Mój labrador: Hermiona (*)
Suczka urodziła się:
30.08.2003-02.05.2018
Mój labrador: Fiona (*)
Suczka urodziła się:
23.01.2008-12.12.2019
Mój labrador: LOVE STORY Lualaba(*)
Pies urodził się:
14.09.2008-19.06.2022
Dołączyła: 31 Paź 2008 Posty: 9815 Skąd: Warszawa
Wysłany: 02-02-2009, 23:52
Jagusia napisał/a:
kiedy wraca do domu uwala się jak hrabina na kanapie i odpoczywa.
Mam nadzieję że i moja Fionka wyrośnie i doczekam tych błogich chwil kanapowych .Starsza sunia już taka jest , wybiera opcję spania , jednak Fiona nie bardzo jej na to pozwala , jak za długo jest spokój to wszyscy myślą że mała jest chora i zaglądają jej w oczka , bo to nienormalne dla mojej rozrabiary .
Są plusy , tego szaleństwa .Hermiona przy Fionie :odmłodniała , nabrała linii , troszkę schudła a było to wskazane .
Mój labrador: Hermiona (*)
Suczka urodziła się:
30.08.2003-02.05.2018
Mój labrador: Fiona (*)
Suczka urodziła się:
23.01.2008-12.12.2019
Mój labrador: LOVE STORY Lualaba(*)
Pies urodził się:
14.09.2008-19.06.2022
Dołączyła: 31 Paź 2008 Posty: 9815 Skąd: Warszawa
Wysłany: 03-02-2009, 08:37
Ryniu napisał/a:
normalna
Inaczej??
Dziękuję ..za siniaki od przednich ząbków , bo jak nie chcę się bawić , zaraz jestem szczypana .Za włażenie na głowę jak rano chcę dłużej pospać , to nic że pan już był z pannami na spacerku .A wycie pod drzwiami , jak pańcia jest w łazience??..bo jak ona śmie tam wejść i zamknąc drzwi? a jak pozwala to trzeba koniecznie wejść do wanny , bo przecież tam jest woda i można się wykąpać i przy okazji ukraść skarpetkę albo gąbkę ..Długo tak można wymieniać ...rozbabrałam tą cwaniarę ..ale to nic ..ja jej jeszcze dam szkołę i wychowam na spokojnego psa. .kiedyś..
Wszystko ma swoje plusy i minusy. Tak to już w życiu jest. Jednak adoptując psa (zwłasza takiego po przejściach) trzeba się liczyć z faktem, że nie zawsze będzie on ucieleśnieniem naszych marzeń. Taki psiak ma już swoje przywyczajenia i nawyki, które cięzko jest czasem przezwycieżyć. A czasem trzeba po prostu odpuścić bo walka nie ma sensu.
Moją najstarszą stażem sukę mąż znalaż przy szosie Warszawa - Łódź. Była młoda, bardzo zaniedbana wystraszona. Wygladało na to, że ktoś ją wysadził z samochodu. Zaaklimatyzowala sie u nas od razu. Bez probelemu pogodzila się z rola psa strużującego, mieszkającego w ciepłej budzie na podwórku.
Drugą sunię Żabcię przywiozłam ze schroniska. Mił to być malutki piesek do domu. Kryterium wyszukiwania - brać to czego nikt inny napewno nie przygarnie. Byla pogryziona, praktycznie nie miała skory na nosie. Suńka bardzo szybko nauczyla się maszerować na smyczy, przzwyczaila się do jazdy samochodem ale jednego zaakceptować nie umiala - domu. Zbyt wiele lat widocznie mieszkala na podwórku. Kiedy tylko otwieraliśmy kojec mała natychmiast zajmowala miejsce w budzie i ani myslala ją opuścić. Gdy nie dało się schować do budy wślizgiwala sie w dziurę pod schody. Nie było sensu z nią walczyć. Wkrótce na naszym podworku stanęła druga śliczna mala buda. A nasza mala sunia wita nas wesołym merdaniem, chodzi z nami na spacery lecz gdy wracamy do domu ona z dumą idzie do swojej budy i ani myśli wchodzć za nami do domu.
Kolejnym adoptowanym przez nas pieskiem był nasz wspomniany wcześniej labek nr 1. On również miał swoje pragnienia lecz tym razem my nie umieliśmy im sprostać. Cóż szkoda aale i tak w życiu bywa
No i na koniec nasze najmłodsze dziecko Sara. Pięcioletnia dama też ma swoje nawyki. Gdy ją przywieźliśmy przygotowalam jej posłanko w kuchni. Wygodnie, przesronnie i miski blisko lecz gdy rano do niej zeszłam okazało się że jest napaskudzone na podlodze. Zdziwiona i zaniepokojona zadzwoniłam do jej poprzedniej właścicielki. Okazało się, że Sarcia zawsze sypiała w łóżku lub na fotelu więc wyprowadzke do kuchni uznała za obużające poniżenie i zamanifestowała swoje niezadowolenie w ten a nie inny sposób. Kolejną noc spędziła już na kanapie w salonie. Z nią też nie będę walczyć. Po co? Niech ma tak jak lubi.
Wniosek! Jeśli nie jesteś człowiekiem elastycznym, otwartym na zmiany weż sobie szczeniaka. On dostosuje się do twoich wymagań. Psy z adopcji są dla ludzi otwartych, elastycznych, cierpliwych i skłonnych do ustępstw.
Ostatnio zmieniony przez Ryniu 03-02-2009, 15:10, w całości zmieniany 1 raz
Mój labrador: Hermiona (*)
Suczka urodziła się:
30.08.2003-02.05.2018
Mój labrador: Fiona (*)
Suczka urodziła się:
23.01.2008-12.12.2019
Mój labrador: LOVE STORY Lualaba(*)
Pies urodził się:
14.09.2008-19.06.2022
Dołączyła: 31 Paź 2008 Posty: 9815 Skąd: Warszawa
Wysłany: 03-02-2009, 20:32
Jagusia napisał/a:
Psy z adopcji są dla ludzi otwartych, elastycznych, cierpliwych i skłonnych do ustępstw
Długo się zastanawiałam , czy się zgadzam z tym zdaniem ,emocje mną targają bo czy tylko dla psów z adopcji ..?..nie wiem , nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie , ogólnie wszyscy właściciele psów powinni tacy być .Ślepy upór nic dobrego nie wniesie , stanowczość -tak.Czy zawsze powinniśmy ulegać? , czy nie stworzymy potwora?
Cierpliwość -tak ..zwłaszcza dla tych , z przejściami .Jednak do każdego psa trzeba być cierpliwym .Nerwy podniosą ciśnienie i udzielą się psu .
Tak się zamotałam i zakręciłam że nie mam zdania ..
Aganica, masz z pewnością rację, do każdego psa potrzeba cierpliwości i spokoju, ale ze szczenieciem jest inaczej. Uczysz go od malego i ksztaltujesz tak jak tobie to odpowiada, Jeden lubi by jego pies jadł z nim przy stole innego to drażni więc karmi psa tylko z miski itd. Biorąc psa doroslego nie mamy na niego już takiego wplywu. Taki pies zawsze będzie miał jakieś swoje nawyki i raz sie je uda zmodyfikować a raz nie.
_________________ Ratując jednego psa, nie zmienimy świata...ale świat zmieni się dla tego jednego psa.
Mój labrador: Hermiona (*)
Suczka urodziła się:
30.08.2003-02.05.2018
Mój labrador: Fiona (*)
Suczka urodziła się:
23.01.2008-12.12.2019
Mój labrador: LOVE STORY Lualaba(*)
Pies urodził się:
14.09.2008-19.06.2022
Dołączyła: 31 Paź 2008 Posty: 9815 Skąd: Warszawa
Wysłany: 03-02-2009, 22:22
Jagusia napisał/a:
raz sie je uda zmodyfikować a raz nie
O tak ..święte słowa.Dorosłego psa , gdzieś , ktoś nauczył /albo nie nauczył/obcowania z człowiekiem.Złe nawyki ciężko wyeliminować, czasami to jest niemożliwe.Wtedy pozostaje ewentualność pogodzenia się z tym lub próba ,chociaż, częściowej resocjalizacji.
Dlatego ten kto się decyduje na psa /zwłaszcza dorosłego / z adopcji , powinien to dokładnie przemyśleć.
Pierwsze dni mojej Fionki były idealne ,posłuszna,uległa,bez inicjatywy .Jak nie labrador.
Tylko zastanawiało mnie , dlaczego ona nie podnosi ogonka ? nosiła go bardzo nisko ,nigdy nim nie machała.Powiadają że psia dusza znajduje się w ogonie .Fiona duszy nie miała.
Dopiero ,gdzieś po miesiącu zakręciła ogonkiem i sprawiała wrażenie jakby ją to zdziwiło .
Teraz z perspektywy czasu , wiem że ona po prostu się bała.Stopniowo zamieniała się w prawdziwego labka a teraz to psi oszołom .Dużo czasu minęło zanim się przekonała że może szaleć , że jej wolno być sobą.
Chwilami przegina w swoim zachowaniu ale nam to odpowiada i nie karcimy jej za to .
Bywają sytuacje ,gdy ma stawiane pewne zakazy , ale to tylko dla jej dobra .Niby taka wariatka a wie że na spacerach musi zachowywać się poprawnie ,nie wolno ciągnąć i wyrywać jak szalona .Wtedy , nagle , zna komendy i wykonuje je poprawnie .
pamietam jak byłam jeszcze dzieckiem rodzice przygarneli 2-letniego owczarka podhalanskiego. Na początku było bardzo cieżko. Pies był bardzo chudy, bardzo agresywny i kompletnie nieposłuszny. Dorastał na krótkim łanuchu a był tak zapchlony, ze miał mnóstwo małych ranek na całym ciele i łyse placki . My trzymalismy go na podwórku w specjalnie wydzielonej czesci ogrodu, bo jakbysmy go wpuscili do domu toby nas pewnie zjadł w nocy. Na początku trzeba mu było dawac jedzenie przez siatke, bo był tak agresywny. Nam jako dzieciom sie przez kilka miesiecy wogóle nie mozna było do niego zbliżać. Pies po kilkunastu tygodniach przestał atakowac mojego tate, który go karmił, i potem to juz małymi kroczkami udało nam sie go do nas przekonać. Wdziecznosc psa, któremu sie pomogło jest nieporównywalna z przywiazaniem psa, którego sie ma od szczeniaka. Po czasie było tak, ze on nam sie chyba starał wynagrodzic ten ciezki czas, który nam zafundował na poczatku Był u nas przez 16 lat. Odszedł niedawno cudowny pies, którego na pewno nigdy nie zapomnimy.
Mój labrador: Hermiona (*)
Suczka urodziła się:
30.08.2003-02.05.2018
Mój labrador: Fiona (*)
Suczka urodziła się:
23.01.2008-12.12.2019
Mój labrador: LOVE STORY Lualaba(*)
Pies urodził się:
14.09.2008-19.06.2022
Dołączyła: 31 Paź 2008 Posty: 9815 Skąd: Warszawa
Wysłany: 14-01-2010, 22:55
goxia, wielki ukłon dla Twojego taty , bo to pewnie on sprawił że pies potrafił zaufać człowiekowi .Podziwiam ludzi na tyle odważnych że zaryzykują wychowanie takiego agresora .Przecież nigdy nie wiadomo z jakiego powodu pies tak się zachowuje ,przejścia czy choroba psychiczna ?..ryzyko jest wielkie i tylko człowiek odważny podejmie takie wyzwanie .
Mój labrador: [*]Goldi, Niva
Suczka urodziła się:
około marca
Wiek: 36 Dołączyła: 14 Wrz 2009 Posty: 558 Skąd: Kraków
Wysłany: 14-01-2010, 23:22
Niva też jest pieskiem adoptowanym co mnie tknęło wielka pustka po stracie Goldinki choć nie wiedziałam jak sobie z Niva poradzę bo czytałam że to wielkie ADHD i nie łatwo będzie ja wychować było raz ciężko raz łatwo ale podołałam chyba wyzwaniu nie do końca ale już prawie . Niva teraz zaczyna robić się psem towarzyskim do głaskania przytulania itp wcześniej nie można było jej przytulić bo warczała ale miłość i cierpliwość wszystko zniesie hm pierwsza noc Nivy w domu była spokojna ale rano trzeba było ja zostawić na 2 godzinki sama bo kilka spraw na mieście trzeba było załatwić ( choc cały czas myslałam czy się jej nic nie stanie itp) jak przyjechałam wszystko było ok nic nie było zjedzone itp wiec sunia dostał nagrodę i oczywiście pochwała że była bardzo grzeczna i od tamtej pory Niva staje się grzeczna sunia (choć było kilka rzeczy które Niva zjadła lub pogryzła np. szare mydło albo nowe buty chłopaka mojej mamy co mnie bardzo ucieszyło bo go nie lubię )
Od stycznia mam czekoladowego labradora. Zabrałam go ze schroniska. Była to decyzja spontaniczna, nieprzemyślana, ale i najlepsza, jaką mogłam wtedy podjąć.
Wabi się Bruno. Ma ok. 2-3 lat wg. weterynarzy.
Nie miałam z nim praktycznie żadnych większych problemów: Bruno jest bardzo grzeczny, ułożony, wierny i oddany. Uwielbia zarówno spacery pełne ruchu, jak i leniuchowanie na swojej kołderce
Z początku największym problemem było zostawianie go z innymi członkami rodziny. Chodził za mną lub za narzeczonym, nie odstępując nas na krok. Z reguły było mi go żal i w ten sposób wchodził ze mną nawet do łazienki. Moje wyjścia z domu były raczej dramatyczne. Trudno było odwrócić uwagę psa, zamknąć go w pokoju (oczywiście nie samego!), odciągnąć od drzwi. W rezultacie biedaczysko pchało się w taki sposób mi pod nogi, że nie dość, że się prawie wywracałam, to dodatkowo ono same nie raz oberwało drzwiami.
Kiedy wracałam do niego jak na skrzydłach on... nie cieszył się prawie wcale. Było mi trochę przykro, myślałam, że może nie przypadłam mu do gustu, albo labek jest taki "anemiczny". Teraz myślę, że to była kwestia zaufania. On nie czuł się jeszcze pewnie.
Teraz wszystko jest całkowicie inaczej: Bruno już nie zachowuje się tak desperacko, kiedy muszę wyjść. Jest bardzo grzeczny kiedy zostaje z moimi rodzicami. Jest pełny entuzjazmu kiedy wracam do domu, cieszy się i nie odstępuje mnie na krok, ale całkowicie inaczej to wygląda: nie jest to desperackie ratowanie się przed samotnością, a po prostu czysta sympatia. Widać, że odzyskał już w jakimś stopniu zaufanie do człowieka i to baaaardzo mnie cieszy.
W pierwszym tygodniu po adopcji szukałam jego właścicieli. Trudno mi powiedzieć dlaczego. Z jednej strony byłam niepewna, czy będzie mu dobrze w moim domu, z drugiej strony ciekawa tego, czy ktoś go szuka. Gdyby okazało się, że zaginął i że gdzieś czekają na niego dzieci, kochający właściciele, pewnie, z ciężkim sercem, ale jednak, oddałabym go. Przejrzałam jednak wiele ogłoszeń, fora internetowe (między innymi to i inne podobne w zakładkach "zagubiono"), strony schronisk, ale nie znalazłam nic, żadnego śladu.
Teraz.. oddanie go nie przyszłoby mi do głowy. Moja rodzina i przyjaciele pokochali Bruna. A ja myślę i mam nadzieję, że jest szczęśliwy.
Mój labrador: Hermiona (*)
Suczka urodziła się:
30.08.2003-02.05.2018
Mój labrador: Fiona (*)
Suczka urodziła się:
23.01.2008-12.12.2019
Mój labrador: LOVE STORY Lualaba(*)
Pies urodził się:
14.09.2008-19.06.2022
Dołączyła: 31 Paź 2008 Posty: 9815 Skąd: Warszawa
Wysłany: 10-04-2013, 16:17
Dawno tu nie zaglądałam.. przez te lata ..dołączył do mojego stada, jeszcze jeden adoptynek.
Gdyby ktoś mi powiedział, że wezmę kolejnego psa to... najpierw bym wyśmiała a potem posądziła o złośliwość a jednak..... nigdy nie wiemy co los nam przyniesie.
Początek był straszny, nie użalałam się /chciałaś to masz bym usłyszała/
Nowy pies sprawił że w moim domu..wszystko przewróciło się do góry nogami.
Dziewczyny go dominowały /może i dobrze bo nie w głowie mu są amory, szanuje ich niezależność/
Ktoś powie labrador...masz jednego..poradzisz sobie z każdym następnym - bzdura - każdy pies jest inny, inne zachowania, traumy, wizualizacje rzeczywistości.Każdy był wychowywany w innych warunkach, uczony czego innego ..inaczej.
Zanim człowiek dojdzie do unormowania życia w stadzie... beczkę soli musi zjeść.
Zanim nauczy stado żyć w harmonii, razem spacerować, jeść, spać..razem.. straci połowę zdrowia i bywa że... ma wszystkiego dosyć ale..niema nic piękniejszego od rozmerdanych ogonów, emanującego miłością spojrzenia i mokrego nosa...psa adoptowanego
Mój labrador: Bono (*)
Pies urodził się:
ok. 13 lat
Mój labrador: Ayla (*)
Suczka urodziła się:
około 10 lat
Mój labrador: Figa, Merlin
Suczka urodziła się:
około 10 lat, około 10 lat
Dołączyła: 15 Lis 2012 Posty: 349 Skąd: Warszawa
Wysłany: 10-04-2013, 17:24
Wszystkim czterema kończynami mogę podpisać się pod tym, co napisała aganica
Ja również mam 3 adoptusie,samca i dwa suczydła. Zanim nauczyłam się ich, a one mnie, parę razy przeciągnęly mnie po trawie, teraz spacery z tą trójką klasową przebiegają w miarę sprawnie choć zawsze podnoszą mi poziom adrenaliny. Bono, co prawda trochę się uspokoił, ale nie lubi obcych psów i muszę tak lawirować, żeby obce psy omijać szerokim łukiem. I cały czas mam w tyle głowy, że psy w stadzie zachowują się zupełnie inaczej niż wtedy, gdy są pojedyńczo. Łatwo nie jest, ale za to w domu stadko jest zakolegowane i rzeczą BEZCENNĄ jest ich radość w oczach , śmigła kręcone ogonami, przytulanki do mnie, gorzej jak przytulić się chcą wszystkie 3 naraz, bywa, że muszę salwować się ucieczką . Żal tylko, że nie mogę już pomóc następnej labradorowej bidzie w ten najbardziej pożądany sposób - dając dom. Choć nigdynie mów nigdy
aganica, figula1, zgadzam się. Każdy pies to "inna bajka".
figula1 napisał/a:
Choć nigdy nie mów nigdy
Tu też się zgodzę. Adopcji Skippera w ogóle nie planowałam. Marzyłam, że Samba będzie miała kiedyś, w przyszłości (czytaj: za kilka lat), towarzystwo bruneta/brunetki i raczej w podobnym do niej wieku, a nie takiego wielkiego, młodego oszołoma No ale cóż... samo życie... Jednak nie składam broni i może kiedyś jakiś czarnuszek u nas się zadomowi
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum