Witam
Prosze Was o porade odnosnie problemu jaki u Nas zaistniał.
Pies ma 9 miesiecy jego waga 30kg.Od ok 3 tygodni pies kuleje na tylna łape,bylismy u weta który zrobił zdjecie RTG i stwierdził zwyrodnienie stawu kolanowego i mozliwe naderwanie sciegna.Pies dostał serie 3 zastrzyków ale nic to nie pomogło.Bylismy takze u ortopedy i on stwierdził ze jest tylko stan zapalny i zwyrodnieniowy w kolanie.Wszyscy powiedzieli ze jest to od jakiegos urazu.Ortopeda zalecil zastrzyki sterydowe domiejscowo tzw.blokada a inny weterynarz zastrzyki z kwasem hialuronowym takze w miejsce zwyrodnienia.Sami nie wiemy co zrobic.Jesli mozecie wypowiedzcie sie jesli mieliscie podobny problem.
Mój labrador: Szakti
Suczka urodziła się:
01.06.2016
Mój labrador: Szanti
Suczka urodziła się:
16.06.2016
Dołączyła: 03 Kwi 2017 Posty: 200 Skąd: Gdańsk
Wysłany: 24-08-2017, 21:31
Witam, moja Szakti zaczęła kuleć w wieku 4 miesięcy na tylną prawą łapę i po dokładnych diagnozach też wyszło, że to uraz kolana, naderwane więzadło i coś tam jeszcze, dla mnie najważniejsze było to, że żadnych dysplazji nie ma, a uraz jak to uraz, przekichane, że kolano, ale ja postawiłam na zdrowy rozsądek i szczęście mojego psa na co dzień, to było jeszcze psie dziecko w fazie intensywnego rozwoju i wzrostu kości między innymi i pomysł operacji, na którą wszyscy mnie ochoczo namawiali (oczywiście za grube pieniążki) wydawał mi się z piekła rodem, nie wyobrażałam sobie cięcia kości w fazie wzrostu, to jest robienie sobie klienta do końca życia psa i jego cierpienie też do końca życia zapewne, o zastrzykach, na które też mnie namawiano, i w ogóle o tym wszystkim, naczytałam się, nawertowałam i postanowiłam, że nie dam się zmanipulować i szantażować emocjonalnie pt.: że przecież jak to tak zostawię, to zniszczę psu życie i że bebe ze mnie właściciel. Prawda jest taka, że po każdej wizycie u super specjalistów za jeszcze bardziej super pieniądze mój pies był tak smutny, skomlący i kulejący NON-STOP, że nie mogłam na to patrzeć, to była jakaś gehenna, po głupim jasiu zwierzę dochodziło tydzień do siebie!! dwa dni była ogłupiała, 5 dni miała sraczkę, a ogólnie cały tydzień smutas, tabletki, co to takie cudowne miały być, też nie podziałały i powiem szczerze, że odechciało mi się wszystkiego, miałam super psa, zaczęłam go "leczyć" i nagle pies w oczach marniał, tak jak mój portfel, dlatego opracowałam cały system dawkowania ruchu na co dzień, podawałam syrop wspomagający regenerację i postanowiłam obserwować, co będzie dalej, tak młody organizm musi mieć niezwykłe siły regeneracyjne, a najważniejsze było jej dobre samopoczucie i to, że odzyskałam psa i wesołe szczęście naszej trójki, w końcu druga sunia też nie rozumiała, co się stało, że Szakti się tak zmieniła, czułam, że gdybym to pociągnęła dalej, zniszczyłoby to psychicznie i emocjonalnie moje oba szczeniory, a jak wiemy, byłaby to strata nie do odzyskania, co innego jak pies jest już ukształtowany, mocny i silny, dorosły, ale takie szczeniaki? Jak ja mogłam zabronić Szakti ruchu i zabawy z innymi psami? Bo to było najważniejszą wytyczną każdego weta, przecież pies to nie tylko jego jedna łapa, to cały rozwijający się organizm! Więc piesie żyły tak jak wcześniej - zabawy, harce, swawole, duuuużo ruchu na świeżym powietrzu, efekt jest taki, że mam super psy, super sprawne, zdrowe, zrównoważone, świetnie zsocjalizowane, mocne, niczego się nie bojące, w dobrej kondycji. A kulawizna pojawia się już b.rzadko i to tylko kiedy po naprawdę super-hiper wysiłku jak klapnie od razu zmęczona, to tuż po wstaniu chwilę (dłuższą lub krótszą) kuleje, a tak, to jest okey. Plan działania mam taki, że za dwa miesiące, czyli już z gwarancją, że kości są w pełni ukształtowane, stawy i mięśnie bardzo mocne (dzięki ruchowi i diecie), no i pies jest już psychicznie i emocjonalnie ukształtowany i silny, porobię kolejne badania i jeżeli teraz nadal będą twierdzić, że tylko operacja, to będę się zastanawiać, ale jak już będę dokładnie wiedziała, co i jak, bo naprawdę Szakti funkcjonuje jak zdrowy pies i znowu mocno będę rozważać, czy poddać ją tak drastycznym metodom, sama jestem ciekawa, co wyjdzie i co będą mówić, boję się trochę, ale mam nadzieję, że i tym razem moja intuicja mnie nie zawiedzie, co będzie najlepsze dla mojego psa, który nie musi być idealny i idealnie zdrowy, ma być szczęśliwy, przecież ona nie wie, że coś tam ma w kolanie, najważniejsze, żeby nie bolało i żeby nie utrudniało jej życia, ona i tak nie jest typem sportowca - wyczynowca i kontuzje żadne większe jej nie grożą. Rozpisałam się strasznie, a niewiele tu pomocnych informacji, raczej podzieliłam się swoim doświadczeniem, a coś więcej napiszę po kolejnych badaniach i decyzjach i żeby nie było, to ja nikogo nie namawiam, żeby robić tak jak ja, każdy ma swój rozum i swoje odczucia i jest odpowiedzialny za swojego psa, ale namawiam do tego, żeby nie podejmować pochopnych decyzji, bo znam wiele przypadków, gdzie leczone psy po różnych urazach naprawdę nie funkcjonują dobrze, a wet i tak się wybroni i zwali na właściciela, że nie dopilnował, że rehabilitacja nie tak jak trzeba przebiegła, że nigdy nie ma gwarancji itp. itd., a gdzie w tym wszystkim jest nasz kochany brat mniejszy...?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum