bardzo. Poczynając od wyglądu zewnętrznego - wręcz tragicznego kątowania i jeżdżenia zadem po ziemi, na charakterze rasy kończąc.
Całkowita zgoda. To jakiś koszmar, co zrobiono z tej rasy.
Ale tak to jest, jak media i kinematografia robią ludziom pianę z mózgu. Teraz każdy chce mieć „komisarza Aleksa”. Skończy się ta moda to te wszystkie owczarki będą, jak zawsze, psami „do pierwszych wakacji”, a potem będą lądowały w przydrożnych rowach. W latach wyświetlania w Polsce serialu „Bella i Sebastian” cała Polska miała ciężkiego bzika na punkcie Dużego Psa Pirenejskiego. Potem było „101 Dalmatyńczyków” i bynajmniej nie 101, a niezliczona ilość Dalmatyńczyków kupowanych pod presją dzieci ‒ i znowu do pierwszych wakacji, a potem do rowu, tym bardziej, że charakter Dalmatyńczyka jest, jaki jest, i nie jest to Labrador, ale o tym oczywiście sterroryzowani przez dzieci rodzice nie wiedzieli...
Mój labrador: Marron (Marian, Maryś, Maroni)
Pies urodził się:
02-07-2009
Mój labrador: Lutek (z DT na DS)
Pies urodził się:
25-01-2002 (RiP 30-03-2017)
Dołączyła: 26 Sie 2014 Posty: 404 Skąd: Szczytniki Poznań
Wysłany: 14-10-2014, 18:51
Z moim labkiem chodziłam na szkolenie 4 lata temu i już wówczas nasz trener mówił o "zapsuciu rasy" ON. Głównie chodziło mu o względy psychiczne, a gość wie co mówi, pracował i pracuje z psami od wielu lat. Zresztą ze względu na to "zepsucie" właśnie, rasa ta nie jest już tak popularna w służbach róznorodnych.
A o agresji można wiele i zupełnie nieoczekiwanie.... Wspólny, codzienny wieczorny spacer, kilka dużych psów i suk. Labki, tollery, setery i jeden berneńczyk, który nagle, bez ostrzeżenia rzuca się na laby ganiające za piłką. A co robi właściciel? Nie jest w stanie psa w żaden sposób odciągnąć bo się zwyczajnie boi swojego pupila
Od tego dnia skórzaną obrożę, którą nosi Marron, nazywam "ratującą życie", na szczęście ślady zębów zostały tylko na niej. Ale gdyby jej nie było miałabym po psie, bo berneńczyk rzucał się wprost do gardła.
Cóż psy są rózne ale to zawsze właściciel za nie odpowiada, czytaj za ich zachowanie.
Pies urodził się:
Wiek: 36 Dołączyła: 24 Lis 2008 Posty: 2487 Skąd: z nikąd
Wysłany: 15-10-2014, 16:57
ja dzisiaj miałam okazje pobawić się w Cezara Milana . Wracałam z Nestem z polany, ktoś do mnie zadzwonił byłam zajęta wyciąganiem tel z kieszeni, spuściłam psa na chwile z oczu który sobie po łące biegał bez smyczy - mój błąd bo zza zakrętu wyłoniła się dziewczyna z jakimś takim mixem goldena, dużym, też bez smyczy - na dodatek samcem. Nestor podbiegł, ja byłam od nich daleko, ta dziewczyna bliżej. Zaczęły się szamotać, na szczęście to był tylko pokaz typu " ja jestem tu guru" żadnych krwawych bitew nie było. Podleciałam do psów, przywołałam Nestora który zaczął do mnie iść, a za nim ten golden ( widać było, że ogólnie nie są jakoś wrogo do siebie nastawione, jedynie ustalały hierarchie) . Wydałam magiczny dźwięk wydawany przez Milana ( często 'wykorzystuje' go na Nestorze, bo u nas działa ) . Golden się zatrzymał na to moje syczenie , złapałam Nestora za obrożę, goldena energicznie ale nie mocno, odepchnęłam ręką tuż przy szyi znowu magicznie "sycząc". Odpuściły, stały napięte, trochę powarczały na siebie i dziewczyna zapięła psa. I tak się "rozeszliśmy " .
Nie wiem dlaczego ale zawsze, ale to zawsze ( przynajmniej do tej pory) jak mój pies ma starcie z psem gabarytowo równym sobie, to ZAWSZE ja muszę podejść i je rozdzielić. Mimo że gabarytowo ja sama jestem drobna, a często się zdarza że właściciel drugiego psa to dobrze zbudowany pan czy trochę "większa" ode mnie kobieta stoją i się patrzą, czekając na "gotowe" kiedy będą mogli zapiąć swego psa.
Do tej pory sama się sobie dziwię, że narażam przecież własne zdrowie ale w takich momentach jakoś człowiek o tym nie myśli. Dobrze też, że póki co nie mieliśmy starć "oko w oko" z naprawdę bardzo, bardzo agresywnym psem, bo nie wiem czy dałabym sobie radę - wątpię.
Z kolei kilka dni temu idąc dopiero z Nestorem na polanę ( pies na smyczy) wybiegł z uliczki pies sąsiada, wyrośnięty mieszaniec jamnika. Niestety to samiec i na dodatek o lwim sercu czytaj bardzo odważny. Rzucił się nas prawie od razu, o swojego się nie bałam ale o tego małego zadziorę tak. Widzę po swoim Nestorze kiedy "walka" jest na serio, a kiedy tylko zwykła siła dominacji między dwoma samcami zupełnie niegroźna. Tu niestety jamnior wykazał się agresją, więc Nestowi uruchomiła się czerwona lampka i zaczął poważnie "okładać" jamniora. Złapał go między łapy, żeby jamnik się nie mógł wyswobodzić, następnie złapał go zębami za kark i zaczął szarpać na lewo i prawo. Jamnior piszczy, właściciel jakoś się nie spieszy po swojego psa. Nie wiem w którym momencie się udało je rozdzielić - to wszystko tak się szybko działo. Krzyknęłam na Nestora ciągnąc go do siebie, no i chyba w tym samym momencie ten mały się wyswobodził jego pan wziął go na ręce i poszli.
Co do owczarków, pięciomiesięczna DONka moich sąsiadów która notabene przerosła już mojego psa jest fajna, bo trzyma się nogi na spacerach ale jest też dość płochliwa. Bardzo bała się Nestora, trochę go zaczepiała a jak on chciał podjąć się zabawy z nią to uciekała z piskiem. Z tego co wiem, bardzo sika na widok właścicieli , generalnie póki co jest przyjaźnie nastawiona do ludzi ( choć podchodzi z rezerwą) . Cały czas ją obserwuje jeśli chodzi o zachowanie. Wygląd sprawa indywidualna, jest piękna naprawdę, choć jak mówię kątowania owczarków są dla mnie tragiczne. Na dodatek ta mała kuleje na przednią łapę, lekko - ale nie omieszkałam zwrócić uwagę właścicielowi. Podobno jedząc czy pijąc ona zawsze robi to na leżąco. Mało się rusza będąc na podwórku - nie wiem dla mnie to już jakiś sygnał że coś może być nie tak. No i co mnie zdołowało już bardzo, to wiadomość że powoli rozglądają się za "reproduktorem" dla niej i młoda za kilka mscy będzie pokryta kolejnym burasem. Daleko nie szukają bo kilka domów dalej koleś ma DONa 5 letniego, więc z tego co wiem ma to być właśnie przyszły ojciec szczeniąt. Niestety właściciele suczki, to ludzie typu " możesz mówić a oni i tak swoje".
Bardzo przykre .
Mój labrador: Rajan
Pies urodził się:
05.10.2005-13.07.2013
Mój labrador: Ziller
Pies urodził się:
11.04.2013
Wiek: 54 Dołączyła: 15 Sie 2008 Posty: 447 Skąd: Gdańsk
Wysłany: 17-10-2014, 09:43
Jeśli chodzi o owczarki niemieckie to z moich obserwacji w psim przedszkolu wynika ,że szczeniaki tej rasy są jak to nazwać wyobcowane . Kiedy banda maluchów innych ras gania bawiąc się świetnie ,owczarki albo siedzą przy nogach pana i kiedy zgraja przebiega koło nich wyskakują pyszcząc strasznie , potem zaraz wracaja do poprzedniej pozycji albo drepczą za swoim człowiekiem . Mimo socjalizacji w przedszkolu zostają wycofane w stosunku do innych psow a potem to przeradza się w zachowania dominacyjne i agresywne .
Mój labrador: Dora - za Tęczowym Mostem [*]
Suczka urodziła się:
5.05.2001 - 27.09.2014
Mój labrador: Gloria
Suczka urodziła się:
23.09.2014
Dołączył: 02 Paź 2014 Posty: 49 Skąd: Warszawa
Wysłany: 17-10-2014, 10:45
Widzę, że łączy nas opinia o owczarkach niemieckich w polskich realiach. Nie może to być zbieg okoliczności, że zarówno właściciele innych psów, jak i polscy weterynarze, mają identyczne zdanie o tym, do czego w Polsce doprowadzono tę rasę. Wszyscy moi zaprzyjaźnieni weterynarze (w sumie kilkanaście osób) mają swoje profesjonalne i jak najgorsze opinie o tej rasie w Polsce, a ja mam jak najgorszą opinię z kolei jako obserwator zachowań tych psów.
Przez ostatnie kilkadziesiąt lat udało mi się poznać tylko dwa wspaniałe owczarki niemieckie, ale oba u jednego właściciela, który kupuje je w jakiejś genialnej hodowli. Spotykam się z tym panem w lasach, w których wędrujemy, jego kolejne owczarki pięknie witają się z moim kolejnymi psami i to jest jedyny człowiek w Polsce, któremu ufam, że gdy spuszczę mojego psa ze smyczy to jego ON nic mu nie zrobi i nawet się nie zjeży. Co najwyżej będzie traktował mojego psa jak powietrze. Ale to jest unikat. Reszta ON-ów, jakie znam, to jedna wielka patologia. Moje zaufanie do tej rasy jest zerowe. Odkąd jeden taki egzemplarz zerwał kiedyś smycz, tak mocno się szarpnął, żeby zamordować moją labradorkę, to przechodzę na drugą stronę ulicy, gdy widzę ON-a na horyzoncie.
Wiek: 42 Dołączyła: 12 Sie 2009 Posty: 275 Skąd: Leżajsk
Wysłany: 17-10-2014, 22:01
U mnie teraz wysyp jakiś, małe owczarki pojawiają się jak grzyby, a jak to dorasta, to bywa jakieś bojaliwe za tymi płotami, szczeka a jakby się któryś mój pies na krok do ich ogrodzenia zbliżył to ucieczka, albo jakies niezrównoważone, nieprzewidywalne, agresywne. C z a s e m zdarza się jakiś jeden spoko, ale to za mało, by zatrzeć złe wrażenie... i te zataczające się przykucnięte zady - czy ludzie wybierając rasę nie widzą tego? Toż to przecie nie jedyny "wilczur" jak już komuś zależy...
Mój labrador: Dora - za Tęczowym Mostem [*]
Suczka urodziła się:
5.05.2001 - 27.09.2014
Mój labrador: Gloria
Suczka urodziła się:
23.09.2014
Dołączył: 02 Paź 2014 Posty: 49 Skąd: Warszawa
Wysłany: 17-10-2014, 22:09
Żeby było śmieszniej, ja to mam złe doświadczenia nawet z... Beaglami. Nie wiem, o co chodzi, ale jeszcze nie spotkałem Beagla, który by tolerował Labradora. Moją ś.p. Labradorkę to nawet szczenięta Beagle'a potrafiły obwarczeć, a ona tylko patrzyła zdziwiona i też nie wiedziała, o co chodzi. Niby Beagle taki słodziak (przynajmniej z wyglądu), ale ziółko to jest z niego niezłe...
Ale może to jest rywalizacja między aporterami? Może mikrus Beagle warczy, żeby pokazać większemu Labradorowi, że on, mikrus, wcale nie gorszy...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum