Wysłany: 02-08-2008, 10:27 Smyczyński "Psy, rasy i wychowanie"
Czytał ktoś może??
To bardzo stara książka(1975 rok), jak wiadomo wtedy ludzie mieli inne metody wychowawcze. Czytając ją nie nastawiałam się na praktyczne porady, gdyż spodziewałam się niemiłych niespodzianek, postanowiłam zapoznać się z nią w celu porównania jak kiedyś traktowano psy, a jak teraz.
Przeczytałam całą książkę. Lecz nie stosowałam metod które były tam podane. Korzystając z porad posiadaczy labradorów sama powoli odkrywam jak prosto i bez nerwów uczyć małego pieska np. aportu czy załatwiania się na dworku a nawet oduczania gryzienia po rękach czy nogach .
To moja pierwsza książka o psach (ale moje wydanie jest nieco starsze). Kupiłam ją z okazji przybycia do naszego domu bokserki Tiny. Mimo, że wtedy powszechnie stosowano metodę „marchewki i kija”, nie karałam Tiny, a „marchewek” – smakołyków było w naszej nauce bardzo dużo (wtedy nie było psich ciasteczek – używałam kabanosów). Tina była psem, u którego byłam pewna w 100% przywołania, tak pięknie chodziła przy nodze, że mogłam z nią iść spokojnie bez smyczy na spacer do parku (to były czasy bez straży miejskiej ). Ciekawe, że teraz, po tylu latach , kiedy niby jestem bardziej doświadczona, a nie mogę tego samego powiedzieć o Sarze
A wracając do tematu: w tej książce retrieverom poświęcono jedynie pół strony z adnotacją, że są one u nas praktycznie niespotykane...
Mój labrador: Rajan
Pies urodził się:
05.10.2005-13.07.2013
Mój labrador: Ziller
Pies urodził się:
11.04.2013
Wiek: 54 Dołączyła: 15 Sie 2008 Posty: 447 Skąd: Gdańsk
Wysłany: 26-07-2009, 07:48
bietka1 napisał/a:
To moja pierwsza książka o psach
moja też , mam wydanie III z 1975 , dostałam ją na urodziny od rodziców zamiast psa.
bietka1 napisał/a:
w tej książce retrieverom poświęcono jedynie pół strony z adnotacją, że są one u nas praktycznie niespotykane...
to prawda , na temat umaszczenia labradora napisano : " ... maść jednolita , zwykle czarna ".
Mimo wszystko bardzo lubię tą księżkę , jest moim wspomnieniem dzieciństwa .
W naszym przypadku to był pierwszy wspólny zakup po ślubie, kolejnym był pies (cała rodzina z politowaniem patrzyła na nas jak na wariatów, którzy pieniądze zebrane na weselu przeznaczają na taki "kaprys"). A swoją drogą do tej pory podziwiam pozytywną reakcję moich teściów na fakt, że dokwaterowałiśmy do wspólnego mieszkania (40m2) kolejnego domownika.... Ja chyba nie byłabym aż taka tolerancyjna
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum