Wysłany: 08-12-2014, 09:27 Wywiad z Kasią- seria wywiadów o domach tymczasowych
1. Jak zaczęła się Pani historia z byciem domem tymczasowym? Czy długo przygotowywała się Pani do tej roli, czy decyzja była raczej spontaniczna?
Od zawsze chciałam mieć psa. Rodzice jednak nigdy się nie zdecydowali na przygarnięcie jakiegoś. Potem wyjazd na studia i typowe życie studenta w akademiku nie pozwalało na posiadanie psa.
Kiedy osiągnęłam pewien poziom stabilizacji, ponownie poczułam, że chciałabym mieć psa. Zaczęłam się rozglądać na forach i fanpage’ach. Ciągle się wahałam, bo przecież nigdy nie miała psa i nie wiedziałam, czy podołam.
Wtedy zdecydowałam się wziąć psa na tymczas. Takie połączenie przyjemnego z pożytecznym. Próbowanie swoich sił połączone z pomocą psu.
2. Czy bycie domem tymczasowym wymaga od Pani wielu poświęceń materialnych i emocjonalnych?
Niekiedy i jednych i drugich.
Kilka psów znalazłam sama lub wzięłam z miejsc, gdzie o wolontariuszach i pomocy dla zwierząt nawet nie słyszano. Opiekowałam się nimi na własną rękę, bo niestety zdarzyło mi się odbić od drzwi kilku fundacji, w których szukałam pomocy materialnej.
Nie zawsze trafiamy na takich ludzi, ja akurat miałam to nieszczęście.
Jeżeli chodzi o poświęcenia emocjonalne – są duże, zwłaszcza związane z rozstaniem się z psem, kiedy znajdzie swoją rodzinę.
Wkradają się wtedy egoistyczne myśli, że przecież tylko u mnie psu będzie najlepiej, że może lepiej, żeby został ze mną.
Najgorszy jest czas zaraz po przeprowadzce, kiedy wracam do domu. Jeszcze godzinę, dwie temu pies był w moim domu, a teraz otwieram drzwi i nie ma go, nie wita mnie, nie merda ogonem. Totalna pustka.
3. Czy będąc DT mogła Pani liczyć na pomoc innych osób, pomagających potrzebującym czworonogom, czy też była Pani zdana tylko na siebie?
Zawsze znajdą się osoby chętne do pomocy.
Z pomocą materialną nie trafiałam dobrze, ale za to zawsze mogłam liczyć na pomoc w zrobieniu bardzo ładnych zdjęć psu lub w wyprowadzeniu psa na spacer, kiedy miałam dłuższy dzień pracy.
Czasem też ktoś podrzucił jakieś smaczki, czy trochę karmy, albo pomógł wrzucać ogłoszenia psa na portale i fora.
4. Jaki był najbardziej wzruszający moment w Pani doświadczeniu podczas bycia DT?
To trudne do wyjaśnienia, ale najgorszym i najpiękniejszym momentem jest moment adopcji psa.
Z jednej strony przywiązanie do psa daje się we znaki, ale z drugiej widzisz, jak komuś bardzo zależy na tym konkretnym psie. Jeszcze nie zdążył do nich dojechać, a już traktują go jak członka rodziny i masz świadomość, że on będzie tam bardzo szczęśliwy.
Traktują go z rozwagą, powagą i szacunkiem. Oprócz zaspokajania podstawowych potrzeb jak głód, dają mu czas na oswojenie, miłość, angażują we wszystkie sfery swojego życia, pobudzają do rozwoju. To jest piękne!
5. Czy zdarzały się chwile kiedy miała Pani dość i żałowała decyzji o byciu DT?
Nie żałowałam nigdy, ale zdarzają się chwile zwątpienia. Psy są różne. Są takie, które potrafią dać w kość swoim zachowaniem.
Była u mnie raz potworna zazdrośnica, która lubiła gryźć określony typ osób. Zazdrosna o jedzenie, o zabawki, niecierpiąca postawnych mężczyzn.
Były konsultacje u behawiorysty, ćwiczenia, ale ona i tak swoje miała w głowie. Co było lepiej, to zaraz znowu jakiś wybryk. Siły i ręce mi chwilami opadały, ale udało się. Jest teraz dość grzecznym psem w stałym, kochającym domu.
6. Czy przebywał u Pani na DT pies z problemami? Jak długo zajęło, zanim udało się ich pozbyć?
Chyba nie było u mnie psa bez problemów. Jedne mniejsze, z którymi w tydzień można sobie poradzić. Inne większe, z którymi pracować trzeba było dalej w domu stałym i pewnie do dzisiaj trzeba.
Był pies, który jadł tak łapczywie, że się dusił. Była zazdrośnica, która gryzła. Była też inna zazdrośnica z dłuższą, plączącą się sierścią, która nie cierpiała się czesać.
Obydwie z całego serca nienawidziły zabiegów weterynaryjnych i wiem, że nadal dużo im brakuje do ideału, ale są kochane przez swoich właścicieli.
Był też pies, który bał się odgłosów miasta albo inny z lękiem separacyjnym.
7. Jakie rady mogłaby Pani dać osobie, która planuje zostać DT? Czego unikać, jak się przygotować?
Jak się przygotować? Być po prostu człowiekiem o dobrym sercu.
Natomiast początkującym radzę dobrze wybrać fundację, z której przygarną psa. Poszukać informacji w internecie, rozpytać na forach.
Niestety, jest wiele takich, które po wzięciu psa na DT, uznają, że problem z głowy i martw się sam.
Z takiego miejsca był mój pierwszy i drugi pies. Wrzucono mi go i pozostawiono zupełnie samą. Kiedy do mnie trafił miał naderwane uszy i nikt mi o tym nie powiedział. To był mój pierwszy pies w życiu! Nie miałam żadnego doświadczenia, co mogę, a wręcz co muszę zrobić.
Drugi pies, mimo zapewnień, że nie jest agresywny i z innymi psami dogaduje się świetnie – pogryzł moją suczkę i miał awersje do wszystkich innych psów. Psa ode mnie nie odebrano, za to urwano kontakt. To bardzo przykre sytuacje.
One nie muszą się wydarzyć, jeżeli tylko zrobimy wcześniej research i dobrze wybierzemy.
Ja nie byłam świadoma, że wśród pomagających psom są ludzie, którzy robią to tylko cudzymi rękoma i mają wszystko w poważaniu.
8. Czy aktualnie znajduje się u Pani jakiś pies na DT? Proszę coś o nim opowiedzieć!
Obecnie nie ma u mnie psa na DT. Niedawno Fox (a obecnie Hubert), pojechał do swojego domu.
Teraz zajmuję się swoją prywatną bidą, która jak się okazało ma sama problemy zdrowotne. Ale na pewno za jakiś czas zawita do nas nowy tymczasowicz.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum