Wysłany: 19-03-2013, 22:17 Praca a pies - czy etat zabija szczęście psa?
Wiele osób marzy o psie, ale przed spełnieniem tego (poniekąd prostego) pragnienia powstrzymuje ich fakt, ze pracują. Wydaje się, że pies pozostawiony na 9-10h sam w domu na pewno jest nieszczęśliwy i że byłoby to nieodpowiedzialnym "zgotować mu taki los". Nic bardziej mylnego.
Pewnie wiele (szczególnie niepracujących) osób zaraz mnie skrytykuje za to co napiszę, jednak nie powstrzyma mnie to przed wyrażeniem swojej opinii na ten temat, powstałej w oparciu o własne doświadczenia.
Pies to zwierze stadne i oczywiście nie lubi być sam.
To jak bardzo nie lubi jak zwykle wiele zależy od rasy i tego, w jakim celu powstała - jednak ogólnie pies nie lubi być sam. Są rasy stworzone do np. pilnowania owiec przed drapieżnikami i złodziejami (owczarek kaukaski czy owczarek środkowoazjatycki), które pracowały w samotności albo takie, które ściśle współpracowały z człowiekiem chociażby przy polowaniu (jack russell terrier, jamnik, retrievery). Owczarek kaukaski nie potrzebuje nieustannej atencji (choć oczywiście ją lubi), ale np. JRT czy labrador już tak. Zatem wiele zależy od rasy i jej przeznaczenia i to także powinniśmy uwzględnić przy wyborze psa,
który ma się dostosować do naszego rytmu dnia.
Drugą sprawą jest fakt, że pies ma wiele wspólnego z wilkiem, dzikimi dingo itp. Jestem daleka od porównywania psa do wilka, którym NIE JEST od setek tysięcy lat - ale jedno jest pewne: pies nie jest stworzony do całodziennej aktywności (przynajmniej większość ras) i lubi się zdrzemnąć. Wilki przesypiają większość doby. Pies potrafi przespać nawet 16 godzin
Żeby jednak pies spokojnie przespał 16 godzin - przez pozostałe 8 musi być aktywny, zainteresowany, "wybodźcowany" i zmęczony. Inaczej może nam z nudów zdemolować mieszkanie lub co gorsza nabrać złych nawyków, które w przyszłości przysporzą nam wiele problemów.
Rutyna i "dzień jak co dzień".
Rutyna jest dla psa bardzo dobra. Ja zawsze swoje psy dostosowywałam do siebie - i moim zdaniem tak to właśnie powinno wyglądać. Szczególnie jeśli 5 dni w tygodniu chodzę do pracy w stałych godzinach. Jeśli wiem, że rano się spieszę, nie wyrabiam i nie mam na nic czasu - nie przyzwyczajam psa do długich porannych spacerów skoro nie wiem, czy codziennie je mu zapewnię. Najważniejsze, by przed moim wyjściem do pracy piesek się dobrze wypróżnił i aby się nie męczył podczas mojej nieobecności. Dlatego u nas rano spacer trwa 5 minut - Lolka wie, że jak wychodzimy to ma natychmiast zrobić duże siku i od
razu kupę. I tak robi. Następnie idziemy do pracy i wracamy po 17:30 i wtedy jest pora
na długi spacer- ZAWSZE. To bardzo ważne. Idziemy wtedy na przechadzkę z piłką, spotykamy różne psy w parku, bawimy się i wracamy do domu. Po powrocie od razu idzie na swoje legowisko i odpoczywa, potem albo gdzieś razem wychodzimy (np. do rodziny/przyjaciół), albo ktoś przychodzi w odwiedziny, albo oglądamy wspólnie film z psem na kolanach i jest czas na głaskanie i pieszczoty W ten sposób funkcjonujemy 5 dni w
tygodniu aż do weekendu. Dzięki temu pies doskonale wie na co kiedy jest pora.
Jak już przychodzi weekend Lolka to wie Po pierwsze: nie dzwoni budzik. Śpimy dłużej - i ona też. Jednak ok. 9:00 przychodzi nas obudzić i idziemy jak zwykle NA KRÓTKI SPACER. To dla mnie ważne - bo jestem przed śniadaniem Więc Lola jak zwykle załatwia swoje potrzeby od razu, następnie po śniadaniu ruszamy spędzić gdzieś dzień. Zazwyczaj nasze weekendy są aktywne: zimą są to spacery po lasach lub parkach - latem rolki, rower lub wypad za miasto, a najczęściej działka nad jeziorem. Weekend jest więc spontanicznie spędzanym czasem, ale zawsze razem, przez cały dzień.
Nieobecność nie ma znaczenia podczas snu
Według mnie te 9 godzin nieobecności pana w domu nie ma dla psa większego znaczenia - pod warunkiem, że WYNAGRODZIMY TO po powrocie a pies prześpi naszą nieobecność. Decydując się na psa musimy pamiętać, że podporządkowujemy mu nieco swoje pozazawodowe życie i chcąc nie chcąc po ciężkim dniu pracy musimy się nim zająć. Dla mnie było to jednak zawsze czymś pozytywnym: nie ma nic milszego niż merdający ogon i zachęta do wyjścia na dwór, kiedy padasz na twarz wyczerpany stresem. Długi spacer ze szczęśliwym psem to najlepsza nagroda za ten ciężki dzień i dla mnie jedna z lepszych form relaksu.
Więcej + pomysły na spędzenie z psem czasu po pracy oraz
załatwienie swoich spraw, polecane miejsca znajdziesz
TUTAJ
A jakie Wy macie do tego podejście i jakie doświadczenia?
Zaznaczam, że nie mówimy tu o psach z lękiem separacyjnym czy o tego typu problemach (na to są osobne wątki) tylko chciałabym, byście opowiedzieli jak Wasze psy spędzają czas podczas gdy jesteście w pracy lub czego się boicie/obawiacie, jeśli jeszcze psa nie macie?
_________________ Zapraszam na mój blog:
Ostatnio zmieniony przez tenshii 02-04-2014, 15:08, w całości zmieniany 1 raz
Gdy wychodziliśmy do pracy nasze psy zawsze spały, w weekendy kiedy wszyscy byli w domu dziewczyny miały zaburzony rytm dnia. Teraz po śmierci Pumy Ina praktycznie nie zostawała sama w domu i troszkę się martwię jak to będzie gdy znów pójdę do pracy bo tak to zawsze były dwie...mam jednak nadzieję ,że nic jej nie odbije i będzie spokojnie zostawała
cybulka
Superowego masz tego bloga! Sama ostatnio myślałam o czymś podobnym, bardziej w przyszłości, bo teraz matura
Dziękuję i zachęcam - to fajna sprawa i pasjonujące Ale może faktycznie po maturze, bo nieco czasochłonne takie pisanie
[ Dodano: 20-03-2013, 09:57 ]
iness8@o2.pl napisał/a:
Teraz po śmierci Pumy Ina praktycznie nie zostawała sama w domu i troszkę się martwię jak to będzie gdy znów pójdę do pracy bo tak to zawsze były dwie...mam jednak nadzieję ,że nic jej nie odbije i będzie spokojnie zostawała
Przyzwyczajaj ją. Nie powinno być problemu, ale lepiej sprawdzić. Moja Lola jest młodsza od Nikity i tez myślałam, że nie będzie umiała być sama - ale nie ma to dla niej znaczenia jednak i jest ok.
To chyba to nasze nieustanne i podświadome "uczłowieczanie" powoduje, że wydaje nam się to trudne dla psa. A on najczęściej idzie spać i nie ma znaczenia, czy sam czy z kumplem obok Tak myslę
ja dodam że moja poranne wyjście ma szczególnie krótkie ale to sama reguluje. Ja dla niej mam ok pół godziny a ta małpa po 5 minutach (tak ze dwa razy siku na łące) przychodzi to mnie merdając ogonem i łazi obijając się o moje łydki - wytłumaczenie proste - MICHA czeka w domu. zostaje na troszkę sama w domu bo przychodzi po nią "niania" - sąsiadka zabiera ją do siebie i u niej spędza czas (wraz z ok 1.5 godzinnym spacerem popołudniowym po lesie) aż do mojego powrotu z pracy. podczas pobytu u sąsiadki bawi się z ttb (zabawa sznurkiem, piłką itp)
wieczorem spacer po łące obok osiedla i czas na przytulanki, mizianki
jedynie w weekendy śpi dłużej i budzi mnie ok 8-9 rano, w tygodniu jest wręcz tak samo szybka jak budzik, nie ma mowy o drzemce, pies siedzi na mnie i domaga sie porannych pieszczot
Mój labrador: Bianka
Suczka urodziła się:
4.12.2011
Wiek: 34 Dołączyła: 28 Sty 2012 Posty: 1116 Skąd: skąd się wyśpię...
Wysłany: 20-03-2013, 17:09
cybulka, świetny tekst (bloga też zdarzało mi się wcześniej czytać, jeszcze zanim pojawiłaś się na forum)
cybulka napisał/a:
Rutyna jest dla psa bardzo dobra.
Zgadzam się, ale niestety - mój czas na studiach jest nienormowany. Czasami wracam po dwóch godzinach, czasami po całym dniu. Na spacer idę z nią wtedy, kiedy się ogarnę, czy kiedy mi się chce. Zakładam sobie, że poświęcam jej 2 godziny czasu dziennie na ruch na świeżym powietrzu; więc jeśli rano tylko szybkie siusiu, to wieczorem/popołudniu zwiedzamy topografię świata. Czasami zdarza mi się nie wyrobić takiej normy i spaceru ma mniej, bo np. spiętrzyły mi się kolosy, czy później wróciłam do domu. Nadrabiam wtedy sesją treningową czy zabawą w domu. No i chwała Bogu mamy do dyspozycji ogród, jak jest bardzo źle z czasem, to wychodzimy na 30 minut pobiegać na swoim terenie, ale z piłką i zabawkami. Szczerze mówiąc - czekam na etat i okres od... do... kiedy nie ma mnie w domu.
Mój tata nie pracuje, jest na emeryturze, więc rzadko kiedy pies jest sam długimi godzinami. Oczywiście, że się zdarzają sytuacje, że jak zamknę ją rano, to otwieram, gdy wracam z uczelni, ale ostatnio - sporadycznie.
no cóź - umowa wiązana - bez mojego szkraba - ttb zajechałoby moją sąsiadkę - a tak to moja zajeźdza ttb tylko zdjęcia nie nadają się dla osób o słabym sercu
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum