Mój labrador: Teyla
Suczka urodziła się:
30.09.2009
Mój labrador: Fido
Pies urodził się:
15.06.2009
Mój labrador: Daisy [*]
Suczka urodziła się:
20.06.2007 - 26.10.2009
Wiek: 39 Dołączyła: 21 Mar 2010 Posty: 8526 Skąd: Wrocław
Wysłany: 21-05-2015, 18:49
kamil8406 napisał/a:
Jak uważacie jakby w takiej sytuacji pies ugryzł dziecko to była by to wina właściciela psa czy matki która nie potrafi przypilnować swojego dziecka?
Była parę lat temu taka historia...
Dziecko bawiło się w piaskownicy, chyba takie 6 czy 7 letnie.
Mama sprzątała mieszkanie.
Nieopodal piaskownicy stała ze swoim ONkiem na smyczy kobieta, i rozmawiała z koleżanką.
Dziecko wyszło z piaskownicy i podeszło do psa będącego na smyczy. Pies ugryzł.
Policja uznała, że wina leży po stronie właścicielki psa bo zajęła się rozmową zamiast pilnować psa. Dodano też wówczas, że jeśli pies gryzie powinien mieć kaganiec chociaż prawo mówiło, że wystarczy smycz...
Matka dziecka nie poniosła odpowiedzialności.
Ale sprawa miała chyba trafić do sądu. Nie wiem jak się skończyła.
Cyrk normalnie.
Gdyby mi się coś takiego zdarzyło na pewno bym walczyła. Na samą myśl mi się ciśnienie podnosi
_________________ They gave me a Labrador Retriever cause other Angels
were busy Pies może być dowolnej rasy, pod warunkiem, że jest
to labrador
klaudia1234, no właśnie to magiczne słowo - przepraszam!!!
kamil8406, ja bym od razu zwróciła jej uwagę Co to znaczy aby dzieciak bił mojego psa. Właśnie od tego się zaczyna, a później wyrastają takie dziwadła co na widok psa o mało w gacie nie narobią a jeszcze gorzej jak sadyści.
[ Dodano: 22-05-2015, 14:19 ]
Magdaa87 napisał/a:
Ciężko powiedzieć . Wydaje mi się że wina tej kobiety ,twój pies był na smyczy a ona powinna swoich dzieci pilnować
Mój labrador: Elza
Suczka urodziła się:
20 styczeń 2014
Dołączyła: 20 Lut 2014 Posty: 112 Skąd: Holandia
Wysłany: 22-05-2015, 13:56
Pochodzę z małej miejscowości w Polsce i mam wielki problem na spacerach. Dużo osób mojego psa się boi . Gdy jestem na klatce schodowej ludzie puszczają mnie pierwsza nie chcą koło Elzy przejść , pytają sie mnie często jaka to rasa. Elza nie skacze na ludzi , nikogo nie atakuje ani nie szczeka nie wiem dlaczego tak jest. W Holandii natomiast takiego problemu nie mam. Ludzie bardzo przyjaźnie podchodzą do labradorów i często zaczepiają nas na spacerach aby mojego psa pogłaskać .
Mój labrador: PUMA
Suczka urodziła się:
18.09.2009
Dołączyła: 13 Sie 2011 Posty: 4947 Skąd: Wrocław
Wysłany: 22-05-2015, 14:02
Magdaa87 napisał/a:
ochodzę z małej miejscowości w Polsce i mam wielki problem na spacerach. Dużo osób mojego psa się boi .
Magdaa87 napisał/a:
Elza nie skacze na ludzi , nikogo nie atakuje ani nie szczeka nie wiem dlaczego tak jest
W takim razie to nie jest twój problem
Nam ludzie też schodzą z drogi, ale ja widzę plusy takich sytuacji: nikt mnie nie zaczepia, rzadko kiedy ktoś wyciąga ręce w stronę psów, co pozwala im na spokojny spacer. Kiedy jeździmy gdzieś na wycieczki za granicą to ludzie nas często zaczepiają, chcą pogłaskać psy, a nawet robić sobie z nimi zdjęcia - to miłe, ale do czasu, bo kiedy co 10 minut musimy się zatrzymywać to jest to bardzo irytujące.
Mój labrador: Tola (Kokietka Sodalis)
Suczka urodziła się:
27.02.2015
Mój labrador: Labi - za TM
Suczka urodziła się:
2000 - 12.08.2014
Dołączyła: 16 Sie 2014 Posty: 34 Skąd: Świeradów Zdr.
Wysłany: 22-05-2015, 17:44
graża napisał/a:
klaudia1234, no właśnie to magiczne słowo - przepraszam!!!
kamil8406, ja bym od razu zwróciła jej uwagę Co to znaczy aby dzieciak bił mojego psa. Właśnie od tego się zaczyna, a później wyrastają takie dziwadła co na widok psa o mało w gacie nie narobią a jeszcze gorzej jak sadyści.
[ Dodano: 22-05-2015, 14:19 ]
Magdaa87 napisał/a:
Ciężko powiedzieć . Wydaje mi się że wina tej kobiety ,twój pies był na smyczy a ona powinna swoich dzieci pilnować
to prawda
Tak, magiczne słowo to jedno, a drugie to wytłumaczenie dziecku że tak się nie robi bo pieska to boli, że "przecież ty też nie lubisz jak uderzy cię brat/siostra/kolega z piaskownicy tak samo i piesek to czuje". No nie wiem, coś w tym stylu. Dziecku, nawet temu małemu przecież też można wytłumaczyć tak żeby zrozumiało, tylko trzeba chcieć to zrobić. Wtedy może byłoby mniej takich sytuacji że straszny pies ugryzł dziecko, które przecież nic nie zrobiło tylko go pacnęło po nosie i wszyscy wokół są winni tylko nie bezmyślna mama Inka nie dała się sprowokować, ale gdyby trafilo na innego psa który postanowiłby się bronić, ech szkoda gadać.
Akurat Inka dzieci bardzo lubi ale jakby na miejscu dziecka był dorosły facet to by co nie co mogła by mu odgryźć. Dorosłych się boi i ich unika ale jak trzeba to umie się obronić .
_________________ </a>
klaudia1234 [Usunięty]
Wysłany: 22-05-2015, 18:48
Ludzie niestety myślą że mogą robić wszystko bo są ludźmi... Psa najlepiej uwiązać na łańcuchu a jak mieszka w mieście to ma chodzić całe życie na smyczy i w pięciu kagańcach na pyszczku...
Człowiek może bić, kopać psa i jemu nic, bo jest człowiekiem, pies warknie w swojej obronie i trzeba go uśpić, bo jest agresywny bez powodu...
Ludzie niestety myślą że mogą robić wszystko bo są ludźmi... Psa najlepiej uwiązać na łańcuchu a jak mieszka w mieście to ma chodzić całe życie na smyczy i w pięciu kagańcach na pyszczku...
Człowiek może bić, kopać psa i jemu nic, bo jest człowiekiem, pies warknie w swojej obronie i trzeba go uśpić, bo jest agresywny bez powodu...
To niestety prawda dlatego jestem strasznie wredną su...ą jeśli ktoś mi zwróci uwagę, że pies bez smyczy a jak jeszcze bez kagańca to już wogóle ma przechlapane. Moja Emcia oaza spokoju na smyczy i jeszcze w kagańcu 😡 Kiedyś rowerzysta potrącił mi Emcie w lesie to o mało oczu mu niewydrapałam, żeby chociaż przepraszam powiedział to może bym mu odpuściła ale to był niewychowany pospolity CHAM 😤
Tak czytam, czytam i dochodzę do wniosku, że na szczęście nie tylko ja jestem takim freakiem, który widzi wszystko, co nie powinno mieć miejsca. Czasem aż mnie trzęsie z nerwów.
1. (everest świństwa) Wchodzę do veta, siedzi pełno ludzi, przy drzwiach starszy Pan z psiakiem w typie sznaucera, wiekowo podobnie jak dziadek. Wchodzę z Louisem na rękach (kruszyna jeszcze z niego była). Pies dziadka siedzi spokojnie przy nodze dziadka. L. zaczął mi się wyrywać, bo to ciekawe świata stworzenie no to go postawiłam na podłodze coby sobie powąchał to i owo. Dziadkowy psiak podniósł się do siadu i szczeknął na mojego L. 3, góra 4 razy. Nie było to agresywne szczekanie, pies nie ruszył się nawet z miejsca. Patrzę na dziadka, ten łapie rączkę od flexa i tego psa po głowie, analogicznie do szczeku - 3 może 4 razy i z oburzeniem do niego: cicho! Ludzie w poczekalni milczą. Ja nie wytrzymałam, mówię: "Dobrze się Pan czuje?" Dziadek patrzy na mnie jakby po polsku nie rozumiał. "Też mam Pana postukać po głowie na dzień dobry?" Dziadzia wstał i wyszedł. Do veta nie wrócił. A mnie aż trzęsło z nerwów.
2. Idę z Lou chodnikiem. Mały wymęczony bo spacerze, sapie bo upał. Miał może 7 miesięcy. Za mną jakieś 5 m idzie babeczka z córką. Słyszę: "chodź szybciej bo idzie z tym psem, jeszcze Cię pogryzie". Przyspieszają, próbują mnie wyprzedzić. L. widząc dziecko włącza tryb radości bezgranicznej, macha ogonem. Wyprzedzają mnie, dziewczynka nagle się odwraca i mówi: Mogę pogłaskać pieska? (może 8 lat miała) Mówię - pewnie. Posadziłam L. mała go wygłaskała, pies zadowolony, dziecko w siódmym niebie i zaczyna mnie pytać jak się wabi itp. Matka stoi 2 matry przed nami: "Julka chodź bo Cię pogryzie, to zły pies i bez kagańca w dodatku". Mała (cały czas miziając Louisa, ten już leżał na chodniku brzuchem do góry) mówi: Prosze pani, a czy on jest zły? mówię, nie, nie ma o co być zły. Matka stoi, wpieniona ostro, bo zero autorytetu... Złapała małą za łokieć, szarpnęła i poszły. Cud, że jej nie zeżarł ten mój zły pies bez kagańca w dodatku.
3. Idę sobie w parku. Z naprzeciwka idzie chłopak, w odzieży typowo sportowej, kołczan prawilności na miejscu, czapeczka chroni to co się w głowie zrodzić zdążyło. Idzie z amstafem, coby mu pies do wizerunku pasował. Lou czytał zapachowe smsy, więc stałam. Jakieś 10m przez nami bestia strzeliła dwójeczkę. Dresik jakby nigdy nic idzie dalej w moją stronę. Podchodzą do Lou, obwąchują się. Chłopak mówi: "o nowego kolegę poznał". Coś tam mu odpowiedziałam, psy się obwąchały. Cały performance trwał jakąś minutę. "Do zobaczenia!" I grzecznie poszłam w stronę, gdzie przed momentem srolił nowy kolega Louisa. Zatrzymałam się przy kupsku. Gość nie wyglądał na zbyt lotnego więc... Odwracam się do chłopaka i z uśmiechem krzyczę do niego: "Hej, zgubiłeś coś!" Obmacał się na szybko po kieszeniach i żwawo ruszył w moją stronę. 3 sekundy i był przede mną, nie wiedząc totalnie co takiego mógł zgubić. "Dzięki!" mówi. A ja pokazuję mu kupę i podaję woreczek. Mówię: Twój pies Twoja kupa! I poszłam. Potulnie posprzątał i poszli w swoją stronę. Tak, jestem wredna. Ale może dzieki temu sprawiłam, że czapeczka ma więcej do chronienia w tym pustym łbie.
_________________ "When God made Labrador Retrievers, he was showing off."
Mój labrador: Hera
Suczka urodziła się:
24-02-2010
Dołączyła: 20 Mar 2011 Posty: 196 Skąd: Kielce
Wysłany: 20-07-2016, 14:15
Kocham moją kluchę nad życie, jest przespokojna, ma generalnie dzieci, ludzi obcych w d.... chyba, że to znajomy no to może cosik dla niej ma, ale czasem naprawdę rozumiem też ludzi bez psów, a przynajmniej się staram
Sytuacja: idę zagadana z koleżanką chodnikiem, macham rękami w emocjach coś opowiadam i stoi paniusia z onkiem, ponieważ psy traktuje jak ludzi, zero jakiejkolwiek reakcji z mojej strony, a na pewno zero strachu, a pies się na mnie rzuca, smycz długa, gdybym nie uskoczyła pies by mnie dziabnął i to moja wina???? Nie moja, a paniusi, bo jeżeli pies wykazuje agresje, to ma mieć kaganiec i to nie metalowy, żeby mi zębów nie wybił, (taka sutuacja była dobrych parę lat temu, kiedy Panu wyrwał się agresywny rotek z kagańcem i wybił chłopakowi jedynki)
inna sytuacja: znajomy starszy pan z wspaniałym onkiem, który wychowywał się z moją kluchą, ale jak dorósł niestety onek wylazł i skończyły się wspólne zabawy z innymi psami, ale Pan nadal nie zakłada kagańca, ponieważ pies chodzi na smyczy i 2 lata temu Pan na ulicy zasłabł, dostał zawału serca, koleżanka dzwoni po karetkę, przyjeżdżają błyskawicznie, ale pies nie dopuszcza ich do niego, dzwonimy po żonę, przybiega, pies jej też nie dopuścił-może w szoku, facet na chodniku umiera, równocześnie przyjeżdża policja i syn, a wtedy facet umarł, sekcja: gdyby natychmiast po przyjeździe karetki udzielić mu pomocy, była szansa na przeżycie Byłam przy tym, znałam faceta i naprawdę wtedy byłabym w stanie onka zastrzelić
i ostatnia sytuacja, nasze kochane laby zwariowane, zero agresji, biegają, idzie Pani z dzieckiem, które niesie w rączce maskotkę, podbiega jeden z labów i wyrywa ją i ucieka, pogryzł a jakże, bo przecież 8 miesięczny szczeniak i nie chce wrócić, bo przecież takie ma w domu do zabawy, Pani i dziecko w krzyk, na szczęście rączka cała, po przepraszaniach, odkupieniu nowej, ubłagana żeby nie wzywała policji i kto winny????
Kocham psy, wydaje mi się, że się ich nie boję, ale wierzcie podczas ataku tego onka, mną zatrzepało zdrowo, a Pani oczywiście do mnie miała pretensje bo po co tak gwałtownie opowiadam i emocjonuje się tak
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum