Pomogła: 7 razy Wiek: 40 Dołączyła: 29 Cze 2011 Posty: 853 Skąd: Warszawa
Wysłany: 17-09-2012, 08:52
fadziochowa, zróbcie później kontrolne badanie krwi i moczu czy wszystko w porządku Na wątrobę dobra jest karma RC Hepatic.Życzymy zdrówka
klaudia1234 [Usunięty]
Wysłany: 03-10-2013, 15:27
Odświeżę ten temat.
Nero ma potwierdzoną babeszjozę , wczoraj bardzo żle się czół a dzisiaj po wizycie u weterynarza niestety nasze objawy się potwierdziły.
Mam nadzieję że wyjdzie z tego okropieństwa...
klaudia1234, jak szybko zadziałałaś to na pewno będzie OK
_________________
klaudia1234 [Usunięty]
Wysłany: 03-10-2013, 17:51
Dzięki
Mam nadzieję że będzie dobrze.
Byliśmy przedtem na spacerku i Neruś trochę biegał, ale wtedy działały leki. Boję się że wieczorem się mu pogorszy....
Teraz zjadł trochę ryżu z marchewką i makaronem, bo karmy nie chce jeść...
Jutro i w sobotę jedziemy na kroplówki i serię leków i antybiotyku.
Niedawno zadzwoniła pani dr. z przychodni i powiedziała że badania nie są tragiczne, ale ma podwyższone wskażniki. Za tydzień mamy powtórne badania z krwi.
Mam nadzieję że będzie dobrze.
Mój Niko też miał babeszjozę, tylko był w dużo gorszym stanie. Wymiotował, miał biegunkę, bardzo wysoką gorączkę i żółtaczkę. Nie mógł chodzić i był potwornie osłabiony. Całe szczęście jakoś się z tego wylizał. Chociaż po chorobie pojawiły się komplikacje do dziś.
Niko po przejściu babeszjozy stał się potwornie chudy, i niestety tak mu zostało do dziś.
Więc Nera stan nie jest jeszcze najcięższy. Aż boję się pomyśleć co by się z nim działo gdybyśmy zlekceważyli te objawy...
Mam nadzieję że labiątko szybko dojdzie do siebie.
Mój labrador: Lorena[*]
Suczka urodziła się:
25.12.2007
Mój labrador: Nitka Jamnior
Suczka urodziła się:
09.04.2010
Mój labrador: Dolly chesapeak bay retriever
Suczka urodziła się:
01.02.2015
Pomogła: 3 razy Wiek: 35 Dołączyła: 02 Mar 2008 Posty: 3359 Skąd: Bielsko Biała
Wysłany: 04-10-2013, 07:30
klaudia1234, przykro mi bardzo Babeszjoza jest trudną chorobą,ale w porę złapana udaje się wyprowadzić. Grunt żeby lekarz panował nd sytuacją.
Pozdrawiamy!
klaudia1234, trzymajcie się , duzo zdrówka zyczymy jak dziś Neruś się czuję?
_________________
klaudia1234 [Usunięty]
Wysłany: 04-10-2013, 17:35
Z Nerem już {tfu tfu tfu) lepiej. Normalnie biega szczeka. Jest jeszcze trochę osłabiony. Niestety rano zjadł śniadanie i gdy wróciłam do domu to w trzech miejscach było zwymiotowane...
Nasza pani Dr mówiła że to normalne przy tej chorobie.
Za chwilę jedziemy na kolejną porcję zastrzyków i kroplówkę.
Mam nadzieję że Nero szybko wróci do formy.
Witam wszystkich, daaawno tu nie zaglądałem bo i życie sobie po prostu biegnie, Czesio coraz starszy ale odpukać nic mu się złego nie działo. Niestety w wtorek rozpoczął się jednodniowy koszmar.
Wstałem rano, wyszedłem z nim na spacer przed pracą i nic złego jeszcze nie zauważyłem. Wróciłem 2 godziny wcześniej i się zdziwiłem bo pies mnie nie przywitał, leżał tylko, coś tam pomerdał ogonem i to wszystko. Poszedłem z nim na spacer, ale szedł niechętnie, załatwił się i chciał wracać do domu. Trochę to mi się wydało dziwne, ale wytłumaczyłem sobie, że może te 2 godziny wcześniej go zmyliły i po prostu zaspany jeszcze był (śpi najczęściej jak mnie nie ma). Musiałem wyjść z mieszkania i wróciłem około godziny 19 - wchodzę a tam pies leży i już nawet ogonem nie macha. Teraz to już się wystraszyłem, bo nie dostał nic do jedzenia dziwnego, ani nie bardzo były inne powody takiego zachowania. Zrobiłem test ostateczny na wykrycie choroby - dałem mu jego smakołyk - nie zjadł, wręcz się odsunął. No to myślę że jest źle. Wyczułem też po uszach że ma podniesioną temperaturę. Zacząłem się zastanawiać co może być przyczyną no i przypomniałem sobie że około tydzień wcześniej byliśmy nad wodą i po tym wszystkim po wyczesywaniu wyjąłem mu kilka łażących po nim kleszczy, jeszcze nie wpitych. Zrobiłem mu więc szybki przegląd i okazało się że w zakamarkach jednak zostały 2 kolejne wpite.
Szybko sprawdziłem która godzina i do weterynarza, dojechałem o 19.50 a miał czynne do 20, ale na szczęście przyjął. Powiedziałem moje obawy, weterynarz obejrzał go, sprawdził spojówki - blade, temperatura - 40 stopni i już powiedział, że to + informacja o kleszczach z dużą dozą prawdopodobieństwa wskazuje na babeszjozę. Pobrał krew, zrobił morfologię z rozmazem, obejrzał pod mikroskopem. Morfologia słaba, prawie wszystkie krwinki około 2x poniżej normy, czerwone jeszcze się tylko z tego jakoś trzymały. Ale z tego co powiedział to jak na babeszjozę to i tak bdb wyniki i wskazują ze zareagowałem odpowiednio szybko. Obejrzał pod mikroskopem i znalazł babeszje. Podał imizol, lek antygorączkowy i antybiotyk, zapisał antybiotyk na kolejne 4 dni z racji obniżonych białych krwinek.
Poinformował że czasami może się zdarzyć, że piesek nie przeżyje, ale że wg niego na 99% u mnie będzie szybka poprawa ze względu na to, że szybko przyjechałem. No i pojechaliśmy do domu, nie dał żadnych kroplówek ani nic, bo stwierdził że w stadium w jakim przyjechałem to była zaatakowana tylko krew, jeszcze bez uszkodzenia narządów, poinformował tylko, że jeżeli stan się nie poprawi do rana to wtedy przyjechać i będzie trzeba podać kroplówki. No i zabrałem Czesia, całą noc nie spałem, za to pies na odwrót, rano wyszedłem z nim na spacer, ale był jeszcze niemrawy, siuśki też w symbolicznej ilości i ciemniejsze niż normalnie. Pojechałem do pracy i oczywiście nie mogłem wysiedzieć więc się zwolniłem i o 11 na kontrolę do psa. Wchodzę do domu a pies już się cieszy na mój widok, jeszcze nie podszedł do mnie ale już widzę że jest lepiej. Zapakowałem go do samochodu a tam już powoli odzywa się Czesiowy charakterek - czyli skanowanie terenu w poszukiwaniu wrogów godnych do obszczekania . Pojechaliśmy do weterynarza na kontrolę, pies po dojechaniu na miejsce już się nie mógł doczekać wyjścia z samochodu i popiskuje jak zwykle ponaglając mnie żebym go wypuścił "na plażę" (samochód kojarzy głównie z wyjazdami nad wodę). Wchodzimy do weterynarza, a pies już standardowo, wita się z wszystkimi, macha ogonem więc widać, że jest poprawa. Wet sprawdza temperaturę - spadła, sprawdza stan nawodnienia - ok. mówi że nic nie trzeba więcej robić na chwilę obecną. Ok biorę go do domu i wracam do pracy. Przyjeżdżam po 16, pies już normalnie do mnie podchodzi, widać że wigor odzyskał tylko jeszcze organizm nie nadąża i jest trochę osłabiony. Idziemy na spacer, zachowuje się już normalnie. Siuśki mają już normalny kolor. Po powrocie pierwsze co robi leci do miski po jedzenie . Wieczorny spacer też już całkiem normalny, jedynie co widać że delikatnie osłabiony. Je normalnie kolację pije wodę więc na szczęście wszystko ok. Dzisiaj to już w ogóle standard, czyli ciągnięcie się na smyczy, warczenie na swojego śmiertelnego wroga z dzielnicy , obwąchiwanie wszystkiego w około .
Piszę to bo po pierwsze się cieszę, że się udało bez większych konsekwencji pokonać tą paskudną chorobę, ale piszę też żeby ostrzec, że sezon na kleszcze w pełni, u mnie advantix jak widać nie do końca się sprawdził, i że trzeba bacznie obserwować psa, i jak widzimy, że się źle czuje to nie czekać broń boże do rana żeby sprawdzić "czy przejdzie" bo jak bym poczekał do rana to najprawdopodobniej było by już za późno , a przynajmniej ucierpiały by na tym nerki i wątroba. U mnie w prawdzie prób nie miał zrobionych bo wet stwierdził że będą podwyższone i najwyżej za 2 tyg można zrobić, ale powiedział też że własnie dzięki szybkiej reakcji raczej nie zdążyły się uszkodzić. No pies nie ma po chorobie żadnych sensacji żołądkowych, zero biegunki, kupa w normie więc jestem skłonny w to uwierzyć .
Mój labrador: Chiquita (Między Słowami Power of Dream)
Suczka urodziła się:
22.06.2010
Dołączyła: 22 Cze 2013 Posty: 383 Skąd: Siedlce
Wysłany: 11-05-2017, 19:04
Zgadzam się z tobą w zupełności! U mnie na początku marca była identyczna historia Wyszłam rano z sunią na spacer i wszystko było normalnie i w porządku. Śniadanie pochłonęła jak zawsze jednak gdy przyszłam z pracy Chica nawet nie stała przy drzwiach żeby sie przywitać co już podniosło moją czujność, zastanawiałam się czy w ogóle jest w domu. Leżała na kanapie i gdy podeszłam tylko merdnęła raz ogonem i tyle. Jak się okazało kawałka parówki od męża też nie chciała zjeść, gdzie normalnie to na rzęsach by stanęła żeby go dostać! Zdenerwowana zmierzyłam jej temperaturę i miała 40 stopni! Zadzwoniłam do naszej pani weterynarz i opowiedziałam całą sytuację. Kazała jak najprędzej przyjeżdżać bo to zapewne od kleszcza Zbadała jej krew i wyszła babeszioza. Niunia dostała silne leki i na szczęście już następnego dnia widać było znaczną poprawę. Chica miała siłę chodzić i chciała jeść. Była osłabiona ale chętna do wszystkiego. Na kontroli pani doktor powiedziała że dzięki tak szybkiej reakcji uniknęliśmy poważnych uszkodzeń narządów i śmierci. Dwa tygodnie później badaliśmy krew na wątrobę i nerki wyniki były delikatnie podwyższone, dostała leki wzmacniające pracę wątroby i nerek i teraz nie widzę u niej żadnych przykrych konsekwencji.
Tak więc nie czekajcie jeśli widzicie coś dziwnego lub nietypowego w zachowaniu waszego laba, lepiej odwiedzić weterynarza nawet "na pusto" niż potem żałować, że sie tego nie zrobiło i stracić ukochanego towarzysza!!
Mój labrador: Szakti
Suczka urodziła się:
01.06.2016
Mój labrador: Szanti
Suczka urodziła się:
16.06.2016
Dołączyła: 03 Kwi 2017 Posty: 200 Skąd: Gdańsk
Wysłany: 11-05-2017, 21:49
Tak, to ważne, co piszecie, babeszjoza kosi najwięcej zgonów właśnie przez przegapienie pierwszych objawów, to że piesio jest osowiały, że ma mniejszy apetyt można "zwalić" na wiele innych czynników - chociażby pogodę (wszyscy wiemy jak ciężko laby znoszą gorąco), a pierwotniaki w tym czasie atakując czerwone krwinki, powodują ich rozpad i śmiertelne spustoszenie w organizmie psa, z godziny na godzinę, padają nerki, wątroba, dochodzi do sepsy i do widzenia, nawet najlepszy weterynarz rozkłada ręce. Także bądźmy czujni i miejmy termometry pod ręką! Bo to pierwsze objawy: gorączka, osowiałość i mniejszy albo brak apetytu, jak tak będzie u Waszego psa, to rzucajcie wszystko i do kliniki - nawet w środku nocy, nieważne, że nie kojarzycie żadnego kleszcza, może przegapiliście po prostu, nieważne, że pies zabezpieczony, nie ma 100% zabezpieczenia, fakty są takie, że inwazja tych małych potworów w tym roku jest okropna i trzeba wzmożyć czujność
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum